Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokemon Go. Lepiej rozszerzać horyzonty niż rzeczywistość

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
fot. Adrianna
Polacy zapoznali się ostatnio bliżej z pojęciem rzeczywistości rozszerzonej i ze zdumieniem odkryli, że wcale nie opisuje ono polskiej polityki, choć może powinno. Przypomina ona w końcu nieco rozrywkę, której bez umiaru właśnie oddaje się świat, jest mianowicie podobnie absurdalna jak Pokemon Go.

Pokemon Go - pokemony opanowały ulice Krakowa! [PRZYŚLIJ ZDJĘCIE POKEMONA]

Z pytaniem, o co chodzi w fenomenie łapania kolorowych stworków przy pomocy smartfonów, zwróciłem się do domowego eksperta od nowości na rynku gier. Ekspert, o dziwo, tematu jeszcze nie ogarnął, ale kilka godzin później oświadczył, że koniecznie i absolutnie chce w to grać.

Wydałem polecenie jak najszybszego złożenia telefonu w depozycie. Widok 12-letniej dziewczynki snującej się z telefonem po mrocznych podwórkach lub cmentarzach w poszukiwaniu czegoś, co może nazywać się Pikachu, nie spełniał kryteriów prostego „tato, idę pobawić się na pole”.

Dziecko, w akcie wyrafinowanej zemsty, stwierdziło, że w takim razie coś sobie poczyta i ściągnęło ze stołu wywiad-rzekę z Maleńczukiem, pod wiele mówiącym tytułem „Chlałem, ćpałem i przetrwałem”. To chyba też coś o rozszerzaniu rzeczywistości. No nie obronisz dziecka przed wirusem popkultury.

Znacie doskonale ten widok z przystanków i dworców, gdy ludzie z oczami wbitymi w ekrany, szorują po nich paluchami z takim zaangażowaniem, jakby próbowali coś spod nich wydostać. Przywykliśmy, choć gdy przyjrzeć im się uważniej, poza kontekstem, ten obraz wydaje się po stokroć dziwniejszy niż pasażerowie pchający tramwaje na rondzie Mogilskim.

Pokemon Go sprawia, że teraz ci ludzie razem ze swoimi telefonami zaczęli się - na masową skalę - również intensywnie poruszać. Nie spuszczając z nich wzroku. Gdzie to zaprowadzi naszą cywilizację - nie wiadomo. Bez wątpienia wzrośnie popularność tego typu rozrywek. Co ciekawe, już cztery lata temu krakowska firma Future Reality Games próbowała przebić się z działającą na tej samej zasadzie aplikacją „ShootAR”, w której telefon zmieniał się w wirtualną broń i razem z innymi użytkownikami można było na ulicach bawić się w wojnę.

Po kilku entuzjastycznych recenzjach, o projekcie zrobiło się cicho, a aplikacja przestała być dostępna. To musiały być interesujące doznania: przechodnie nie byli świadomi, że właśnie przed chwilą zastrzeliłeś z shotguna swojego kolegę, a ty odczuwasz z tego tytułu krwawą satysfakcję. Czas na reaktywację pomysłu?

Niektórzy przekonują, że takie apki pozwalają się socjalizować w tym coraz mniej zsocjalizowanym - przede wszystkim, ot paradoks, przez technologię - świecie, nawiązywać kontakty i zażywać ruchu. Cóż, może racja, nie zawsze trzeba czytać wspólnie poezję, czasem wystarczy umówić się na wódkę lub/i wabienie pokemonów.

Niemniej warto pamiętać, że lepiej rozszerzać swoje horyzonty niż rzeczywistość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska