Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RAŚ kontra GOWIN, czyli ostry konflikt w krakowskiej Platformie

Redakcja
fot. archiwum
"Tacy sami, a ściana między nami..." . O ostrym konflikcie dwóch liderów małopolskiej Platformy Obywatelskiej - pisze Marek Bartosik.

Wielki Małopolski konflikt w Platformie Obywatelskiej

Teoretycznie są jak dwie połówki tego samego jabłka. Jeden jest świetny i skuteczny w pracy organizacyjnej, drugi znakomity w występach medialnych. Poza tym łączą ich konserwatywne poglądy, bliskość z Kościołem, nawet stosunek (entuzjastyczny) do piłki nożnej. Powinni więc razem tworzyć w małopolskiej Platformie Obywatelskiej tandem uzupełniających się liderów.

A jednak toczą wojnę na polityczną śmierć i życie, w której - jak ocenia jeden z tutejszych politologów - nie bierze się jeńców. Co tak naprawdę dzieli Jarosława Gowina i Ireneusza Rasia, czyli najbardziej rozpoznawalnego polityka tej partii z regionu i szefa jej wojewódzkich struktur?
Najbardziej wyrazistym przejawem ich konfliktu była niedawna wojna o obecność Gowina na liście platformianych kandydatów do Sejmu.

Przez wiele tygodni trwały próby "zesłania" tego polityka na listę do Senatu. Ostatecznie znalazło się dla niego trzecie miejsce na liście sejmowej, a Ireneusz Raś wystartuje z jej miejsca pierwszego.
Czy to oznacza, że porozumieli się, pogadali od politycznego choćby serca, wypili razem piwo?
Absolutnie nie. I to nie tylko dlatego, że Jarosław Gowin czasem tylko zamoczy usta w czerwonym winie. Raczej obaj wzajemnie pogodzili się z aktualną rangą rywala. O trwałym porozumieniu mowy nie ma.

Cztery lata temu...
Ireneuszowi Rasiowi nie może wyjść z głowy wspomnienie sprzed czterech lat.
Wtedy też były układane partyjne listy. Na czele krakowskiej miał stać Jan Rokita. Ten uzależnił jednak swój start od tego, by na drugim miejscu krakowskiej listy PO do Sejmu znalazł się Ireneusz Raś, a kandydatem do Senatu był Jarosław Gowin.

Z takim celem Rokita miał pojechać do Warszawy. Tego dnia telewizje podały jednak informacje, że Rokita uzależnia swój start od zgody Rasia na to, by jego nazwisko znalazło się na 6. miejscu. Ta informacja "żyła" kilka godzin. Potem przykrył ją autentyczny hit: rezygnacja Rokity z udziału w polityce.

Raś jest przeświadczony, że za zmianą stanowiska Rokity stał Gowin.
- Wtedy straciłem zaufanie do Gowina. Jak zobaczyłem ten pasek na ekranie, to zrozumiałem, że mogę latami pracować dla Krakowa, dla liderów, ale jak nie zbuduję sobie własnej pozycji, to zawsze będę do tyłu - tłumaczy dzisiaj. Jarosław Gowin nie chce wskazać jakiegoś wydarzenia, które doprowadziło do konfliktu z młodszym o 11 lat szefem regionu PO.

- Ireneusz Raś złamał kilka naszych porozumień - mówi tylko. Protestuje też przeciwko interpretacjom psychologicznym, według których on jest dotknięty kompleksem intelektualnej wyższości, a jego rywal wręcz przeciwnie - niższości. Przynajmniej w tej części, która ma jego dotyczyć. Mówi raczej o barierze kulturowej, jaka ich dzieli.

Znalazł ich Jan Rokita

Tak naprawdę obaj zawdzięczają swojej miejsce w wielkiej polityce właśnie Janowi Rokicie. To on w 2005 roku, a więc w czasach swej olbrzymiej roli w krakowskiej PO, im obu zaproponował start w wyborach parlamentarnych. Rasiowi odległe 10. miejsce na liście PO do Sejmu, Gowinowi do Senatu w ramach układu POPiS.
Propozycja Rokity zastała Rasia, kiedy miał wprawdzie tylko 33 lata, ale za sobą już bogatą, i to rozpoczętą od samego dołu drabiny, przeszłość polityczną.
Skończył historię na Papieskiej Akademii Teologicznej, wcześniej był bliski wstąpienia do seminarium, ale ostatecznie nie poszedł drogą swego starszego brata Dariusza, dzisiaj sekretarza kardynała Dziwisza.
Jako 26-latek wystartował w pierwszych wyborach - do rady nowohuckiej dzielnicy Bieńczyce, gdzie się wychował. Wybory wygrał, został przewodniczącym rady. W 1993 zapisał się do Porozumienia Centrum. Potem przystąpił do Prawa i Sprawiedliwości.

Z jej listy w 2002 roku zdobył w nowohuckim okręgu mandat w radzie całego już Krakowa. Na zwycięstwa w Nowej Hucie mógł liczyć, bo dał się poznać jako polityk, który pracuje na rzecz dzielnicy i rozwiązuje jej realne problemy. Ale politykiem poczuł się dopiero rok później. Jako przywódca grupy radnych PiS odszedł wtedy z nimi z klubu tej partii, wszedł w koalicję z PO, która dzięki temu przejęła władzę w radzie. A potem przyszła poselska propozycja Jana Rokity z 2005 roku.

Hełm, tarcza, Gowin

- Toczy się wojna o Polskę. Jak jest wojna, to mężczyzna zakłada hełm, bierze tarczę, miecz i rusza do boju - taki sens miały patetyczne słowa, jakimi Jan Rokita wiosną 2005 roku przemawiał do Jarosława Gowina, by przekonać go, iż powinien kandydować do Senatu.

Przyjęcie propozycji startu do Senatu oznaczało pierwszy krok Gowina w polityce, jeśli nie liczyć jego dawnego zaangażowania w kampanię prezydencką Tadeusza Mazowieckiego. W 2005 roku był już rektorem wymyślonej przez siebie i założonej przez wydawnictwo "Znak" Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera.

Miał za sobą pracę w "Tygodniku Powszechnym", przez wiele lat był redaktorem naczelnym miesięcznika "Znak". Skończył filozofię na UJ, był uczniem ks. Tischnera. Był stypendystą Cambridge, dawno temu obronił doktorat.

Gowin wypracował sobie pozycję uznanego w mediach ogólnopolskich publicysty, autora cenionych książek o pozycji Kościoła w demokratycznej Polsce. To polityka wyciągnęła więc po niego ręce, choć z drugiej strony Gowin był jej zainteresowaniem wyraźnie ucieszony. Medialna sprawność nakręcała jego popularność, ale także zazdrość wśród działaczy Platformy Obywatelskiej.
Po wejściu do Senatu umiejętnie wykorzystał swój atut.

Rywal dla Ziobry

Kiedy więc w 2007 roku tuż przed wyborami odejście Jana Rokity postawiło PO w bardzo trudnej sytuacji braku lidera w Krakowie, nazwisko Gowina okazało się dla partii wybawieniem. Miała rywala dla Zbigniewa Ziobry.
Gowin w ciągu dwóch lat w Senacie zdobył pozycję jednego z najbardziej znanych polityków PO.
Potem na długi czas zapewnił sobie pozycję człowieka, któremu wolno więcej. Pozwalał sobie na krytykę władz PO. Tolerancja dla jego osobnego głosu jednak zdecydowanie spadła, gdy chyba przeszarżował z krytyką po wyborach do Europarlamentu.

Mistrz organizacji
Ireneusz Raś jest mistrzem pracy organizacyjnej i ma za sobą spore sukcesy. W ciągu roku ustabilizował sytuację w małopolskiej Platformie, której struktury został przecież po licznych konfliktach rozwiązane parę lat temu decyzją partyjnej centrali. W ubiegłym roku w wyborach samorządowych doprowadził do odbicia Małopolski z rąk PiS.

Nie udało mu się jednak dotąd spełnić swego marzenia, by walczyć o prezydenturę Krakowa.
Przeciwnikiem takich jego aspiracji był m.in. Jarosław Gowin, który forsował wojewodę Stanisława Kracika

Za organizacyjną pracą nie przepada wizjoner Gowin. Jednak to Gowin ma kwalifikacje na lokomotywę krakowskiej listy. Bardzo chętnie spotyka się z wyborcami, nawet w odległych miejscowościach okręgu.

Kto lokomotywą?

Cztery lata temu jako "jedynka" zdobył dziesięć razy więcej głosów niż Ireneusz Raś, który ostatecznie wylądował wtedy na trzecim jej miejscu.
- Z ubolewaniem patrzyłem, że Ireneusz Raś robi wiele, by wypchnąć mnie z listy poselskiej. Mniejsza o moje ambicje, ale z punktu widzenia interesów naszej partii i jej środowiska konserwatywnego to był błąd - podkreśla Gowin.

Raś milcząco dziś przyznaje, że tak naprawdę nigdy nie liczył, że uda mu się zesłać rywala na listę do Senatu. Wygląda na to, że miała to być jedynie forma nacisku na pewnego swej pozycji wśród wyborców posła, który nie zdoła przeforsować ustawy o in vitro.
Ireneusz Raś powtarza argument o senatorskim temperamencie i stosunku do pracy parlamentarnej Gowina.

- Zmiana ordynacji spowodowała, że musieliśmy zacząć myśleć o tym, by dobrze porozstawiać na listach najbardziej rozpoznawalne osoby w regionie - tłumaczy. Zbiegło się to z ze zmianą pozycji Gowina w PO.

Poseł długo uchodził za człowieka, którego łączą z Donaldem Tuskiem specjalne stosunki. W ubiegłym roku jednak nagle musiał zawrzeć sojusz z Grzegorzem Schetyną, który - oględnie mówiąc - wcześniej nie był jego sojusznikiem.

Raś przyznaje, że w pomyśle skierowania Gowina do Senatu miał poparcie w centrali PO. Podkreśla jednak, że decyzja o umieszczeniu go na trzecim miejscu zapadła w Krakowie.

Doktorów będzie dwóch

Jarosław Gowin przed kamerami zachowuje pewność siebie, jednak znalazł się w defensywie.
Co będzie jednak, gdy okaże się, że choć jego ostentacyjny konserwatyzm zraził do niego wielu wyborców sprzed czterech lat, to jednak poparcia wystarczy mu na to, by startując z trzeciego miejsca wyraźnie pokonać lidera listy i szefa PO w Małopolsce?

Ireneusz Raś twierdzi, że to nie będzie miało znaczenia. Sam Gowin uważa, że siła pierwszego miejsca na liście jest tak wielka, iż to mało prawdopodobne. Ireneusz Raś nastawiony jest na długą, twardą rywalizację z Gowinem. Gotów jest nawet założyć się, że w ciągu dwóch lat on też obroni doktorat.

Kraków: rozpoczęła się**rekrutacja na studia 2011**

Chcesz iść za darmo do Parku Wodnego w Krakowie? **Rozdajemy bilety**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Wszystko o Euro2012 na**www.drogadoeuro2012.pl**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska