Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Renata Knapik-Miazga: Igrzyska? Na razie myślę o urlopie

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Renata Knapik-Miazga (pierwsza z prawej) z dumą prezentuje brązowy medal
Renata Knapik-Miazga (pierwsza z prawej) z dumą prezentuje brązowy medal Polski Związek Szermierki
Renata Knapik-Miazga, szpadzistka AZS AWF Kraków wraz z koleżankami z reprezentacji wywalczyła brązowy medal mistrzostw świata w Kairze.

Czy ten brązowy medal to niespodzianka, czy planowany sukces?

Do mistrzostw świata podchodziłam z dużymi aspiracjami indywidualnymi. Wiadomo, że w szpadzie jest tak wyrównana konkurencja, że nie da się wszystkiego przewidzieć, ale przyjechałam do Egiptu w bardzo dobrej dyspozycji, z olbrzymią wolą walki, która się po trzech dniach skończyła, ponieważ dostałam „zemsty faraona”, nie przespałam nocy, a potem spędziłam w łóżku cały następny dzień. Wyszłam na planszę, wygrałam swoją pierwszą walkę o awans do „32”, w drugiej prowadziłam, ale potem po prostu zabrakło sił. Musiałam to zaakceptować, chociaż nie było mi łatwo.

A potem po dniu przerwy był turniej drużynowy.

Tak, zaczęłyśmy zmagania drużynowe. Musiałam uważać na to, co jem, bo oprócz ryżu, krakersów nie byłam w stanie nic jeść. Piłam coca-colę i starałam się jak najwięcej węglowodanów dostarczyć organizmowi, bo wiedziałam, że forma jest wysoka i muszą wrócić do niej. Jeśli chodzi o aspiracje drużynowe, to w tym składzie walczyłyśmy pierwszy raz. Dla trzech dziewczyn był to debiut na mistrzostwach świata. Kamila Pytka tylko raz startowała indywidualnie. Nic by się nie stało, gdyby się nam powinęła noga.

No właśnie, drużyna olimpijska przestała istnieć – Aleksandra Jarecka skupiła się na pracy zawodowej, poza tym jest w ciąży. A co z pozostałymi zawodniczkami?

Ewa Trzebińska urodziła dziecko i wróci do sportu, Magdalena Piekarska jest w ciąży. Był więc na MŚ nowy skład. Ranking miałyśmy dość wysoki i miałyśmy dzięki temu łatwe mecze. Wierzyłam, że stać nas na wiele, ale wszystkie czynniki musiałyby się ułożyć. Prawdopodobieństwo tego, że wszystkie będziemy walczyć równo jest małe. Najpierw pokonałyśmy Zjednoczone Emiraty Arabskie 45:20, potem Czeszki 45:26. Następnie przyszło starcie z USA, z którymi już dwukrotnie przegrywałyśmy w tym sezonie. One walczą po igrzyskach w tym samym składzie, doświadczenia jako team miały więcej. Ale Martyna Swatowska walczy już fajnie, wiedziałam, na co mnie stać i wierzyłam w resztę zespołu. Magda Pawłowska nigdy nie walczyła w drużynie, ale była świetnie dysponowana. Wiedziałem, że wejście do najlepszej czwórki jest dla nas wielkim, ale jednocześnie realnym celem. Wygrałyśmy ostatecznie 40:35. Potem przyszła Korea Południowa. Rywalki były bardzo zdeterminowane. Wygrywały wysoko i nie odpuszczały na krok. Potem wywalczyły mistrzostwo, jedna z nich wywalczyła indywidualny tytuł. Liderką listy kwalifikacyjnej jest inna Koreanka, trzecia jest w „16”, a czwarta wygrywała PŚ. Generalnie, jest to bardzo mocny i wyrównany zespół. Ciężko było z nimi nawiązać walkę, skończyło się 28:45. Do meczu o 3. miejsce podeszłyśmy zadaniowo.

Na pani spoczywała bardzo duża odpowiedzialność, jako tej najbardziej doświadczonej i kończącej walki.

Jeśli nie na mnie, to na kim? Mam największe doświadczenie, wiedziałam, że muszę dziewczynom pokazać, że dam sobie radę. Po walce Martyny wyszłyśmy na plus i wiadomo było, z jakim bagażem emocjonalnym wychodzi Francuzka do walki ze mną. Prowadziłam, ona wyrównała, ale zachowując spokój wiedziałam, że mam więcej możliwości. Nie denerwowałam się, nie ma czasu na emocje. Mimo, że rywalka doprowadziła do remisu w ostatniej sekundzie. Gdybym się cofnęła, może nie byłoby tego trafienia… W dodatkowym czasie to ja musiałam zadać jej trafienie. Ona musiała odwrócić taktykę. Znamy się długo, ona wie, że ja jestem lepszym defensorem, a teraz musiałam wykonać działania zaczepne. Jedno było trafienie obopólne, potem trafiłam. Minuta to nie jest dużo, ale też nie jest mało. Ten medal uważam za niesamowity wynik. Drużyna pokazała dużą siłę, mimo że nie byłyśmy faworytkami. Gdybyśmy były czwarte, mogłybyśmy wracać z podniesionymi głowami, a wszystko co udało się ponadto było wielkim sukcesem. To fajny medal, zupełnie inny, niż te poprzednie. Debiut na MŚ i zdobycie medalu to coś wielkiego. Czuję się usatysfakcjonowana, bo mimo przeciwności losu stanęłam na wysokości zadania.

Wróciła radość z uprawiania szermierki, bo po igrzyskach był smutek, rozczarowanie. Myślała pani o końcu kariery?

Szermierka to taki sport w którym bardzo trudno zdobyć medal MŚ czy ME i żyć z niej zawodowo więc takie myśli są co roku. To nie jest nic wyjątkowego.

Tym bardziej, jak jest nieudany start?

Skupiłabym się na tym, by pomyśleć, co mogłoby się wydarzyć, by na igrzyskach było lepiej. Przegrałyśmy w sportowej walce, jak się potem okazało, z mistrzyniami olimpijskimi. Jest istotna kwestia, co zrobi się z tym doświadczeniem. Nie skupiałam się na tym sezonie, na Pucharach Świata, chciałam spędzić trochę czasu z mężem. Nie mogę powiedzieć, że mam zły sezon, bo w trzech PŚ byłam w finałach. Moim priorytetem w tym roku był dom. Startu na igrzyskach nie odbieram w kategorii porażki. Zrobiłam wszystko, co mogłam. Natomiast koszt pracy i wyrzeczenia się wszystkiego dookoła, żeby mieć szansę walki o medal wpędził mnie w taką sytuację, że zaczęłam być bardziej zadaniowa niż mogłam być. Dużą trudnością było podejście z entuzjazmem do tego sezonu. Nie było wiele startów. Nadal jestem w najlepszej „16”, nie musiałam walczyć w eliminacjach. Potem startowałam, by utrzymać się w tym gronie. Trochę mnie męczyła końcówka sezonu. Mistrzostwa Europy nie wyszły, przegrałam walkę indywidualną, przegrałyśmy w drużynie z Ukrainą o wejście do czwórki. Porem zaczęłam myśleć pozytywnie o MŚ. I zrobiłyśmy coś wielkiego. Nie mamy wielu medali z MŚ, myślę tu o całym polskim sporcie olimpijskim. Trzeba się więc z nich cieszyć. Przy pomocy i wsparciu wielu ludzi w Krakowie – pani psycholog Marzanny Herzig i trenera Radosława Zawrotniaka udało się wrócić na właściwe tory i dzięki dziewczynom, które walczyły bez trwogi, zdobyłyśmy medal. I ten wynik będzie miał wpływ na to, z jakiego pułapu będziemy przystępowały do kwalifikacji olimpijskich. Medal liczy się do rankingu będziemy miały dobrą drogę w kwalifikacjach.

Za dwa lata igrzyska olimpijskie w Paryżu. One są priorytetem?

Nie wiem… Na razie priorytetem jest wyjazd na wakacje.

Za rok Igrzyska Europejskie w Krakowie, to będzie jedna z kwalifikacji olimpijskich.

Tak, będą rozgrywane jako mistrzostwa Europy. To nie będzie jedyna szansa, kwalifikujemy się cały rok, od końca kwietnia. Najważniejsze będą MŚ, które liczą się podwójnie.

Wracam do pytania o Paryż. Gdyby on nie był ważny, to pewnie pani by już nie walczyła…

Musi się złożyć kilka rzeczy. Jestem już dojrzałym, już nie najmłodszym zawodnikiem. Wiem, że mój poziom jest światowy, ale to jest sport, część życia. Jeśli ono jest zaburzone, moja podstawowa potrzeba – bezpieczeństwo nie jest zagwarantowana, to nie będę szaleńcem.

Ma pani sponsorów, pomoc Polskiego Związku Szermierki?

Nie chcę na ten temat mówić. Kariera szermiercza mnie nauczyła tego, że masz to, co sobie wywalczysz. Nie ma żadnego systemu, wiceprezes PZSz mówi to na głos. Pewnie gdybym chciała trenować, a nie miała za co żyć, to Związek by mi pomógł. Mam wykształcenie, potrafię robić to, czego się nauczyłam, prowadzę klub sportowy. Najważniejsza dla mnie jest rodzina i potrzeba bezpieczeństwa. Mam wielką motywację do sportu, kocham szermierkę. Zrobiłam wszystko przed igrzyskami, poświęciłam rodzinę przed Tokio i nie zrobię tego drugi raz.

Jest system stypendialny?

Jest ministerialny system. Zdobywając medal mistrzostw świata mamy stypendia, jestem ambasadorem sportu Krakowa. Mam wiele medali, od 2016 r. co roku mam medal MŚ lub ME. To co udało się wywalczyć to mam. Incydentalnie pomagały mi firmy. Np. przed mistrzostwami świata miałam taką sytuację, że miałam stypendium do marca. Nie mogę spokojnie czekać, trudno w tej sytuacji mówić o sporcie zawodowym. Wiem dobrze, jakie są moje potrzeby. Cele muszą wynikać z nich. Jeśli będę uważać, że start w Igrzyskach Europejskich czy Igrzyskach Olimpijskich to jest ryzyko, który zaburzy moje bezpieczeństwo, czyli coś co robię ponad siły, to nie zaryzykuję. Na razie się nad tym nie zastanawiam, jadę na wakacje. Mąż bardzo mnie wspiera w realizacji moich celów. To jest na granicy szaleństw, to co się działo przed igrzyskami. Poświęcanie wszystkiego, balansowanie na granicy. Zdaję sobie sprawę, że mam olbrzymie doświadczenie, olbrzymie umiejętności, jestem w „16” na świecie, tylko… Postawić na jednej szali igrzyska, szanse na medal, choć nikt nam go nie zagwarantuje, postawić na to, poświęcić się, bo nie da się tego zrobić na pół gwizdka, a na drugiej szali położyć życie, rodzinę i wszystko, to nie jestem gotowa na to, by wybrać pierwszą opcję. Zobaczymy jednak, co przyniesie następny rok.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska