- Czytamy w projekcie rozporządzenia, że głównym celem proponowanych rozwiązań jest poszerzenie oferty żywieniowej sklepików szkolnych. Według nas, celem nowego rozporządzenia powinno być zdrowie i ochrona dzieci - przekonuje Emilia Chmura, która działa w stowarzyszeniu Zdrowe Żywienie Małych Wrocławian.
Rodzice przekonują, że nowe rozporządzenie wprowadza zwiększoną ilość cukru w napojach mlecznych, jogurtach i deserach. - Na 100 ml może być nawet 15 gram cukru - mówi Emilia Chmura. Rodzice protestują także przeciwko smakowym napojom mlecznym z karagenem (to rakotwórcza substancja zagęszczająca), bezcukrowym gumom do żucia, w których również mogą być rakotwórcze substancje słodzące oraz przeciwko polepszaczom i konserwantom, których będzie można dodawać do jedzenia. - Wiadomo, że jeżeli coś nie jest zabronione, to będzie dozwolone, a tego nie chcemy - przekonuje Emilia Chmura. Rodziców niepokoi także to, że w projekcie rozporządzenia nie ma podanych minimalnych ilości spożycia owoców i warzyw.
Członkowie stowarzyszenie uważają również, że przez zapisy nowego rozporządzenia w zakresie zbiorowego żywienia, firmy cateringowe mogą serwować dzieciom niezdrowie posiłki. - Nie ma żadnych konkretnych norm. Trzy strony zastąpiono jednym zdaniem, które o niczym nie przesądza - uważają rodzice, walczący o zdrowie żywienie małych wrocławian.
O tym wszystkim napisali do ministra zdrowia, mając nadzieję, że ten projekt rozporządzenia nie wejdzie w życie. - Rozporządzenie, które obecnie obowiązuje wymaga zmian i korekt, ale jest świetną bazą do nanoszenia poprawek. Nowe przepisy mogą wylać dziecko z kąpielą i cofnąć nas do punktu wyjścia - przekonuje radna Katarzyna Obara-Kowalska, która od początku walczyła wspólnie z rodzicami o to, żeby dzieci jadły zdrowo w szkołach i przedszkolach.
Przypomnijmy, że po zmianach z 2015 roku uczniowie mogą kupić w sklepiku kanapki, ale tylko z pełnoziarnistego pieczywa. Wędlina musi zawierać minimum 70 procent mięsa i nie więcej niż 10 g tłuszczu w 100 g gotowego produktu. W kanapkach mogą być także ryby, jaja i ser, byle nie topiony. Uczniowie mogą zapomnieć o dodatkach do kanapek, takich jak majonez, sosy czy ketchup. Zamiast słodkich soków i gazowanych napojów uczniowie mogą kupić jogurty, kefiry i maślanki. Z półek zniknęły także słodkie batony i uwielbiane przez dzieci chipsy. Zastąpiły je owoce i warzywa. Do tej pory zamknięto we wrocławskich szkołach 15 sklepików i bufetów oraz zlikwidowano 12 automatów z napojami i jedzeniem.
Równolegle do przepisów ministerialnych, Wrocław stworzył swoją „księgę zdrowego żywienia”. Wspólnie ze specjalistami i rodzicami opracowano wskazówki dotyczące przygotowania jadłospisów czy ofert dla firm cateringowych. I tak, jadłospisy w szkołach są przygotowywane na każdą porę roku, uwzględniają produkty sezonowe oraz gramaturę poszczególnych składników posiłków. Jadłospisy zatwierdza dietetyk. Radna Katarzyna Obara-Kowalska bardzo dobrze ocenia zmiany we wrocławskich placówkach edukacyjnych. - To chyba jedyny taki przykład w Polsce, gdzie wspólnie nowe zasady opracowali urzędnicy z rodzicami. System się sprawdza, a dzieci mają w szkołach i przedszkolach zdrowe, ale także i smaczne jedzenie - mówi radna.