Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez sprzeczne decyzje urzędników powstała myjnia, która zatruwa życie mieszkańców

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
Mariusz Rosiek i Beata Zipser czują się oszukani przez urzędników, którzy przekonywali, że obok ich domów stanie murowana myjnia.  - Wybudowano wiatę, a my przeżywamy horror - mówią
Mariusz Rosiek i Beata Zipser czują się oszukani przez urzędników, którzy przekonywali, że obok ich domów stanie murowana myjnia. - Wybudowano wiatę, a my przeżywamy horror - mówią Katarzyna Gajdosz
Wojewoda nakazał wstrzymać budowę myjni, bo miała być obiektem zamkniętym, a powstała wiata. Nadzór budowlany pozwolił uruchomić interes. - Urzędy zgotowały nam horror - mówią Rośkowie

Sprawdził się czarny scenariusz dla mieszkańców ul. Marcinkowickiej w Nowym Sączu. Pomiędzy domami rodziny Rośków i Zipserów uruchomiono bezdotykową myjnię samochodową.

- Skończyła się nasza sielanka. Hałas dochodzący z myjni jest nie do zniesienia. Weekendu w ogrodzie już nie spędzimy - żali się Mariusz Rosiek.

Siedem lat temu wyprowadził się z żoną z blokowiska do spokojnej dzielnicy domków jednorodzinnych, żeby odpocząć od hałasu. - A teraz urzędnicy zgotowali nam takie piekło - dodaje pan Mariusz.

Ustalali warunki

Sąsiadujący ze sobą Rośkowie i Zipserowie latem ubiegłego roku dowiedzieli się, że na działce między ich domami ma powstać myjnia samochodowa. Inwestor miał nawet zabrać ich do Brzeznej i pokazać, jak ona będzie wyglądać.

- Wyobraziłam sobie hałas, zapach detergentów w powietrzu i zachlapane okna - wspomina Beata Zipser. Na otwartą myjnię, w formie jedynie zadaszonej wiaty nie chciała wyrazić zgody. Zastrzeżenia przekazała do Wydziału Architektury i Budownictwa w Nowym Sączu.

- Byliśmy przeciwko tej inwestycji, ale urzędnicy nas przekonywali, że myjnia nie będzie dla nas uciążliwa - mówi Mariusz Rosiek. Opowiada, że podczas ich spotkania w Wydziale Architektury, dyrektor Mirosław Trzupek osobiście szkicował, jak myjnia będzie wyglądać. - Przekonywał, że będzie mieściła się w zamkniętym budynku. Jego pracownik podał nawet jako przykład, żeby nam to zobrazować, myjnię przy ul. Węgierskiej obok stacji paliw - relacjonuje Mariusz Rosiek.

Dlatego sąsiedzi zgodzili się na inwestycję obok swoich domów. Uspokoił ich zapis w warunkach zabudowy, który mówił, że myjnia ma być „zabudowana pełnymi, murowanymi przegrodami i zadaszona”.

- Zwłaszcza, że wielokrotnie dopytywaliśmy jeszcze później urzędników, czy to oznacza, że przegrody myjni, między które wjeżdżać będą samochody, będą miały murowane ściany. Zapewniano, że tak - mówi Rosiek.

Gdy na początku kwietnia ruszyła budowa, dowiedział się, że inwestor otrzymał zgodę na myjnię w formie wolno stojących wiat. Od nich domy Zipserów i Rośków miały być oddzielone jedynie murem.

Naruszone prawo

- Czujemy się oszukani. Dyrektor negocjował z nami warunki budowy, a później podpisał zgodę na powstanie zupełnie innej myjni. Naszym zdaniem sprzecznej z zapisami warunków zabudowy - mówi Rosiek, który swój sprzeciw wyraził w pismach wysłanych do prezydenta miasta i wojewody.

Zanim Zipserowie i Rośkowie doczekali się reakcji ze strony Urzędu Wojewódzkiego, inwestor dokończył budowę myjni. - Uspokoiliśmy się jednak, że do jej otwarcia nie dojdzie, gdy 15 września otrzymaliśmy od wojewody pismo, w którym stwierdził nieważność decyzji o zatwierdzeniu projektu budowlanego myjni.

Wydał też postanowienie o wstrzymaniu wykonania decyzji o pozwoleniu na budowę - opowiada Rosiek.

Wojewoda uznał, że zezwolenie na budowę myjni w formie wolno stojących wiat narusza przepisy prawa budowlanego. Mając taki dokument w ręce, Rośkowie i Zipserowie liczyli, że prędzej doczekają się rozbiórki powstałego obiektu, niż jego uruchomienia.

- Tymczasem tydzień później myjnię otwarto i rozpoczął się horror, którego próbowaliśmy uniknąć - mówi Beata Zipser, skarżąc się na uciążliwe sąsiedztwo działającej przez całą dobę myjni.

- Mur, który wybudowano w granicach naszych działek, nie chroni nas ani od hałasu, ani od detergentów, które, gdy tylko zawieje silniejszy wiatr, lądują na szybach naszego domu - mówi Zipser.

Zdaniem mieszkańców Marcinkowickiej władze miasta powinny natychmiast nakazać zamknięcie myjni.

- Kto w ogóle wydał pozwolenie na otwarcie? Miasto w pierwszej kolejności powinno dbać o interes mieszkańców, a tymczasem urzędnicy nas lekceważą - oburza się Mariusz Rosiek.

Myjnia może działać

Agata Sajdak, właścicielka myjni mówi jedynie, że działa zgodnie z przepisami i pozwoleniami, a od niekorzystnej decyzji wojewody przysługuje jej odwołanie.

Krzysztof Marcinkiewicz, rzecznik prasowy Urzędu Wojewódzkiego, zastrzega, że decyzja wojewody nie jest ostateczna i wpłynęło już od niej odwołanie do Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Warszawie. Zaznacza jednak, że od chwili wejścia w życie postanowienia wojewody, nie mogła być wydana decyzja o pozwoleniu na użytkowanie myjni. - Jeśli jednak Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał zgodę wcześniej, czyli przed datą wstrzymania wykonania pozwolenia na budowę, myjnię można było uruchomić - dodaje Marcinkiewicz.

Jak nas informuje Krzysztof Witowski, rzecznik prasowy prezydenta miasta, tak właśnie w tym wypadku było, bo 9 września inwestor złożył do PINB kompletną dokumentację związaną z zakończeniem robót budowlanych. - Zgodnie z przepisami po 14 dniach mógł przystąpić do użytkowania obiektu - mówi rzecznik. Dodaje, że nadzór budowlany nie miał podstaw do wniesienia sprzeciwu. Nie ma też w tym przypadku podstaw do zamknięcia myjni.

Dalsze losy inwestycji i mieszkańców zależą więc teraz od decyzji Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska