Do zdarzenia doszło 6 lutego 2010 roku. 27-letni Damian N. z Leszna szusował na snowboardzie ze Stajkowej Góry. Według ustaleń śledczych snowboardzista zjeżdżał po stoku na tzw. krechę. W pewnym momencie nie wyhamował i wjechał w 7-letnią dziewczynkę. Teraz jest oskarżony o to, że nieumyślnie spowodował uszkodzenie ciała. Grozi mu do 3 lat więzienia.
- Dziecko uczyło się jeździć na nartach. Było według naszych ustaleń pod opieką rodziców - mówi Zbigniew Gabryś, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu. - Doznało złamania nogi.
Zobacz także: Absurd w Zakopanem: był na liście, ale nie mógł zagłosować
Rodzice dziewczynki starali się o wypłatę odszkodowania z tytułu wypadku. Jednak ubezpieczyciel uzależnił wypłatę od wyroku sądowego.
Rafał Nowobilski, który jest właścicielem wyciągu, pamięta wypadek z lutego, ale jak sam mówi, trochę go dziwi, że doprowadził do niego wytrawny instruktor narciarstwa, który miał uprawnienia do nauki początkujących narciarzy.
- W tamtym sezonie miałem łącznie trzy wypadki na stokach, lecz ten był najpoważniejszy. Wychodząc na stoki,trzeba mieć na względzie innych uczestników w tym tych co nie umieją jeździć - mówi Nowobilski.
Ratownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy zabezpieczają większość wyciągów w tym terenie, nie mają wpływu na to gdzie zdarzy się wypadek.
- Nawet, gdy na stoku nie ma ratowników, każdy ubierając narty czy przypinając snowboarda musi pamiętać, że trzeba mieć na względzie dobro innych uczestników ruchu na stoku - mówi Mariusz Zaród, naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR.
Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Rzucił się z nożem na kolegę przy grillu
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na szumowski.eu