https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podhale. Czy w Zębie grasuje podpalacz? Dwa pożary przy jednej ulicy [ZDJĘCIA]

red.
Czy w Zębie jest seryjny podpalacz? W nocy z czwartku na piątek ktoś podpalił dom na os. Strączki. W budynku spali wtedy ludzie. Całe szczęście sąsiad zauważył ogień i szybko zaalarmował strażaków. Dom udało się ocalić. Strażacy nie mają wątpliwości, że było to podpalenie. Co ciekawe, w 2016 roku, po sąsiedzku spłonął inny dom. Wówczas również mieszkańcy mówili o podpaleniu.

Gdyby nie sąsiad...

Pożar został zauważony kilkanaście minut po północy. - Ogień dostrzegł sąsiad, który zaalarmował straż pożarną, a także sam ruszył do gaszenia. Gdyby nie jego reakcja, mogłoby się to skończyć bardzo źle - mówi Andrzej Król-Łęgowski z Państwowej Straży Pożarnej w Zakopanem.

Na miejsce wysłani zostali strażacy z OSP w Zębie. Okazało się, że to oni obudzili dopiero domowników – barat i siostrę w wieku ok. 60 lat, którzy samotnie mieszają w domu. Dzięki szybkiej informacji o pożarze, ten nie zdążył się rozprzestrzenić. Szybko udało się go ugasić.

Ogień na szczęście nie przedostał się do wnętrza budynku. Paliła się jedynie ściana zewnętrza. Dlatego strażacy szybko poradzili sobie z ugaszenie pożaru. Dom nadaje się do zamieszkania.

Podpalenie w Zębie. Ktoś próbował spalić budynek mieszkalny ...

To podpalenie

Na miejscu okazało się jednak, że to było podpalenie. - Wszystko na to wskazuje. Ogień bowiem pojawił się na zewnętrznej ścianie budynku, a wokół tego miejsca było rozlane sporo substancji ropopochodnych. Było to wyraźnie czuć - mówi strażak.

Sam Właściciel budynku, pan Władysław, przyznaje, że wraz z siostrą miał dużo szczęścia. - Gdyby nie sąsiad, mogłoby być ciężko. Jeszcze z nim nie rozmawiałem. Muszę mu podziękować – mówi mężczyzna. Jak sam wspomina, gdy strażacy go obudzili i powiedzieli, że dom się pali, był mocno zaskoczony. - Nic nie wiedziałem, nie czułem – wspomina.

Pytany o to, kto mógł to zrobić, rozkłada ręce z niewiedzy.

Policja bada sprawę

Sprawę podpalenia przejęła zakopiańska policja. - Wpłynęło do nas takie zgłoszenie i analizujemy zdarzenie – mówi krótko asp. sztab. Roman Wieczorek, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem.

W piątek przed południem na miejscu pojawił się patrol policji i technik kryminalistyki. Ten ostatni zabezpieczył ślady w miejscu, gdzie podłożony został ogień. Pan Władysław się temu przyglądał. Inni policjanci rozpytywali sąsiednich mieszkańców o całe zdarzenie.

Tam już dom płonął

Okazuje się, że to nie pierwszy pożar na osiedlu Strączki w Zębie. W listopadzie 2016 roku doszło tam do tragicznego pożaru budynku znajdującego się na działce obok. Mieszkało tam starsze małżeństwo. Ogień pojawił się przed godziną drugą w nocy. Starsi ludzie zostali ostrzeżeni przez sąsiadów i wybiegli na zewnątrz. 66-letnia kobieta postanowiła jednak wrócić po coś do płonącego budynku. I już stamtąd nie wyszła.
- Gdy strażacy przyjechali na miejsce, wynieśli ją nieprzytomną. Była podtruta dymem, miała poparzenia ciała. Pomimo reanimacji nie udało się jej uratować - mówił wówczas Król-Łęgowski. Jej mąż również został zabrany karetką do szpitala. Nic mu się jednak nie stało. Wówczas w ogniu zginęły także zwierzęta gospodarskie - dwie krowy i byk.

Wówczas również pojawiły się podejrzenia, że mogło to być podpalenie. Bo ogień zaczął się od strony budynku gospodarczeg – nie było tam instalacji elektrycznej, żadnego piecyka, czy innych elementów mogących wywołać iskrę. Policja jednak z braku śladów i sprawcy umorzyła sprawę.

To dzieło podpalacza?

Mieszkańcy Zębu mówią, że pan Władysław, którego próbowano spalić, nie miał wrogów, żył skromnie, bez wdawania się w sprzeczki, czy awantury. Twierdzą, że może to być sprawka jednego z mieszkańców ich wioski. Ale boją się mówić pod nazwiskiem, boją się go wskazać. W każdym również o tym człowieku mówiono w 2016 roku.

- To człowiek, któremu nigdy nie nie pasuje, kłóci się ze wszystkimi. A jak go najdzie, to idzie i robi ludziom na złość – mówią. I dodają, że mógł mu „pomóc” halny, jakie wieje w Tatrach i na Podhalu przez kilka ostatnich dni. Co ciekawe, w listopadzie 2016 roku, gdy spalili się sąsiedzi pana Władysława, też wiał silny halny. Strażakom wówczas utrudniał robotę i pomógł ogniowi szybko się rozprzestrzenić.

Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że policja dotarła do nagrania z monitoringu jednego z domów, na którym widać postać przechadzającą się po ulicy o północy z czwartku na piątek.

Zakopiańska policja bada sprawę. Nie chce na razie komentować, czy podpalenie to może mieć związek z pożarem z 2016 roku. Policjanci nie podają żadnych szczegółów śledztwa.

Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ

WIDEO: Krótki wywiad

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
20 grudnia, 15:07, Egzorcysta:

Najważniejsze, że dobry katolik - jak to na Podhalu. A to że halny mu pomaga to wina halnego.

Najważniejsze, że dobry ateista - jak to na Podhalu. A to że halny mu pomaga to wina halnego.

A
Ala 99
20 grudnia, 15:07, Egzorcysta:

Najważniejsze, że dobry katolik - jak to na Podhalu. A to że halny mu pomaga to wina halnego.

Bardzo fajna sprawa ten system powiadamiania , godne propagowania .

k
krystyna40

Nie rozumiem dlaczego ludzie nie zakładają alarmu z czujnikiem pożarowym ?! Ja mam taki czujnik przy systemie alarmowym, opłacam głupie parę złotych składki członkowskiej w Krajowej Sieci Alarmowej Sztabu Ratownictwa i śpię spokojnie, Wiem, że jeżeli zacznie się dymić to natychmiast będzie alarm i zaraz przyślą straż pożarną, a przy okazji przez całą dobę pilnują czy ktoś nie włamał mi się do mieszkania.

Praktycznie za koszty usuwania skutków jednego pożaru można by wszystkie budynki w mieście zabezpieczyć w tej sieci.

Rencistom i emerytom, których nie stać na zakup centralki alarmowej dają ją za darmo. Wiem to bo załatwiłam u nich taki zestaw do wzywania pogotowia swojej 75-letniej sąsiadce. Dostała go od nich bezpłatnie bo z mizernej renty nie była w stanie kupić sprzętu. Sama jak się o tej Sieci Alarmowej dowiedziałam to najpierw nie wierzyłam, a potem byłam bardzo pozytywnie zaskoczona.

Mają też opcję, że jak ktoś dostanie zawału serca to jednym przyciśnięciem w noszonym przy sobie breloczku lub telefonie mogą wezwać Pogotowie Ratunkowe. To samo dotyczy napadu. Myślę, że wielu ludzi nie wie, że taka sieć działa i dlatego co jakiś czas dochodzi do takich strasznych nieszczęść. Wielu ludzi mogłoby żyć. Pytałam ich dlaczego się nie reklamują. Odpowiedzieli, że są organizacją całkowicie non profit i nie mają pieniędzy na opłacanie reklam, a te co mają przeznaczają na zakup sprzętu dla emerytów i rencistów, żeby jak największej liczbie ludzi pomóc.

Media chętnie pokazują, piszą i mówią o ludzkich tragediach, ale ani słowem nie wspominają o tym, że dzięki działaniom społecznego Sztabu Ratownictwa SKSR ci ludzie mogliby żyć spokojnie dalej. Uważam, że warto o tym mówić.

E
Egzorcysta

Najważniejsze, że dobry katolik - jak to na Podhalu. A to że halny mu pomaga to wina halnego.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska