Tegoroczna Watra odbyła się pierwszy raz zgodnie z nową ustawą o imprezach masowych. Stąd nieznany wcześniej widok ochroniarzy pilnujących porządku. Przez trzy dni nie mieli wiele do roboty. Uczestnicy nie sprawiali większych problemów, choć zwykle nie wylewali za kołnierz lejącego się strumienia piwa i innych trunków, przywiezionych zza wschodniej i południowej granicy.
- Ustawa pisana była pod imprezy masowe, takie jak mecze. Nijak ma się do Watry, ale spełnić wymogi trzeba - mówił Stefan Hładyk, prezes Zjednoczenia Łemków, organizującego Watrę.
Amatorzy mocniejszych alkoholi chyłkiem raczyli się, aby nie wpaść w oko ochronie.
- Napije się pani z nami? Na zdrowie! - zachęcali biesiadnicy, wyciągając słowacką śliwowicę z reklamówki. Po chwili trunek lał się już do plastikowych kubków.
Nowością na Watrze były także spotkania literackie. W namiocie koło krzyża, upamiętniającego ofiary akcji Wisła, dyskutowali m.in. pisarze Andrzej Stasiuk i Jurij Andruchowycz z Ukrainy.
Miłośnicy pięknych, łemkowskich i ukraińskich melodii gromadzili się dzień i noc pod sceną w amfiteatrze. Rzewne, ludowe pieśni mieszały się ze skocznymi rockowymi i dyskotekowymi rytmami. W sobotę nawet deszcz i błoto nie przerwało radosnych hołubców wycinanych przez roztańczonych ludzi.
Wyjątkowy aplauz wzbudził wieloosobowy, folkowy zespół "Lemko-Tower" ze Strzelec Krajjeńskich. Grające i śpiewające dziewczyny czarowały publiczność muzyką i urodą. Tradycyjne, łemkowskie melodie w ich wykonaniu brzmiały świeżo i nowocześnie. Nikogo nie zdziwiło, kiedy w okularach przeciwsłonecznych, kolorowych chustach i spódnicach wykonały nawet makarenę (śpiewając oczywiście po łemkowsku).
Zabawy i emocji nie zabrakło także podczas wyborów "Miss Łemkowyny" i spartakiady łemkowskiej. Młodzież w przerwach grała w siatkówkę i rzucała lotkami do celu.
Na uczestników czekały jak zwykle namioty z jedzeniem, piwem i pamiątkami. Nie brakowało płyt, książek i innych dzieł opiewających urodę i historię Łemkowszczyzny i Ukrainy. Działacze łemkowscy unikali politycznych wystąpień. Nie wspominali nawet ostatniego protestu przeciw budowie pomnika Kazimierza Pułaskiego w pobliskiej Wysowej.
- Moi rodzice są już za starzy, aby uczestniczyć w Watrze, ale ja nie wyobrażam sobie, żeby tu nie być z dziećmi. Z tych stron pochodzi moja rodzina, tu są nasze korzenie - mówił Maksym Petluk z Łomży, po raz 12. na Watrze.