Jakie będzie miał Pan cele w 2017 roku w nowej grupie Bora-Hansgrohe?
Giro d’Italia. Koledzy powiedzieli, że będą jechać na moje konto. Chcieli, żebym wystąpił też we Vuelcie Espana, ale wolałem Tour de France. Będzie mnie widać w ucieczkach i w walce o zwycięstwa etapowe. Chciałbym też wrócić na polskie ziemie i powalczyć w Tour de Pologne. Dla ekipy będzie ważne to, by wygrywać wyścigi klasyczne. Po to sięgnięto po Petera Sagana, a ja i Koenig mamy walczyć na wyścigach etapowych. Chciałbym skończyć jeden z wielkich tourów w pierwszej trójce, a przynajmniej w pierwszej piątce.
Uwolnił się Pan od Alberto Contadora, w którego cieniu Pan pozostawał?
Nie powiem w ten sposób. To bardzo dobry zawodnik, zasługuje na szacunek, wygrał dziewięć wielkich tourów (dwie wygrane mu odebrano po stwierdzeniu dopingu – przyp. żuk). To jeden z najlepszych kolarzy na świecie. Wiele się od niego nauczyłem, ale przyszedł taki czas w karierze, że muszę iść swoją drogą. Mam 27 lat. Zwłaszcza, że przechodzimy do nowej ekipy w dobrze znanym polsko-słowackim towarzystwie.
A co z trenerem?
Od półtora roku pracuję z Hiszpanem Patxi Vilą, mamy bardzo dobry kontakt. Też poszedł z nami do Bory. Fajnie, że nie muszę zmieniać toku treningu. Poznał mnie już na tyle, że widzi we mnie potencjał. Zawsze powtarza, że nie mogę spocząć na laurach, muszę polepszyć swoje wyniki. Wie, jak to zrobić. Muszę go tylko słuchać.
Cały wywiad z Rafałem Majką w czwartkowym wydaniu gazety.