Dopiero w miniony piątek Sąd Rejonowy w Chrzanowie wydał nakaz doprowadzenia mężczyzny
do aresztu. Dariusz K. został zatrzymany tego samego dnia. Wpadł w ręce policjantów sekcji kryminalnej na ulicy Przemysłowej. Jechał samochodem, pomimo orzeczonego przez sąd 10-letniego zakazu kierowania pojazdami mechanicznymi.
- Skazany trafił do pomieszczenia dla osób zatrzymanych w naszej komendzie. Został już przewieziony do zakładu karnego - informuje Łukasz Czyż. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się,
że policyjny emeryt odsiaduje wyrok w Wadowicach.
Od listopada, gdy uprawomocnił się wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie , który w całości podtrzymał orzeczenie chrzanowskiej Temidy, K. miał dwa miesiące na stawienie się do odbycia kary.
Po tym okresie zyskał status poszukiwanego. Osób takich jak on w policyjnych kartotekach jest jednak wiele. Zazwyczaj zatrzymywane są, gdy wpadają, np. podczas rutynowych kontroli drogówki. Policjanci z Olkusza nie mieli okazji nawet legitymować poszukiwanego eksmundurowego.
Gdyby nie poskutkował nakaz zatrzymania, sąd planował rozesłać wczoraj za skazanym byłym policjantem list gończy.
Pierwszy wyrok w sprawie Dariusza K. zapadł w Chrzanowie po siedmiu latach od wypadku. Doszło do niego wieczorem 18 lipca 1999 roku na ulicy Szpitalnej w Olkuszu. Opel potrącił wracającego rowerem z pracy Tadeusza Łydkę. Z relacji świadków wynika, że po kraksie samochód nie tylko się nie zatrzymał, ale jeszcze przyspieszył i odjechał w kierunku Bukowna. Ofiara wypadku nie miała szans na przeżycie. Mężczyzna zmarł po kilku godzinach w szpitalu.
Policjanci znaleźli samochód Dariusza K. porzucony przy drodze do Bukowna. On sam, choć nie przyznawał się do winy, został zatrzymany w charakterze podejrzanego. Wynik badania alkomatem wykazał 2,2 promila alkoholu w jego krwi.
Funkcjonariusz długo nie stawał przed sądem, gdyż do spowodowania wypadku przyznała się... jego żona. Po pięciu latach procesu przed olkuskim sądem kobietę uniewinniono.
Rodzina Tadeusza Łydki nigdy nie dała za wygraną. Jego żona Maria i siostra Zofia od początku były przekonane o winie Dariusza K. Sam policjant w dniu tragedii, w szpitalu, miał przyznać: ,,To ja go zabiłem". Potem wyparł się tego. Gdy w Olkuszu toczył się proces przeciwko jego żonie, on wciąż pracował w policji i awansował.Po odwołaniach rodziny zmarłego sprawa trafiła do prokuratury w Chrzanowie.
- Po analizie wszystkich materiałów prokurator prowadzący postępowanie doszedł do wniosku,
że sprawcą wypadku był policjant. Kierując do sądu akt oskarżenia, byliśmy przekonani o winie Dariusza K. Byliśmy też zadowoleni z wyroku, jaki zapadł - podkreśla chrzanowski prokurator rejonowy Zbigniew Uroda.
Emerytowany mundurowy apelował. Jednak dla krakowskiego wymiaru sprawiedliwości sprawa także była jasna.