Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat nowosądecki: starosta nam nie powie, jak rozliczał delegacje

Iwona Kamieńska
Starosta Jan Golonka i Józef Broński z zarządu powiatu
Starosta Jan Golonka i Józef Broński z zarządu powiatu Stanisław Śmierciak
Rada powiatu nowosądeckiego zajmie się w piątek ustaleniami swojej komisji rewizyjnej, która władzom starostwa zarzuca nadużywanie służbowych samochodów.

O sprawie pisaliśmy w poniedziałek. Radni Jarosław Gliński, Józef Świgut i Krzysztof Cycoń kontrolowali od marca wojaże wysokich powiatowych urzędników. Sprawdzanie zakończyli wnioskiem, że rzecz kwalifikuje się do prokuratury.

Zobacz także:Afera sądeckim starostwie: służbowe auta do prywatnych podróży

Członkowie komisji rewizyjnej piszą w protokole pokontrolnym, że podróży służbowych starosty Jana Golonki... w ogóle nie da się skontrolować. Nie ma bowiem w urzędzie dokumentacji, która pozwoliłaby odtworzyć, gdzie i w jakim celu jeździł urzędową skodą. Dwóm pozostałym członkom zarządu - Józefowi Zygmuntowi i Józefowi Brońskiemu - wytknięto drastyczne zawyżanie liczby przejechanych kilometrów podczas służbowych podróży.

W protokole jest też mowa o wykorzystywaniu samochodów starostwa do celów prywatnych. Chodzi o weekendowe wyjazdy urzędników.

Poprosiliśmy wczoraj o komentarz starostę Golonkę, ale ten odmówił rozmowy z "Krakowską". Przez rzecznika urzędu przekazał jedynie informację, że zabierze głos w tej sprawie na piątkowej sesji. Józef Broński i Józef Zygmunt oświadczyli, że absolutnie nie przyznają się do zarzutów stawianych przez radnych z komisji rewizyjnej.

- Jeździłem bardzo dużo, ale zawsze były to podróże związane z moimi obowiązkami służbowymi - tłumaczy Józef Broński. - Owszem, zdarzały się wyjazdy w weekend, na przykład na uroczystości dożynkowe. W tych przypadkach również jednak jechałem jako delegat starostwa. Teraz, gdy dostaję za to po głowie, byłbym roztropniejszy i za każdym razem wziąłbym potwierdzenie z miejsca, do którego się udawałem.
- Zwrócę koszty podróży, jeśli ktoś mi udowodni, że jechałem służbowym autem w celach prywatnych - powiedział nam wczoraj Józef Zygmunt. - Czuję się niewinny i postaram się oczyścić z podejrzeń. Rozważam wystąpienie na drogę sądową przeciwko radnym z komisji rewizyjnej, bo ich sugestie traktuję jako oszczerstwa.

Drastycznie zawyżone w dokumentach trasy przejazdów (na przykład podróż do Librantowej na dystansie 814 km!) to - jego zdaniem - efekt braku precyzyjnych wytycznych dotyczących dokumentowania wyjazdów. Jak twierdzi, nie wszystkie cele wpisywano w rejestr, zatem ów olbrzymi dystans mógł zawierać jakąś wcześniejszą podróż. - Myślałem, że wszystko jest w porządku, bo nigdy nie było uwag, co do dokumentacji wyjazdów - zarzeka się Zygmunt.

Zapytaliśmy, czy podobne obyczaje panują w tarnowskim starostwie. - Nie ma możliwości, aby ktokolwiek z zarządu naszego powiatu, łącznie ze starostą, pojechał w służbową podróż, po której w dokumentach nie byłoby śladu - powiedział nam Sebastian Fołta, rzecznik tarnowskiego starostwa. - Każdy musi wpisać, gdzie i w jakim celu się udaje. Konieczna jest też zgoda na wyjazd. Staroście wydaje ją sekretarz powiatu. Wszystko, łącznie z dystansem podróży, musi się zgadzać w dwóch rodzajach dokumentów: karcie przejazdu i zgłoszeniu podróży w sekretariacie starostwa.

Wybierz prezydenta Nowego Sącza. Oddaj głos już dziś

Zobacz także: Sądecczyzna: ruszyła kampania wyborcza PO

Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Zobacz, jak wygląda prawda o kryminalnej Małopolsce

60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na www.szumowski.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska