Od początku wokół tego meczu było sporo zamieszania. Długo toczyły się rozmowy pomiędzy organizatorami (firmą Katarzyny Zygmunt) a PZHL. Oczywiście chodziło o pieniądze. Ale nie tylko.
Po prostu w Związku zdawano sobie sprawę, że będzie trudno ściągnąć do Krynicy pierwszy garnitur "Sbornej". Oczywiście bez graczy występujących w NHL, gdyż ci, aby wystąpić w takim meczu, muszą mieć zgodę macierzystych klubów, a te niezwykle rzadko jej udzielają.
Próbował taki mecz zorganizować kiedyś w Czechach sam Jaromir Jagr, ale nawet jemu ta sztuka się nie udała. Nie wiedzieć czemu organizatorzy liczyli na reprezentację złożoną z graczy z najwyższej ligi rosyjskiej, KLH. Owszem, takowa rozgrywała w poprzednim tygodniu (od trzeciego do piątego września) turniej w Czechach, a w składzie miała 12 aktualnych mistrzów świata.
Ale rozgrywki KLH zaczynają się w... czwartek (gra Bars Kazań z Lokomotiwem Jarosław, pozostałe mecze w piątek). Czyli na drugi garnitur "Sbornej" też nie można liczyć. O tym też organizatorzy powinni wiedzieć, gdyż terminarz KHL jest znany od dawna. Tydzień później startuje "niższa", czyli II liga, ale jeżeli z tych hokeistów zostanie skompletowana kadra Rosji, będziemy mieć do czynienia z co najwyżej szóstym garniturem "Sbornej". Na stronie internetowej Rosyjskiej Federacji, jakiś czas temu przy meczach młodzieżówki figurowała informacja, że 10 września gra on mecz w Polsce. Ale ten wpis został szybko usunięty.
Czyli tak po prawdzie nie wiadomo jaka drużyna przyjedzie do Krynicy. Jedna z niepotwierdzonych informacji głosi, że ma to być drużyna złożona z hokeistów klubów moskiewskich. Pytanie tylko jakich? W Moskwie istnieje bowiem liga składająca się z zespołów, w których występują hokeiści, którzy niedawno zakończyli czynną karierę (są tam nawet byli hokeiści z NHL). Jaki tak naprawdę będzie, zapowiadany jako hit ostatnich lat, mecz Polska - Rosja przekonamy się w czwartek.