- 9 lutego br. w jednym z mieszkań w Nowym Sączu 42-latek zabarykadował się z kilkumiesięcznym dzieckiem w mieszkaniu. Dzięki pani pracy, jako negocjatora udało się namówić mężczyznę do wyjścia. Jak wyglądały te negocjacje?
Z powodu podejrzenia, że mężczyzna może mieć przy sobie niebezpieczne narzędzie, rozmawiałam z nim ochraniana przez zespół bojowy policjantów, a przede mną była tarcza policyjna. Wszystko trwało nieco powyżej pół godziny.
- Od jakich słów zaczyna się rozmowa negocjatora z desperatem?
Nigdy nie mówię dzień dobry ani dobry wieczór, bo to niekoniecznie dla sprawców jest dobra pora. Raz na takie przywitanie usłyszałam wiązankę wulgaryzmów z zapytaniem mężczyzny czy ja naprawdę uważam, że dla niego to jest dobry dzień. Od tamtej pory zaczynam słowem „witam”, przedstawiam się z imienia i zawsze mówię prawdę. Nie mówię, że jestem policyjnym negocjatorem, chyba, że sprawca tego sobie zażyczy. Dalej mówię, że jestem tutaj po to, żeby pani/panu pomóc. Pytam się też, jak sprawca chce, żeby się do niego zwracać. W ten sposób buduję relację i zaufanie między nami. Mówię osobie, że tak naprawdę jeszcze nic złego się nie stało i możemy tę sytuację rozwiązać bez użycia siły.
- W amerykańskich filmach akcji negocjator to najczęściej osoba, która stoi na dachu wieżowca i sama ryzykując życiem przekonuje desperata, żeby nie skakał
W takich filmach jest dużo mitów. Po pierwsze negocjatorzy nie pracują w pojedynkę, a priorytetem jest zawsze bezpieczeństwo. My pracujemy w zespołach minimum trzyosobowych. Na miejscu zdarzenia wybieramy kto będzie jedynką, czyli osobą bezpośrednio nawiązująca kontakt ze sprawcą. Sprawdzamy, jak osoby z zespołu się czują, kto jest na siłach, żeby podjąć rolę jedynki. Co do desperata, to niezależnie czy jest to osoba, które chce sobie odebrać życie czy innym, nazywamy ją sprawcą.
- Co robią pozostali członkowie zespołu?
Rola dwójki jest bardzo ważna, ponieważ dba o bezpieczeństwo jedynki. Osoba rozmawiająca ze sprawcą czasami zapomina o swoim bezpieczeństwie, ponieważ jest mocno skoncentrowana na utrzymaniu kontaktu. Czasem jedynka może powiedzieć słowo, które nie do końca powinno paść lub pominąć ważny szczegół w rozmowie. Rolą dwójki jest kontrola i reagowanie w taki sposób, aby rozmowa szła w dobrym kierunku. To podpowiadanie odbywa się na różnych poziomach - na zasadzie mówienia, pisanie karteczek lub gestów i mimiki.
- A trójka i pozostali?
Jeden z nich jest dowódcą zespołu. On jest łącznikiem pomiędzy negocjatorami a dowódcą całej akcji. Mamy zasadę, że negocjator nie dowodzi, a dowódca nie negocjuje. Pozostali negocjatorzy w tym czasie notują swoje obserwacje, a także dbają, żebyśmy mieli coś ciepłego do picia i jedzenia, jeśli negocjacje trwają np. kilka godzin. Pamiętam sylwestra z 2016 na 2017 r, kiedy staliśmy kilka godzin pod oknem sprawcy, który zabarykadował się z dziewczyną. Jak jest więcej osób to jest bezpieczniej i bardziej komfortowo.
- A co jeśli negocjator nie potrafi opanować negatywnych emocji w stosunku do sprawcy?
Zdarza się, że czasami negocjuje się z takim sprawcą, który w życiu prywatnym nie miałby u nas szans na sympatię, czy nawet empatię. Zasada jest taka, że jeśli już rozpoczęliśmy negocjacje to powinniśmy swoje zadanie doprowadzić profesjonalnie do końca. Co innego jeśli jeszcze przed rozpoczęciem rozmowy stwierdzimy, że ktoś inny będzie lepszy od nas jako jedynka. Ja miałam w swojej karierze przypadek, kiedy zmieniłam zdanie co do swej roli w negocjacjach. To było samobójstwo rozszerzone. Mężczyzna zabił swoją żonę, a później zabarykadował się w domu w lesie. W tej sytuacji, przed przystąpieniem do negocjacji poszłam zobaczyć zwłoki tej kobiety. Muszę powiedzieć, że przez kilka lat pracowałam w wydziale dochodzeniowo-śledczym i byłam przyzwyczajona do oględzin zwłok w różnym stanie. Ten widok zrobił na mnie jednak zbyt mocne wrażenie. Chwilę później powiedziałam chłopakom z zespołu, że ja nie będę rozmawiała z tym mężczyzną. Sprawca zastrzelił swoją żonę z broni czarnoprochowej. Ciągle miałam przed oczami obraz tej kobiety. Czułam, że byłam mocno wkurzona na człowieka, który w taki sposób potraktował swoją piękną żonę, ale byłam też zła na siebie, że poszłam zobaczyć ciało. Miałam w sobie zbyt wiele emocji, więc ktoś za mnie musiał wejść w rolę jedynki.
- Jak się przygotowujecie zanim wkroczycie do akcji?
Zanim zaczniemy rozmowę ze sprawcą dobrze jest wiedzieć o nim jak najwięcej. Zdobywamy informacje na temat przyczyny zaistniałej sytuacji, czy osoba jest sama, czy ma niebezpieczne narzędzia przy sobie, czy jest chora psychicznie. Do akcji musimy się przygotować tak, żebyśmy mieli zapewnione jak największe bezpieczeństwo.
- Czy poszczególni członkowie zespołu są wyspecjalizowani do negocjacji z różnymi typami sprawców np. chory psychicznie, pod wpływem narkotyków, porywacz itd.?
Nie, każdy z nas przechodzi to samo szkolenie i nie ma takiego podziału. Trzeba tez pamiętać, że na co dzień pracujemy w różnych komórkach policji – ktoś jest technikiem kryminalistyki, ktoś dochodzeniowcem, a ja sztabowcem. Policyjni negocjatorzy w Polsce nie są etatowi, można powiedzieć, że jest to nasze dodatkowe zajęcie. Reagujemy kiedy jest taka potrzeba. Najczęściej jest to w porach kiedy jesteśmy już po służbie.
- Czyli?
Większość negocjacji odbywa się w wieczory i noce weekendowe. Nie wiem z czego to wynika, być może w grę wchodzi alkohol, którego wtedy statystycznie więcej się pije. Większość osób ma wtedy wolne od pracy, więc nasze myśli krążą wokół osobistych tematów. Podczas świątecznych spotkań rodzinnych czasem dochodzi do konfliktów.
- Jak często interweniowaliście w Małopolsce w ubiegłym roku?
Mieliśmy 19 wyjazdów, z czego 12 to były próby samobójcze. Wszystkie osoby udało się uratować przed śmiercią.
- Negocjacje nie zawsze kończą się pozytywnie. Czy policjant traktuje to jako swoją porażkę?
Jeśli nie udaje się odwieźć człowieka od tego co chce zrobić, ja nigdy nie mówię, że się nie udało. Ktoś po prostu wybrał inną drogę. Kilka lat temu jeden z negocjatorów miał sytuację, podczas której mężczyzna zabił się. Wcześniej przez telefon powiedział komuś, że chce to zrobić i strzelił do siebie z broni czarnoprochowej dokładnie o godzinie, którą wskazał.
- Jak taka sytuacja wpływa na negocjatora?
Ja czegoś takiego nie przeżyłam, ale wiem że jest to ogromne obciążenie. Zdarza się, że negocjatorzy po takim przeżyciu rezygnują z bycia negocjatorem. Mimo tego, że mam kilkunastoletnie doświadczenie i prawie sto negocjacji za sobą, do końca nie wiem jak sama zachowałabym się w takiej sytuacji.
- W którym momencie wyczuwalne jest przełamanie podczas negocjacji. Kiedy pani czuje, że nawiązuje porozumienie ze sprawcą i akcja najprawdopodobniej zakończy się sukcesem?
To jest trudne pytanie, bo bywają sytuacje, że wydaje mi się iż wszystko idzie dobrze i za 5 minut sprawca zejdzie do nas z parapetu. Okazuje się jednak, że za chwilę wszystko się zmienia, bo mamy do czynienia z osobą chorą psychicznie, np. z nieprzewidywalnym schizofrenikiem.
- Co się dzieje, kiedy negocjacje zaczynają iść w złym kierunku i sprawca chce tu i teraz spełnić swoje groźby?
Nie reagujemy emocjonalnie. Nie robimy nic na siłę, nie łapiemy sprawcy, żeby nie skakał z parapetu ani nie wyważamy drzwi, jeśli zabarykadował się w mieszkaniu. Przede wszystkim dbamy o bezpieczeństwo swoje i osób, z którymi współpracujemy. Wiadomo, że naturalny odruchem jest złapanie osoby, która chce skoczyć lub zrobić sobie krzywdę, ale nie możemy ulegać tym odruchom, bo życie może wtedy stracić kilka osób. W takich sytuacjach prosimy „Bardzo proszę, żeby pan tego nie robił”. Ja zawsze mówię wprost „Proszę się nie zabijać”, albo pytam „Dlaczego pan chce się zabić?”. Dzięki temu pytaniu możemy kupić czas, bo osoba zacznie się zastanawiać czy na pewno warto. Nie szukamy rozwiązania problemu sprawcy tylko pokazujemy, że na tę chwilę, to może nie jest dobry pomysł, żeby zrobić to co zamierza. Na to zawsze jest czas, ale nie dzisiaj.
- Czy po tym jak emocje opadną i negocjacje zakończą się pozytywnie dochodzi do zaskakujących sytuacji?
Jeden mężczyzna po szczęśliwym zakończeniu negocjacji całował mnie po rękach, dziękował i przepraszał. Po prostu rozpłakał się. Miałam też takie negocjacje po których mężczyzna chciał, żebym weszła z nim do karetki, a później poprosił, czy mogłabym się do niego przytulić. Zrobiłam to, bo ten człowiek potrzebował tego. Potem zapytał mnie czy pojadę z nim na SOR. Pojechałam, choć miałam wątpliwości czy to jest dobry pomysł. Widziałam jednak, że był w kiepskim stanie. Potem miałam poczucie, czy nie weszłam za blisko w relacje ze sprawcą. Długo mi to w głowie siedziało. Z drugiej strony bywają tez zabawne sytuacje. Był Wielki Piątek przed świętami wielkanocnymi. Pan zabarykadował się z kolegą w mieszkaniu. Trwają negocjacje, próbujemy przekonać sprawcę, żeby otworzył drzwi, a tu nagle z drzwi po sąsiedzku wychodzi pani z sernikiem i pyta nas „Może serniczka”. Podziękowaliśmy, ale było nam bardzo miło, że pani się o nas zatroszczyła.
- A co jeśli negocjator nie przypadnie do gustu sprawcy?
Jeśli jest taka sytuacja to jedynka może stać się dwójką lub trójką. Jesteśmy tutaj bardzo elastyczni i potrafimy szybko tak zreorganizować pracę, aby prawdopodobieństwo skuteczności było jak największe. Podczas jednego zdarzenia sprawca z naszej trójki wybrał mnie i powiedział, że tylko ze mną będzie rozmawiał.
- Co taka reakcja sprawcy znaczyła dla pani?
Dla mnie to sygnał, że będzie mi łatwiej nawiązać kontakt niż moim kolegą. To też sygnał, że sprawca chce rozmawiać. Z reguły jest tak, że w pierwszym etapie nasi rozmówcy chcą się wypstrykać z emocji. Dużo mówią, można powiedzieć że wentylują się, dają upust swoim emocjom. Samo to, że ktoś kto chce ich wysłuchać jest dla nich nobilitujące. Często słyszę od sprawców, że w końcu znalazł się ktoś, kto chce „porozmawiać z wariatem”, bo z wariatami nikt nie chce rozmawiać. A ja z nimi rozmawiam.
- Są słowa, których negocjator nie używa w rozmowie ze sprawcą?
Staramy się nie używać słowa „nie”, nie obiecujemy też tego, czego nie możemy spełnić i przede wszystkim nie okłamujemy rozmówcy. Staramy się nie narzucać nic, bo to ma być decyzja tej osoby.
- A co jeśli sprawca, który zabarykadował się w mieszkaniu mówi, że będzie rozmawiał, ale negocjator ma wejść sam do środka?
Nigdy sama nie mogłabym wejść do takiego miejsca. Starałabym się porozmawiać ze sprawcą na temat tego dlaczego chce ze mną rozmawiać tylko w takich warunkach. Musiałabym mu wyjaśnić, że mogę wejść ale tylko z drugim policjantem dla bezpieczeństwa. Tak się raz zdarzyło, że sprawca chciał rozmawiać tylko ze mną. Weszłam z drugim policjantem, który usłyszał od sprawcy, że ma się nie odzywać. Tak też zrobiliśmy.
- Czy miała pani kiedyś sytuację, że sprawca zdobywa nad panią przewagę, wyczuwa pani słabsze strony i to on zaczyna górować w rozmowie?
Nie. Zdarza się oczywiście, że sprawcy rzucają w naszą stronę przekleństwa i różne nieprzyjemne epitety, ale to normalna rzecz w tej pracy. Nigdy nie traktuję rozmowy jako rywalizacji. Dla mnie jest to rozmowa z człowiekiem, który potrzebuje pomocy. Oczywiście sytuacja zawsze jest dynamiczna, zdarza się też, że obraz który zastajemy na miejscu różni się od tego, który jest nam przedstawiany przed przyjazdem na miejsce.
- Jak odpoczywa się po wyczerpujących negocjacjach?
Ja robię sobie gorącą herbatę i idę spać, bo jestem wykończona. Niestety takie zdarzenia zostają w głowie i mogą powodować bezsenność. Jest to obciążenie psychicznie, bo mamy świadomość, że życie ludzkie jest w naszych rękach. Zawsze powtarzam, że nie trzeba broni żeby zabić, wystarczy jedno złe słowo. Kiedyś powiedziałam sprawcy, że pod oknem są strażacy, karetka pogotowia, dużo policji. Sprawca bardzo się zdenerwował i mieliśmy problem bo mężczyzna chciał się dźgnąć nożem, który trzymał w ręku. Na szczęście udało się wyjść z tego w sposób dość nietypowy.
- Co się stało?
Sprawca w pewnym momencie zaproponował mi pewną grę. Mężczyzna miał nóż, który miał dziurki w ostrzu. Był to taki charakterystyczny nóż do sera. Sprawca zakrył ostrze dłonią i powiedział do mnie, że jeżeli zgadnę ile jest dziurek w nożu to on odrzuci go.
- Scena jak z filmu
Dokładnie tak. Ja jednak zapytałam go co zrobi jeśli nie zgadnę. Zabijesz się? Odpowiedział, że nie i że będziemy grali dalej. Ja powiedziałam, ze jeśli jest taka umowa to ok. Popatrzyłam kątem oka na swoją dwójkę i trójkę, bo może oni zwrócili uwagę na dziurki w nożu. Okazało się jednak, że nikt nie znał odpowiedzi. I wtedy zaryzykowałam mówiąc siedem. On odsunął dłoń i powiedział „Kur…, skąd wiedziałaś”, po czym odrzucił nóż. Wtedy razem z chłopakami podeszliśmy do niego i podaliśmy mu ręce. Był bardzo zaskoczony tym, że go nie przewróciliśmy na ziemię i nie skuliśmy w kajdanki. Powiedziałam mu, że chciałam mu podziękować, że dotrzymał umowy. On z kolei podziękował za to, że do końca potraktowaliśmy go jak człowieka.
- Czy w negocjacjach sięgacie po pomoc członków rodziny sprawcy?
Staramy się nie wykorzystywać bezpośrednio krewnych sprawcy do negocjacji. Wolimy wykorzystywać ich wiedzę na temat sprawcy odnośnie jego kondycji psychicznej czy źródła problemu. Nie ściągamy ich w miejsce negocjacji bo sprawca może np. chcieć ukarać kogoś bliskiego zabijając się na jego oczach.
- A co z bliskimi negocjatora. Dzieli się pani przeżyciami ze swoja rodziną?
Staram się nie opowiadać o mojej pracy. Najbliższym po powrocie z negocjacji mówię tylko, że sprawa dobrze się skończyła i tyle. Oni też wiedzą, że nie mogą pytać o więcej.
- Nie ma pani czasem ochoty powiedzieć sprawcy po kilku godzinach wyczerpującej rozmowy „Rób co chcesz, ja wracam do domu”?
Nie. Gdyby pojawiła się taka myśl, to byłby to sygnał, że chyba warto zakończyć swoją misję negocjatora. Lubię ludzi, lubię z nimi rozmawiać i mam ogromną satysfakcję, kiedy mogę komuś pomóc w podjęciu decyzji, że wybiera życie zamiast śmierci.
