Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podhale: mąż chciał zrobić grandę, ale przy okazji zabił

Redakcja
Władysław G. spędzi w więzieniu trzy i pół roku. Mężczyzna twierdzi, że chciał pobić, a nie zabić
Władysław G. spędzi w więzieniu trzy i pół roku. Mężczyzna twierdzi, że chciał pobić, a nie zabić Artur Drożdżak
Trzy i pół roku będzie musiał spędzić w więzieniu krewki góral, który w styczniu 2008 r. tak pobił domniemanego kochanka swojej żony, że mężczyzna zmarł. Z partnerką góral obszedł się łagodniej i skończyło się na wyzwiskach, szarpaniu za włosy i jednym ciosie pięścią w twarz.

Podczas pierwszego procesu mężczyźnie wymierzono karę sześciu lat więzienia, ale po ponownym rozpoznaniu sprawy wymiar kary jest o wiele niższy. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie jest prawomocny.

Państwo G. małżeństwem byli blisko 20 lat, wychowywali dwóch synów, ale wiele uwagi poświęcali piciu wódki. Władysław G. na co dzień zarobkował jako kierowca śmieciarki, żona nie pracowała. Mąż często miał do niej pretensje, że nie zajmuje się rodziną i nie dba o ich ognisko domowe. Dochodziło do awantur, wzajemnego przepychania się domowników, szarpania za ubrania.

Żona zaczęła szukać towarzystwa do picia wódki i zaczęła bywać u znanego jej od lat 62-leniego emeryta Stanisława S., zwanego przez miejscowych "Baryłą". Kobieta odnowiła starą znajomość, a wszystko odbywało się w tajemnicy przed mężem, który wielokrotnie dawał świadectwo, że jest zazdrosny o życiową partnerkę.

- Idę do koleżanek - kobieta kłamała i znikała bez śladu nawet na kilka tygodni. Bywało, że tłumaczyła swoją nieobecność tym, że sprząta domy wczasowe i w nich nocuje. Pieniędzy za pracę nie przynosiła, wszystko przepijała. Zdarzało się, że Władysław G. zaniepokojony nieobecnością żony zgłaszał na policji jej zaginięcie, czasem rozwieszał na mieście plakaty z jej zdjęciami. Ludzie informowali go wtedy, że widzieli ją w różnych częściach miasta.

Gdy pod koniec 2007 r. żona ponownie zniknęła, jej mąż dowiedział się, że kobieta może przebywać na Jaszczurówce u Stanisława S. Wtedy 49-letni Władysław G. postanowił raz a dobrze wyjaśnić sprawę domniemanego romansu i, jak potem mówił na policji, postanowił tam "zrobić grandę". Wziął wypłatę, kupił wódkę, wypił kilka kieliszków i 12 stycznia pojechał pod znany mu już adres. W jednym z okien zauważył żonę, wszedł na górę i silnymi ciosami udało mu się wyważyć drzwi.

W środku uderzył kobietę z całej siły pięścią, aż upadła na podłogę. Rzucił się wtedy na leżącego w łóżku, półnagiego "Baryłę" i zaczął go okładać pięściami. Od silnych ciosów mężczyzna spadł z łóżka i uderzył głową w blat drewnianego stolika.

Władysław G. zdemolował jeszcze mieszkanie: zerwał firanki i zasłony, przewrócił meble, lodówkę, zrzucił telewizor. Potem swoją agresję znowu skierował przeciwko żonie. Zdarł z niej ubranie, szarpał ją za włosy, wyzywał i znowu skoczył do bicia "Baryły". Potem próbował wywlec nagą żonę na korytarz i ulicę, ale ubłagała go, by tego nie robił. W końcu ubrała się i dobrowolnie wyszła razem z nim z mieszkania. Zwłoki "Baryły" znaleźli sąsiedzi.

Policja potrzebowała dwóch miesięcy, by ustalić okoliczności tragedii i to, że może z nią mieć coś wspólnego Władysław G. Zatrzymano go i osadzono w aresztach. Mężczyzna przyznał się do winy, ale twierdził, że pojechał do Jaszczurówki tylko po to, by pobić niewierną żonę i jej kochanka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska