Mężczyzna dojechał ostatnim kursem do Wysowej jako pasażer. Właściciel firmy transportowej, której skradziono pojazd, twierdzi, że złodziej musiał wielokrotnie obserwować kierowcę na tej trasie, bo wiedział, jak bez kluczyków otworzyć duży autobus turystyczny. Posiadał przy sobie łom, co wskazywało, że zabezpieczył się w narzędzie, które w razie bezinwazyjnej próby otwarcia autokaru, miało mu pomóc w dostaniu się do środka. Pijany mężczyzna zajechał na stację benzynową w Ropie, w której poprosił o piwo. Za alkohol nie zapłacił.
- Znajomy pracownik stacji wraz z klientem zawiadomili naszego kierowcę i policję i ruszyli w pościg za złodziejem. Właściwie na dwa samochody towarzyszyliśmy mu w dalszej drodze, a policjanci szykowali blokady, by przejąć autobus w Nowym Sączu. Nie było to konieczne, bo brak umiejętności prowadzenia trzyosiowego pojazdu, który waży 17 ton, spowodował, że pod Ptaszkową zgasł silnik i mężczyzna nie uruchomił autokaru - relacjonuje właściciel skradzionego pojazdu.
Jadący za złodziejem pod pretekstem pomocy weszli do autokaru i zatrzymali mężczyznę do czasu przyjazdu policjantów z Grybowa. Już w komisariacie okazało się, że mężczyzna miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie. Policjanci zabezpieczyli łom, który leżał w skradzionym autobusie. Mężczyzna czeka na zarzuty, odpowie za kradzież z włamaniem, za którą maksymalnie grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.