- Nie posiadamy jeszcze protokołu pokontrolnego, ale mogę powiedzieć, że inspektorzy istotnie stwierdzili nieprawidłowości - mówi Jolanta Pulchna, rzecznik Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ.
Inspektorzy funduszu w szpitalu im. Dietla pojawili się z kontrolą po otrzymaniu anonimowego zgłoszenia. Wynikało z niego, że ordynator oddziału chirurgii ogólnej kieruje zbyt wielu pacjentów na badanie rezonansowe. Wysyłani na rezonans mieli być nawet chorzy, którym takie badanie było niepotrzebne. Autor zawiadomienia zwrócił uwagę, że szpital w Krynicy nie posiada własnego sprzętu do takich badań. Placówka ma podpisaną umowę z firmą zewnętrzną Diagnostyka Obrazowa Bielecki i Guz, która wykonuje badania opłacane przez NFZ. Niepokój składającego zawiadomienie wzbudził fakt, że ordynator chirurgii prywatnie współpracuje z tą firmą. W Krajowym Rejestrze Sądowym figuruje teź jako osoba związana formalnie ze spółką.
- Nie będę niczego komentował - ucina rozmowę telefoniczną ordynator.- Prokurator nie postawił żadnych zarzutów, a o wynikach kontroli z NFZ nic mi nie wiadomo.
Jak informuje Jolanta Pulchna, zanim NFZ rozpoczął kontrolę w krynickim szpitalu, sprawą zajmowała się już prokuratura.
- Śledztwo jest prowadzone od września - mówi Zbigniew Gabryś, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu. - Wciąż badane są okoliczności.
Prokurator Jacek Tętnowski, kierownik działu śledczego, precyzuje, że postępowanie dotyczy operacji, które miały na celu wyłudzenie pieniędzy z NFZ. - Zbieranie dowodów potrwa jeszcze kilka miesięcy. Trzeba przesłuchać świadków, zabezpieczyć dokumentację medyczną - dodaje prokurator.
Szpital im. Dietla w Krynicy-Zdroju przesłał już do prokuratury karty historii chorób pacjentów, których skierowano na rezonans magnetyczny.
- Dopiero, gdy przeanalizujemy te dane, będziemy rozważać, czy postawić zarzuty - zastrzega Jacek Tętnowski.
Lekarz, który wydawał skierowania na badanie, jest znanym i poważanym chirurgiem w uzdrowisku. Pacjenci przyjeżdżają do niego z całego kraju. Od lat jest cenionym specjalistą w zakresie operacji metodą laparoskopii.
Dyrekcja szpitala do sprawy podchodzi z dystansem. O tymczasowym zawieszeniu chirurga na razie nie ma mowy.
- Konsekwencje można wyciągać dopiero, gdy potwierdzą się uchybienia - zauważa Sławomir Kmak, dyrektor szpitala powiatowego w Krynicy-Zdroju.
Nie ma zarzutów
Sławomir Kmak, dyrektor Szpitala im. Dietla w Krynicy-Zdroju:
Nasz szpital ma podpisaną umowę z firmą Bielecki i Guz od 2010 roku. Ta placówka wygrała przetarg. Jako dyrektora nie interesuje mnie, czy pracują tam moi lekarze. Liczy się, czy oferta firmy jest konkurencyjna.
Warto pamiętać, że na badania do firmy Bielecki i Guz trafiają pacjenci z całego szpitala, nie tylko z oddziału chirurgii.
Oczywiście, za diagnozę i skierowanie pacjenta na właściwe badania odpowiada lekarz. Jeśli okaże się, że w tym zakresie nastąpiły uchybienia, wyciągnę konsekwencje.
Na razie nie otrzymałem wyników kontroli z Narodowego Funduszu Zdrowia. Odniosę się, kiedy tylko dostanę protokół. Śledztwa wszczętego przez prokuratur także nie będę komentował, ponieważ nie postawiono nikomu żadnych zarzutów.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
