Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeginia - Imbramowice. Droga krzyżowa, którą idą tysiące ludzi. Na jej końcu jest ulga

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Uczestnicy 60-kilometrowej trasy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej Przeginia - Imbramowice przy ostatniej XIV stacji
Uczestnicy 60-kilometrowej trasy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej Przeginia - Imbramowice przy ostatniej XIV stacji Fot. Archiwum prywatne
W powiecie krakowskim tysiące osób przeszło 40 lub 60 kilometrów nocą, krętą droga, pod górę, przez las, w ciemności, chłodzie, trudzie, w samotności, milczeniu. - Ekstremalna droga krzyżowa zbliża do Boga. Uczy pokory - mówią jej uczestnicy.

Ktoś w oddali wyciąga ręce przed siebie. Widać wieże imbramowickiego Sanktuarium Męki Pańskiej, zaczynają błyszczeć w porannym słońcu. To cel nocnej wędrówki z Przegini, w trudzie, chłodzie, bólu, ciemnościach, śniegu, błocie, pod górę, po stromych zboczach, kamieniach, przez las, rowy, piaski. Trasa pokonana w milczeniu, samotności - sam na sam z Bogiem. Taka jest ekstremalna droga krzyżowa.

Tysiące ludzi idą na EDK. Tak jest od 2008 r., gdy ks. Jacek Stryczek zainicjował, ten sposób przeżywania Wielkiego Postu, przygotowania do Wielkanocy. Liczba edekowiczów - bo tak są nazywani - rośnie błyskawicznie. Są drogi w Polsce, Europie, idea szerzy się też na innych kontynentach.

Dylemat

Z Przegini w tym roku prowadziło pięć tras różnej długości i o różnym stopniu trudności. Przed wyjściem Konrad Kuba Zmysło, promotor idei EDK dawał ważną radę: - W czasie drogi nie zapomnijcie o Matce, o Matce Bożej. Zwłaszcza jeśli będzie wam ciężko.

Iść? Dylemat miało wielu. - Gdy szedłem pierwszy raz namówił mnie szwagier. Wybrał 60-kilometrową trasę z Miechowa do Czernej. Pomyślałem przejdę 30 może 40 kilometrów i wrócę do domu. Poszliśmy. Nad ranem w Ojcowie byliśmy bliscy rezygnacji. Z naprzeciwka szły dwie dziewczyny. Dokąd idziecie? - zapytaliśmy. Do Miechowa - padła odpowiedź. Tłumaczyliśmy im, że to daleko. Jedna z nich powiedziała, że dojdzie, choćby szła do poniedziałku. My też postanowiliśmy dojść do celu - opowiada pan Tomasz. Wówczas ich wędrówka trwała 17 godzin.

Adam Rusek z Jerzmanowic nie zastanawiał się czy iść, tylko którą trasę wybrać. Wspierał wolontariuszy EDK, którzy tyczyli i testowali trasy. Pomagał w przygotowaniu krzyży dla uczestników. Bo wybierając się w drogę trzeba zabrać ze sobą krzyż zbity z kawałków drewna, gałęzi leszczynowych lub brzozowych. Jedne krzyże mają 20 cm, inne ponad metr. Pan Adam ma wprawę w robieniu krzyży i dźwiganiu ich.

- Przed około 30 laty z krzyżem długości 2,5 metra i szerokości 1,5 metra przeszliśmy z bratem z Jerzmanowic do Kalwarii Zebrzydowskiej. Trasa liczyła 70 km - opowiada.

Tamto wyzwanie było większe niż ekstremalne drogi krzyżowe, na które teraz wyrusza co roku, podobnie jak wiele innych osób.

- Po co idziesz? Dlaczego? - zadaję pytania. - Sprawdzić się, modlić, szukać Boga, prosić, dziękować, rozważać mękę Jezusa - padają odpowiedzi.

Pomocnicy

Choć wielu ludzi idzie obok, trzeba przejść w milczeniu, znieść niewygody, zmęczenie. Gdy w drodze coś boli... - Ma boleć - słyszysz. Obawiasz się, że pobłądzisz? - Staraj się odnaleźć - mówią inni uczestnicy. Masz obawy, że nie podołasz, że nie pokonasz 40 lub 60 km nocą? Musi być trudno. Droga krzyżowa taka jest. Wybierasz ją na własną odpowiedzialność. Idziesz, bo chcesz. Przezwyciężasz trudności, modlisz się, doświadczasz obecności Boga. Po to jest ekstremalna droga krzyżowa.

Błądzę, już na początku. W oddali widać światła latarek. Młode małżeństwo Marysia i Łukasz wskazują trasę rodzinie, rodzicom, krewnym. Mieszkają niedaleko, znają okolicę. Tak po cichu wybieram ich za przewodników. Przyjęli to, na zakrętach i skrzyżowaniach oglądają się, sprawdzają, czy każdy z tej ich rozproszonej grupy wie, którędy iść. Prowadzą i jak mówią - na tej drodze integrują swoją rodzinę.

- W ubiegłym roku też byliśmy całą rodziną. Ja się teraz nie wybierałam. Ale Łukasz chciał iść, miał takie postanowienie wielkopostne. I znów ruszyliśmy całą rodziną - mówi Marysia. Przyznaje, że to okazja do modlitwy i dostrzeżenia piękna okolicy, zobaczenia np. wschodu słońca nad Ojcowskim Parkiem Narodowym.

Refleksja

Pan Jan wyczerpany usiadł pod krzyżem. - Nasza droga jest łatwa - mówi, choć nad ranem nogi odmawiają mu posłuszeństwa. - Można usiąść, chociaż droga krzyżowa, to nie czas na odpoczynek. Ekstremalna, ale nie da się jej porównać z tą, którą przeszedł Chrystus. Nas nikt nie biczuje na trasie, nie pluje, nie urąga, nie pogania. Przeciwnie. Upadniesz - zaraz ktoś podbiega, pomaga wstać. Zabrakło ci wody, ktoś da ci swoją - dzieli się refleksją, nawet nie podnosząc głowy ze zmęczenia.

W Imbramowicach są i tacy, którzy przeszli 70 kilometrów, choć żadna z dróg z Przegini aż tyle nie liczyła.

- Pobłądziliśmy... a właściwie to Pan Bóg odebrał sobie to, co obiecaliśmy podejmując wyzwanie. Szliśmy 60-kilometrową trasą, ale na początku poszliśmy trochę na skróty. Zyskaliśmy niewiele, jakieś 200 metrów. Potem pod koniec zamiast milczeć, zagadaliśmy się. Wtedy weszliśmy na niewłaściwy szlak i po dłuższej wędrówce musieliśmy zawracać. Łącznie nadrobiliśmy 10 kilometrów, chyba ten sposób musieliśmy odpłacić za te oszukańcze skróty i rozmowy na trasie EDK - wzrusza ramionami pan Józef.

Co jest na końcu ekstremalnej drogi krzyżowej? Co czuje ten, kto przeszedł. - Ulgę - mówi pani Basia z Sanki w gminie Krzeszowice.

Wielu czeka na wysłuchanie, zrozumienie, na owoce tego trudu. Jednego owocu każdy już doświadczył - pokory wobec siebie, swoich słabości, ludzi, natury i Boga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Przeginia - Imbramowice. Droga krzyżowa, którą idą tysiące ludzi. Na jej końcu jest ulga - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska