Park leży u podnóża skansenu. Można do niego trafić z dwóch stron – albo od ścieżki pieszo-rowerowej Gorlice-Szymbark albo po prostu, od głównego wejścia przy DK-28. W założeniu park miał pokazać różne obiekty, w części codziennego użytku, tyle że w nieco innej skali. Mówiąc wprost – mocno „przerośnięte”. Najciekawszym i najbardziej obleganym elementem jest ogromne, bo liczące ponad cztery metry średnicy, koło deptakowe, do którego można wejść i próbować je uruchomić. Do dyspozycji mamy tylko siłę naszych mięśni. Jeśli się nam to już uda, koło uruchomi równie wielką maselnicę…
- Wrażenia, gdy się zaczyna chodzić w kole, są niezapomniane – zachwala Michał Liana, kierownik Skansenu Wsi Pogórzańskiej w Szymbarku.
Jeśli jednak ktoś czuje, że taki spacer mógłby mu odprowadzić błędnik do szaleństwa, ma do dyspozycji inne atrakcje – choćby na własnej skórze przekonać się, co oznacza, że praca bywa kieratem. Są też beczki. Różnej wielkości. I znów szansa na doświadczenie, jak mógł się czuć Diogenes, który jak wiadomo, pomieszkiwał w beczce. To oczywiście mocno odległe skojarzenie, ale inicjatorom przedsięwzięcia, którzy decydowali o budowie parku, chodziło właśnie o zaskoczenie, pobudzenie ciekawości, zmotywowanie, by zrobić coś, co może wydawać się dziwne, zgoła absurdalne.