W tym meczu Adam Nawałka wrócił do ustawienia z jednym napastnikiem, a był nim oczywiście Robert Lewandowski. Powód był dla wszystkich zrozumiały - Arkadiusz Milik nie jest jeszcze w wysokiej formie, kilka miesięcy rehabilitacji dało mu się we znaki i w Napoli gra nieregularnie, wciąż ma kłopoty z odzyskaniem miejsca w składzie.
WIDEO: Robert Lewandowski: Przewaga nad pozostałymi zespołami nie daje nam awansu
Źródło: AIP
Przez 40 minut można było nad tym ubolewać, ale wtedy „Lewy” wziął sprawy w swoje ręce. Faulowany nakładką przez Stefana Savicia kilka metrów przed polem karnym postanowił osobiście wymierzyć sprawiedliwość. Perfekcyjne uderzenia z rzutów wolnych to nowa specjalność napastnika Bayernu Monachium, o czym tym razem przekonał się Mladen Bozović. Trafiając do siatki, Lewandowski został pierwszym w historii polskim piłkarzem, który zdobywał gole w sześciu kolejnych meczach, na dodatek w spotkaniach o punkty.
Prowadzenie dodało Polakom pewności siebie. Wcześniej bowiem nie wszystko układało się po ich myśli. Wobec braku kontuzjowanego Grzegorza Krychowiaka, selekcjoner zdecydował się na ustawienie w środku boiska wiślaka Krzysztofa Mączyńskiego, obok niego Karola Linettego, a przed nimi Piotra Zielińskiego. Czarnogórcy kilka razy wyprowadzili ich w pole, ale nie miało to poważnych konsekwencji. Najgroźniejszą sytuację gospodarze stworzyli po stałym fragmencie gry. Fatos Beqiraj uderzył piłkę głową, stojąc siedem metrów przed bramką i Łukasz Fabiański musiał pokazać swój kunszt. Trener Nawałka postawił na golkipera Swansea, co nie powinno dziwić, skoro jest on numerem 1 w kadrze od wielu miesięcy, niemniej przed meczem nieco więcej szans dawano Wojciechowi Szczęsnemu, który przeżywa złoty okres w Romie.
Po godzinie gry Lewandowski powinien był zdobyć drugiego gola, bo w ciągu kilkudziesięciu sekund miał aż dwie stuprocentowe sytuacje. Niewykorzystanie ich miało bardzo gorzki smak. Czarnogórcy bowiem, choć osłabieni brakiem czołowych obrońców i Stevana Joveticia z Sevilli, postawili twarde warunki i atakowali coraz śmielej. W drugiej połowie Savić strzelił tuż obok bramki, a jeszcze lepszą okazję zmarnował Stefan Mugosa, uprzedzając Artura Jędrzejczyka i przenosząc piłkę nad poprzeczkę. Kilka minut później Mugosa już się nie pomylił. Po dośrodkowaniu Damira Kojasevicia strzelił głową w taki sposób, że Fabiański był bezradny. Stoperzy kompletnie zawiedli, zostawiając Czarnogórca bez krycia.
Po tym golu Polacy potracili głowy, co o mały włos nie skończyło się utratą drugiego. Najpierw piłka przeleciała między rękami Fabiańskiego, a po rzucie rożnym Aleksandar Sofranac minimalnie chybił. Na dodatek żółta kartka, jaką otrzymał Kamil Glik oznacza, że obrońca Monaco nie wystąpi w rewanżowym meczu z Rumunią, co jest poważnym osłabieniem dla naszej drużyny.
Przed występem w Podgoricy Lewandowski został zapytany o to, czy biało-czerwoni tworzą już drużynę, na którą można liczyć w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji.
- Potrafimy utrzymywać wysoką dyspozycję, ale zdarzają się nam także słabsze mecze - przyznał. Mecz niedzielny, czwarty z rzędu wygrany w eliminacjach mundialu, wykazał prawdziwość tych słów. Czarnogórcy grali futbol mało efektowny, za to bardzo dla nas niewygodny. Przejęli inicjatywę, wydawało się, że osiągną cel. Wtedy jednak klasę pokazali Piotr Zieliński i Łukasz Piszczek. Pierwszy podał piłkę w pole karne, drugi uprzedził Bozovicia i przerzucił nad nim futbolówkę.
Drugi stracony gol podciął skrzydła gospodarzom. Już się nie podnieśli, a Polacy, choć porozbijani, po końcowym gwizdku mogli podnieść ręce w geście triumfu. Do Rosji coraz bliżej. Tym bardziej, że w drugim meczu naszej grupy, Rumunia - Dania, padł bezbramkowy remis.
Czarnogóra - Polska 1:2 (0:1)
Bramki: **0:1 Lewandowski 40, 1:1 Mugosa 63, 1:2 Piszczek 82.
Czarnogóra: Bozović - Marusić (90+2 Vucinić), SavićI, SofranacI Stojković - VesovićI, Vukcević, Scekić (86 Djordević), Kojasević (81 Ivanić) - MugosaI, Beqiraj.
Polska: Fabiański - Piszczek, GlikI, Pazdan, Jędrzejczyk - Błaszczykowski, Linetty (79 Teodorczyk), Mączyński (90+2 Cionek), Zieliński, Grosicki (90+5 Peszko) - Lewandowski.
Sędziował: Viktor Kassai (Węgry). Widzów: 17 000.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska