Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożegnaliśmy Piotra Czuchtę

Halina Gajda
for.halina gajda
Do końca, mimo choroby, pomagał w organizacji Łemkowskiej Watry. Przez wiele lat sołtysował w Zdyni, zawsze otwarty na ludzkie problemy

W środę pożegnaliśmy Piotra Czuchtę, sołtysa Zdyni, wieloletniego starostę Łemkowskiej Watry. W tym roku został wyróżniony nagrodą Mosty Starosty za konsekwencję i zaangażowanie w dziele zachowania łemkowskiego dziedzictwa kulturowego. Zadzwoniłam do niego w lutym tego roku, chcąc umówić się na spotkanie. Odebrał w szpitalu: wrócę do domu, to pogadamy. Niech pani przyjedzie w weekend.

Jeszcze poinstruował, jak dojechać. Gdy w umówionym terminie przyjechałam na miejsce, akurat wychodził od niego młody człowiek. - Ciągle ktoś do mnie tu przyjeżdża, bo piszą jakieś prace i materiałów szukają - mówił.

Piotr Czuchta, postać dla Łemkowszczyzny jak ikona. Nie byłoby Watry bez niego. Traktował ją jak najukochańsze dziecko. Obojętnie, śnieg czy deszcz, wiatr czy skwar wychodził, by sprawdzić, czy wszystko w porządku, czy nikt nieproszony się nie pojawił, czy burza albo wichura nie poczyniła strat. Przed samym festiwalem nie wychodził z Watry. Pieczołowicie układał drewno, pniak po pniaku, draska po drasce. Żeby mieć pewność, że rozpali się zaraz po podłożeniu ognia.
- Bez tego festiwal byłby nieważny - podkreślał z pełną powagą.

Przez ponad dwadzieścia lat był sołtysem w Zdyni, prezesował tamtejszym druhom. Zresztą był jednym z założycieli OSP. Podkreślał, że w jego wsi nie może być sporów w Kargulowym wydaniu. Śmiał się, że do poróżnionych stron szedł z małym co nieco pod pachą i kompromis zawsze się znalazł.

- Usiłuję sobie przypomnieć kiedy po raz pierwszy zakodowało mi się w głowie, kim jest osoba, którą widzę, z którą rozmawiam. Papierosa to odpalał prawie jeden od drugiego, szczególnie gdy było dużo pracy. W słowach też nie przebierała, ale robił to z takim wdziękiem, że wypowiadane nabierały jakby innego wymiaru, znaczeniowo stawały się jakby lżejsze. I co najważniejsze, zawsze stawiał sprawę jasno, klarownie nawet za pomocą tych słów. Najczęściej ubrany wbrązowe spodnie i kwadratowe jak ekran telewizora okulary, po Zdyni woził się traktorem. Był zawsze uśmiechnięty - opowiada Natalia Hładyk, Łemkini, współorganizatorka Watry.

Wacław Szlanta Petra Czuchtę, bo tak mówili o nim Łemkowie, poznał ponad dwadzieścia lat temu.

- Uczyłem się od niego mądrości życiowej, nie takiej z książek, tylko takiej zwykłej, ludzkiej, ważniejszej niż ta spisana przez filozofów. Niezwykle odpowiedzialny, przyjazny, zaangażowany. Nawet w chorobie nie odpuszczał, przychodził z pomocą, podsuwał rozwiązania problemów, pomagał w organizacji festiwalu, zawsze wierny kulturze łemkowskiej. Żył Watrą do końca - mówi smutno.

Wszystkim będzie nam brakowało jego wsparcia, dobrego słowa i przyjacielskiego, ciepłego uśmiechu, którym zawsze obdarzał ludzi.

- Myślę, że gdyby na świecie było więcej takich ludzi jak pan Piotr, to ten świat byłby lepiej urządzony mówi na koniec Natalia Hładyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska