Wisła ruszyła na rywali z takim impetem, jakby chciała ten mecz rozstrzygnąć w pierwszej połowie. I bardzo szybko stworzyła sobie stuprocentową okazję na gola, a nawet dwie w jednej, bo w 2 min najpierw z bliska strzelał Angel Rodado, a uderzenie kolegi dobijał Bartosz Jaroch, który trafił w słupek.
Po chwili mieliśmy przerwę spowodowaną odpaleniem rac przez kibiców i zadymieniem boiska, ale to nie zmniejszyło impetu Wisły. Ta atakowała dalej. I miała sytuację za sytuacją. W 14 min z bliska obok bramki strzelał Angel Rodado. W 17 min z dystansu uderzył Frederico Duarte, ale Marek Kozioł obronił. W 19 min po strzale Angela Baeny piłkę na rzut rożny wybił z linii bramkowej Tomasz Wełna. W 23 min głową po rzucie rożnym strzelał nad bramką Angel Rodado. I wreszcie 26 min i najlepsza przed przerwą okazja na gola, gdy Wisła wyszła z szybkim atakiem, w efekcie którego sam na sam z Markiem Koziołem znalazł się Angel Rodado. A może inaczej - nie tyle sam na sam, co na bramkarza Kotwicy biegło dwóch wislaków. Rodado mógł kończyć sam, mógł podać do lepiej ustawionego Łukasza Zwolińskiego, który miałby już pustą bramkę przed sobą. Hiszpan zdecydował się na strzał i trafił w bramkarza…
Chwilę później mieliśmy jeszcze strzał głową Rafał Mikulca - niecelny. Po tej nawałnicy, która trwała około pół godziny Wisła nieco zwolniła, jakby chciała złapać oddech na końcówkę pierwszej połowy, w której rzeczywiście zaatakowała raz jeszcze. I znów miała swoje szanse, ale jakość strzałów Jamesa Igbekeme i Frederico Duarte była po prostu fatalna. Szczególnie Portugalczyka. Efekt był taki, że mimo przygniatającej przewagi Wisły we wszystkich statystykach w tej najważniejszej mieliśmy po pierwszych 45 minutach remis.
Po pierwszej połowie bramek nie było, a na początku drugiej połowy mieliśmy sytuację pod bramką Wisły. Z bliska strzelał Filip Kozłowski, próbował go zatrzymać Wiktor Biedrzycki i po bardzo długim sprawdzaniu sędzia odgwizdał rzut karny po zagraniu ręką wiślaka. Z jedenastu metrów pewnym strzałem do siatki piłkę posłał Denys Faworow.
Wisła szybko wróciła do gry. Cztery minuty później po rzucie rożnym goście za krótko wybili piłkę, zebrali ją wiślacy, a Marko Poletanović dośrodkował w pole karne, gdzie głową uderzył Alan Uryga i mieliśmy remis 1:1.
Krakowianie atakowali dalej, a w 64 min znów sędzia musiał skorzystać z systemu VAR. Tym razem podyktował rzut karny dla Wisły po zagraniu ręką Tomasza Wełny. I znów mieliśmy pewny strzał z jedenastu metrów, tym razem w wykonaniu Angela Rodado.
Niestety, Hiszpan niewiele później opuszczał boisko z grymasem bólu na twarzy i kontuzjowanym barkiem. Na ile poważny to uraz, dopiero się okaże.
A na boisku Olivier Sukiennicki, który zastąpił Rodado w 74 min napędził atak Wisły, po którym dośrodkował Tamas Kiss, a Łukasz Zwoliński w stuprocentowej sytuacji strzelił głową wprost w bramkarza Kotwicy. Chwilę później krakowianie wyszli z szybkim atakiem, ale w polu karnym powstrzymany został Tamas Kiss. W 80 min w polu karnym szarżował Rafał Mikulec, a swoją akcję zakończył strzałem w słupek.
Wisła powinna ten mecz zamknąć wcześniej, ale marnowała sytuację za sytuacją, więc do końca był to dla niej mecz mocno nerwowy. Ostatecznie udało się krakowianom „dowieźć” nikłe prowadzenie do końca.
Wisła Kraków - Kotwica Kołobrzeg 2:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Faworow 51 karny, 1:1 Uryga 55, 2:1 Rodado 65 karny.
Wisła: Letkiewicz - Jaroch, Uryga, Biedrzycki, Mikulec - Poletanović (63 Duda), Igbekeme (82 Carbo) - Baena (63 Kiss), Rodado (71 Sukiennicki), Duarte (82 Kuziemka) - Zwoliński.
Kotwica: Kozioł – Faworow, Cywiński (87 Kostewycz), Wełna, Musolitin – Kurowski (84 Lasek), Kort (66 Ramos), Oliveira, Kozłowski (87 Skiba), Kreković – Sadowskij (46 Cucos).
Sędziował: Jacek Małyszek (Lublin). Żółte kartki: Biedrzycki, Sukiennicki - Musolitin. Czerwona kartka: Faworow (90+3, faul). Widzów: 18 922.
