Do wielkiego pożaru doszło w sobotę wieczorem przy ul. Dworskiej w Izdebniku (pow. wadowicki).

W ogniu stanęły aż trzy budynki, znajdującego się w tym miejscu zabytkowego folwarku z dworem, w jednym z nich była lakiernia fabryki butów. Na jednym ze zdjęć, zrobionym podczas akcji gaszenia przez strażaków - ochotników z Wysokiej, widać, jak słupy czerwonego ognia pochłaniają budynek na którego drzwiach widniał napis informujący, że wybudowano go w 1900 roku.
Tak naprawdę jednak dwór w Izdebniku został wybudowany wcześniej, bo w XIX wieku, przez potomka Sasów. Dopiero potem dobudowywano jego kolejne elementy. Przed II wojną światową w części folwarku przy dworku mieściła się wytwórnia jarzębiaku i mleczarnia a w mieszkalnej części budynków po wojnie założono dom dla sierot. Dziś jest tu ośrodek im. Brata Alberta, przeznaczony, dla osób niepełnosprawnych intelektualnie.

Strażakom, którzy w nocy z soboty na niedzielę walczyli przez kilka godzin z ogniem udało się ocalić właśnie tę drugą część zabudowań. Personel i pensjonariusze mogą z powrotem bezpiecznie korzystać z obiektu. W porę udało się ich ewakuować z budynku podczas pożaru, a strażacy uniemożliwili, by ogień dotarł i tutaj.
Więcej o akcji strażaków i ewakuacji z Domu Pomocy:
Decyzje, co do pozostałych budynków podjąć ma Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego z Wadowic. To on zdecyduje, czy trzeba będzie je wyburzyć, lub czy też możliwa jest ich odbudowa.

Trwa ustalanie przyczyny pożaru i szacowanie strat zakładu produkującego podeszwy do butów, który mieścił się w folwarcznej części dworku. Już w niedzielę było wiadomo, że ten, duży zakład, spłonął niemal doszczętnie. Ogień pochłonął w sumie dwa budynki produkcyjne wraz z całym ich wyposażeniem, wszystkimi materiałami wraz z produktami przygotowanymi do sprzedaży.
Nie udało się nam porozmawiać z właścicielem firmy, ale nieoficjalnie wiadomo, że wartość budynku, który spłonął szacowana jest na ok. 500 tysięcy złotych, natomiast zniszczony sprzęt i materiały mogły być warte, co najmniej, kolejny milion złotych.
Gdyby nie skuteczne działania strażaków, te straty byłyby jeszcze wyższe
ocenia mł. bryg. Krzysztof Cieciak, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej z Wadowic.
W Izdebniku dziś nie mówi się o niczym innym
Na razie nie wiadomo, czy był to wypadek, przypadkowe zaprószenie ognia, czy też może celowe podpalenie. Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Wadowicach.
Policjanci oraz biegły z zakresu prowadzili swoje działania na miejscu zdarzenia
poinformowała Agnieszka Petek, rzecznik prasowy wadowickiej policji.
Dokumentacja została w poniedziałek (28.09.2020) przekazana do prokuratury, która przeanalizuje ustalenia śledczych oraz zapozna się z opinią biegłego. Na tę drugą trzeba jednak będzie poczekać co najmniej kilka dni, bo próbki pobrane na miejscu pożaru muszą jeszcze zostać zbadane.
Mieszkańcy wsi nie ukrywają, że są w ogromnym szoku a noc z soboty na niedzielę na długo zostanie im w pamięci.
- To był horror - opowiada opowiada pani Justyna z Izdebnika.
Strażacy z OSP prosili nas o zamknięcie okien w domach. Tłumaczyli, że z miejsca pogorzeliska wydzielają się substancje toksyczne z lakierów, które zagrażają zdrowiu. Byliśmy przerażeni. Ja nie mogłam spać całą noc. Byliśmy gotowi na to, że i nas w każdej chwili mogą ewakuować
dodaje.
- Panoramy Olkusza. Zobacz jak zmieniało się Srebrne Miasto na przestrzeni wieków
- Jesień w Małopolsce zachodniej. Gdzie warto wybrać się na spacer lub rower?
- Hokej. Re-Plast Unia Oświęcim wyrwała zwycięstwo Podhalu Nowy Targ
- Oświęcim. Powstaje nowy wielki parking i rondo przy ul. Fabrycznej
- Akcja grupy antyterrorystów na osiedlu Młodości w Chrzanowie
- Na ul. Bulwary nad Sołą budują luksusowe mieszkania. Zobaczcie wizualizacje
Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ
FLESZ - ZUS weryfikuje wypłacane świadczenia antykryzysowe
