Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Połamani narciarze opanowali szpital w Zakopanem

Przemysław Bolechowski, Zakopane
Od początku świąt zakopiański szpital oblegany jest przez połamanych narciarzy. Dziennie zużywa się tu ok. 50 kg gipsu
Od początku świąt zakopiański szpital oblegany jest przez połamanych narciarzy. Dziennie zużywa się tu ok. 50 kg gipsu fot. Przemysław Bolechowski
Średnia dzienna na urazówce to 120-130 narciarzy. W tym roku padnie rekord - mówią lekarze.

O tym, że w okresie sylwestrowo-noworocznym Podhale odwiedziła rekordowa liczba gości może świadczyć choćby fakt, ilu kontuzjowanych narciarzy opatrywali lekarze zakopiańskiego szpitala.

Takiego tłoku na urazówce jeszcze nie było. Rekordowy okazał się 30 grudnia, kiedy to według medycznych statystyk pomocy udzielono 146 narciarzom. Wszystko wskazuje na to, że cały sezon zimowy okaże się wyjątkowo pracowity dla lekarzy.

- Mamy znacznie więcej połamanych narciarzy niż w roku ubiegłym - przyznaje Szymon Banak, lekarz ortopeda z zakopiańskiego szpitala. - Średnia dzienna to około 120-130 osób. Są to standardowe urazy narciarskie, czyli złamania podudzia, uszkodzenia kolana, do tego snowboardowe, jak nadgarstki, obojczyki i urazy barków.

Niestety, zdarzyły się również i poważne urazy głowy. Kilka przypadków lekarze określają jako bardzo ciężkie. Na Podhalu jazda w kaskach to niestety nie codzienność, lecz ciągle rzadkość. Bo Ci, którzy dbają na stokach narciarskich o swoją głowę, są wyśmiewani.

Od pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia w poczekalni w zakopiańskim szpitalu praktycznie codziennie panował ogromny tłok i nerwy. Już sam dojazd do placówki nastręczał ogromnych trudności.

- Miałam wielkie bum - śmieje się Joanna Marzec z Katowic. - Uszkodziłam sobie kolano. Teraz czekam na diagnozę lekarską. Najgorsze jest to, że aby dojechać do Zakopanego
z BiałkiTatrzańskiej straciliśmy trzy godziny. Wszędzie ogromne korki, a noga bardzo boli.
Jak dodają lekarze, przyczyną odwiedzin urazówki przez narciarzy jest najczęściej brawura i brak umiejętności.

- Była oblodzona trasa narciarska. Zabrakło trochę szczęścia i umiejętności - przyznaje Tomasz Pitala z Krakowa. - Coś chrupnęło w kolanie i koledzy przywieźli mnie tutaj. Mam nadzieję, że obędzie się bez gipsu, bo zawodowo jeżdżę autem i unieruchomiona noga to dla mnie kłopot.

Największy tłok na zakopiańskiej urazówce jest codziennie po południu i wieczorem. Wtedy
to właśnie do szpitala trafiają kontuzjowani narciarze.
Lekarze szacują, że codziennie na unieruchamianie uszkodzonych kończyn zużywane jest ok. 50 kilogramów gipsu. Niektórzy decydują się na lekkie plastikowe tzw. opaski, ale nie mogą one być zakładane przy każdej kontuzji. Często wciąż niezastąpiony jest tradycyjny gips.

Na urazówce spotkać możnabyło też obcokrajowców. Był m.in. trzy letni Anglik.

- Syn jeździł na nartach i się wywrócił - mówi Mark, mieszkaniec Londynu. - Upadł tak nieszczęśliwie, że uszkodził sobie nóżkę. Teraz czekamy na gips. Mam tylko nadzieję, że syna
to jednak nie zniechęci, aby dalej uczyć się jazdy na nartach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska