Kończąca się zima jest już drugą z rzędu, która miała bardzo niewielkie opady śniegu. Stoki narciarskie mają jednak swoje systemy śnieżenia tras. Jeszcze do niedawna trasy były tylko dośnieżane. Teraz, gdyby nie produkcja śniegu, ośrodki narciarskie miałyby problem z utrzymaniem tras na odpowiednim poziomie.
Wyjątkiem są tereny narciarskie z Kasprowego Wierchu. Ze względu na Tatrzański Park Narodowy i ochronę przyrody, obowiązuje tu zakaz śnieżenia. Polskie Koleje Linowe, przygotowujące trasy narciarskie w dolinach Gąsienicowej i Goryczkowej, bazują wyłącznie na naturalnych opadach atmosferycznych. W tym roku było ich tak niewiele, że z trudem udało się udostępnić narciarzom trasę w Kotle Gąsienicowym. Kolej w Kotle Goryczkowym nie została wcale uruchomiona tej zimy.
Śnieg sztuczny czy wyprodukowany?
- Śnieg ten jest sztuczny tylko pod względem jego produkcji, ale tak samo składa się z wody. Jest nawet dużo czystszy, niż ten pochodzący z naturalnych opadów. Zanim woda dostanie się na maszynę, jest wcześniej 2 razy filtrowana. Do tego nie dodaje się żadnej chemii, jest to czysta woda. Technologia jest taka, że bazujemy tylko i wyłącznie na różnicy temperatur, dzięki której powstaje śnieg - informuje Andrzej Zając ze Stacji Narciarskiej Ski-Suche.
Stacje narciarskie szykują się już w październiku i listopadzie na produkcję śniegu. Na stokach pojawiają się armatki, do których doprowadzona jest wężami woda.
- Woda musi być sprzężona do odpowiedniego ciśnienia, które jest bardzo duże. W armatkach są specjalne dysze, czyli otworki tak małe, że nie wciśnie się tam szpilki. One rozpylają wodę na takie drobinki, które w kontakcie z niską temperaturą zamieniają się w kryształki. Z tego powodu ta woda musi być krystalicznie czysta, ponieważ dysze są zazwyczaj ceramiczne i mogłyby się zatkać lub ulec uszkodzeniu. Woda rozpylana jest pod dużym ciśnieniem i z dużą siłą jest wyrzucana. Bardzo drobne cząsteczki wody w kontakcie z powietrzem o niskiej temperaturze zamarzają, no i robi się opad - wyjaśnia system produkcji śniegu na stokach Andrzej Zając.
Przyroda musi pomóc
Początek tegorocznej zimy nie tylko był bardzo skromny w opady śniegu, ale również temperatura nie spadała znacznie poniżej zera. Dopiero w późniejszym okresie pogoda była łaskawsza dla właścicieli stacji narciarskich oraz miłośników jazdy na nartach i snowboardzie.
- To wszystko nie zależy też tylko od temperatury, ale też od wilgotności, bo im niższa wilgotność, a temperatury powiedzmy od minus 3, wtedy jesteśmy w stanie wyprodukować znaczne ilości śniegu i ten bilans jest bardziej opłacalny. Najlepszymi temperaturami są te od minus 5 stopni C do okoko minus 12-13 st., o odpowiedniej wilgotności około 80 proc. - zaznacza Andrzej Zając.
Mrozy, na które wszyscy miłośnicy zimy czekali, w końcu przyszły, a na stokach powstała gruba warstwa śniegu. Powinna ona wystarczyć nawet do końca marca.
Magazyn wody na wiosnę
Zgromadzone duże ilości śniegu na stokach narciarskich idealnie zasilają przyrodę, która wiosną budzi się do życia, a rosnąca temperatura stopniowo uwalnia zapas wody zgromadzony w śniegu.
- Na początku sezonu, kiedy zaczynają temperatury spadać, my załączamy armatki śnieżne. Moi pracownicy dwoją się i troją, żeby wszystko przebiegało tak jak powinno być. Produkujemy śnieg, a im niższe temperatury, tym tego śniegu jest więcej - podsumowuje kierownik Stacji Narciarskiej Ski-Suche.
Dodaje: - Do produkcji śniegu oczywiście musi być woda, ale później ta woda jest z powrotem oddawana przyrodzie. My po prostu stajemy się takim magazynem śniegu i wody, którą oddajemy przyrodzie, kiedy wody będzie mniej, a jest najbardziej potrzebna. Po zakończonym sezonie zostawiamy tę pokrywę śniegu. Ona naturalnie, pod wpływem temperatury powolutku się topi. Woda jest uwalniana do przyrody akurat wtedy, kiedy wegetacja roślin się zaczyna. To jest zbawienne dla świata roślin - dodaje kierownik Stacji Narciarskiej Ski-Suche.
- Czasami zimy są takie jak na przykład w tym roku, że opadów jest bardzo niewiele, ale myślimy, że na pewno przyjdą takie zimy, że jeszcze śniegu będziemy mieli powyżej nosa - uważa kierownik Stacji Narciarskiej Ski-Suche.
