Podhale. Quady znów podnoszą ciśnienie. Nie ma na nich siły. "Nawet WIOŚ nie pomógł. Za chwilę dojdzie do mordobicia"

Sytuacja z wycieczkami organizowanymi na quadach w gminie Kościelisko zaostrza się. Zainteresowanie wycieczkami na quadach cieszy się bowiem dużym zainteresowaniem turystów – zarówno z Polski, jak i zza granicy. Tyle, że wyprawy te odbywają się po prywatnych terenach, bez zgody właścicieli. Od kilku tygodnia służby organizują wspólne patrole w terenach, gdzie quady się pojawiają. Wspólnie działają straż gminna z Kościeliska, policja, straż graniczna, straż Tatrzańskiego Parku Narodowego, Lasy Państwowe, a ostatnia nawet straż rybacka. W miarę możliwości służby wykorzystują własne quady. W kilku przypadkach akcje skończyły się nałożeniem na kierowców mandatów karnych w wysokości od 1000 do 1500 zł.

Według Marcelego Wielkopolskiego, komendanta straży gminnej w Kościelisku, kontrole dają efekt, bo mniej quadów wjeżdża do lasów, a więcej porusza się po drogach publicznych. Zdaniem mieszkańców jednak lasy i łąki dalej są rozjeżdżane, tyle że w nowych miejscach.

- Ostrysz w Dzianiszu jest cały rozjeżdżony. W innym miejscu chłop postawił deskę w poprzek i drzewa obok, to drzewa poprzecinali i jeżdżą bokiem – mówi Mieczysław Dzierżęga, radny gminny z Kościeliska.

Zdesperowani mieszkańcy Butorowego Wierchy już w maju zaalarmowali Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Krakowie ws. niszczenia przez quady środowiska – rozjeżdżania lasów i polan, emitowanego hałasu, spalin i zanieczyszczania olejem. Wnioskowali o kontrolę. WIOŚ jednak odesłała sprawę do rady gminy uznając, że jest to skarga na opieszałość instytucji gminnych w zajęciu się tym tematem. Radni chcieli zaprosić przedstawicieli WIOŚ na spotkanie, by inspektorzy pomogli im rozwiązać problem quadów. Inspektorat odmówił. - Nawet WIOŚ umył ręce od tej sprawy – skomentował radny Paweł Michniak.

Mieszkańcy Butorowego Wierchu mają żal do urzędników, że nie egzekwują prawa. - Te firmy działają tam od 15 lat. Od dwóch lat walczymy z nimi. Piszemy do was, przychodzimy na spotkania. Od dwóch lat tylko gadacie i nic nie robicie. Nic się nie zmienia. Ja nie wiem, czy ja mam pisać do Mateusza Morawieckiego w tej sprawie – mówiła zdenerwowana Elżbieta Gąsienica z Butorowego Wierchu.

Władysław Długosz, radny z Dzianisza, mówi wprost, że górale są już na skraju wytrzymałości. - WIOŚ nic nie może, policja nic nie może. Za chwilę dojdzie tam do mordobicia – ostrzega.

Roman Krupa, wójt Kościeliska broni urzędników. Zaznacza, że robią wszystko co mogą – w granicach prawa. Zapowiada nadal wzmożone kontrole służb. - Zaapelowałem do Lasów Państwowych, czy Wspólnoty Leśnej Ośmiu Wsi, by wykonały dodatkowe oznaczenia przy wjazdach do lasów, że tam jest zakaz poruszania się. Bo część zatrzymywanych osób mówiła, że nie wiedziała, że tu jest zakaz. Będą kontaktował się z WIOŚ, żeby zareagował jednak w tej sprawie – zapowiedział Krupa.

Zapytaliśmy WIOŚ w Krakowie o sytuację w Kościelisku. Czekamy na odpowiedź.