Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogorzelcy z Jaszczurowej planują budowę domu. Potrzebują pomocy

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Marzena Łomzik ze swoim mężem Tomaszem i dwójką dzieci - 1,5-rocznym Marcelem i 5-miesięczną Milenką oraz dwoma braćmi wieczorami siadają w mieszkaniu, które po pożarze dostali od gminy, i marzą. Chcą odbudować swój dom.

- Żeby był na tyle duży, byśmy się w nim wszyscy zmieścili - mówi pani Marzena. Chciałaby, aby dzieci miały kolorowy pokój. A przede wszystkim, żeby jej mama wróciła już ze szpitala, bo to zawsze ona zajmowała się organizacją życia rodziny. - Bez niej czujemy się zagubieni - przyznaje.

Pożar zabrał wszystko

Ogień pochłonął cały dobytek rodziny. - To było straszne. Staram się już do tego nie wracać, próbuję zapomnieć o tym wydarzeniu - łamie się głos młodej kobiety. Nie jest to jednak łatwe, do tej pory cała rodzina ma nocne koszmary. - Mąż czasem budzi się z krzykiem, bracia też to przeżywają - mówi.

Ogień na tyle uszkodził konstrukcję budynku, że konieczne było jego wyburzenie. Dwa dni po pożarze został on zrównany z ziemią. - Nie chciałam na to patrzeć. Tu się wychowałam, miałam stąd bardzo dużo dobrych wspomnień - mówi kobieta. W rozbiórce pozostałości budynku pomogli sąsiedzi, dzięki czemu nie trzeba było za to płacić.

Na marne poszły ubiegłoroczne starania właścicielki domu Terasy Hady, mamy pani Marzeny, która zaczęła go remontować. Pieniądze zbierali na to długo, całą rodziną. Na część prac wzięli kredyty, które ciągle trzeba spłacać. Z dumą patrzyli, jak dom piękniał. Udało się odnowić ganek, wprawiono nowe drzwi. Wiosną planowano wymianę okien.

Wymarzony nowy dom

Rodzina zawzięła się. Chcą tu znów zamieszkać. Geodeta wykonał już pomiary terenu. Całą siódemką wspólnie wybrali wymarzony projekt. Podobnie jak poprzedni, będzie to dom, w którym wszyscy się pomieszczą. Czekają jeszcze na ostateczne zgody urzędników, czy wybudowanie go na tym terenie jest możliwe, bo jest grząski. Stanie w miejscu, gdzie teraz jest mały staw. - Czekamy na pozwolenie i ruszamy z pracami - zapewnia kobieta.

Powoli podwórko zamienia się w plac budowy, równają ziemię. Na razie mają zwiezione tylko materiały zakupione rok temu z myślą o przebudowie stodoły na budynek mieszkalny. Planowała w nim zamieszkać pani Marzena z mężem i pociechami. Teraz jednak zostaną wykorzystane do budowy domu.

Dla pani Marzeny szczególnie ważne jest, by dom był solidnie zbudowany. - Tak, by na ścianach nie pojawił się grzyb - zastrzega. Jak tłumaczy, jej córka ma alergię.

Rodzina została tymczasowo zakwaterowana w trzypokojowym mieszkaniu w budynku urzędu gminy. Ma tam podstawowe wyposażenie: jest kuchenka gazowa, lodówka, łóżka, telewizor. - Zrobiliśmy, co tylko było w naszej mocy. Na razie nie będziemy od nich pobierać jakichkolwiek opłat - obiecuje Wacław Wądolny, wójt gminy Mucharz.

Rodzina i tak jest zadowolona z warunków. Przez najbliższe pół roku nie musi martwić się o rachunki i może skupić się na odbudowie domu. - Jedynie dzieciom brakuje podwórka, lubiły się na nim bawić - mówi kobieta.

Mama zawsze była opoką

Teresa Hada w dalszym ciągu przebywa w szpitalu. Ratując się przed pożarem, wyskoczyła z okna na pierwszym piętrze. W efekcie złamała nogę i uszkodziła kręgosłup. - W plecach ma osiem śrub, ale zaczyna już chodzić - opowiada jej córka. Martwi się, że jej mama nie ma czucia w nodze. - Co najmniej miesiąc spędzi jeszcze w szpitalu - dodaje.

Potem konieczna będzie rehabilitacja. - Tylko że kolejki do sanatorium są bardzo długie, trzeba czekać nawet dwa lata -mówi pani Marzena. Dlatego jednym z priorytetów rodziny jest zebranie pieniędzy, aby móc opłacić mamie choć jeden prywatny pobyt.

Przed wypadkiem pani Teresa była niezwykle aktywną osobą. - Mama pracowała zawodowo, zajmowała się całym domem oraz wnukami - podkreśla pani Marzena. Realizowała też swoje pasje. W grudniu wzięła pożyczkę, za którą kupiła maszynę do szycia oraz laptopa. Miała w planach „obszyć” całą rodzinę. Niestety, krótko cieszyła się nowym sprzętem. Ogień pochłonął wszystko.

Zniszczone zostały rodzinne pamiątki, zdjęcia, które znajdowały się na komputerze. Spalone zostały książki uczącego się syna pani Teresy. Udało się uratować tylko część dokumentów. Co gorsza, dom nie był ubezpieczony.

Potrzebna pomoc

Rodzinie potrzebna jest pomoc przy odbudowie domu. Bo na razie mają tylko trochę materiałów i chęci. - Sami wybudujemy, byle było z czego - zapewniają zgodnie.

Pani Marzena pisze listy z prośbami do lokalnych firm. Na razie dostała odpowiedź z jednej. Ta obiecała, że dostarczy drzwi wejściowe. - Bardzo jesteśmy za to wdzięczni - zapewnia kobieta. Liczy na dalszy odzew.

Nie wszyscy ze zrozumieniem podchodzą do sytuacji poszkodowanej rodziny. Dostawca internetu, firma Orange, pomimo próśb odmówiła zawieszenia usługi. Co więcej, nie dostarczyła także nowego routera (stary spłonął). Rodzina nie może korzystać z sieci, a rachunki musi płacić. Po internecie został im jedynie kabel dociągnięty do stodoły. A

Współpraca Taida Jasek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska