Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozum, zaniechanie, kłamstwo?

Jerzy Surdykowski
archiwum
Za dwa dni rocznica katastrofy smoleńskiej. Już trzecia z kolei. Dawno minął czas żałoby, ale od rozstrzygnięcia sprawy i rzetelnej odpowiedzi na niepokojące pytania wciąż daleko. Pytają mnie także tutaj w Australii, głównie Polacy, ale i ludzie miejscowi, którzy słyszeli o polskich kłótniach i dramatach, lecz niewiele wiedzą. Co odpowiadać? A przede wszystkim co o tym myśleć, jak oceniać w swoim sumieniu? Był zamach, czy tylko zaniedbania i obustronny bałagan? Ocena tragicznie przerwanej prezydentury nie ma tu nic do rzeczy. Kraj, w którym nagle ginie prawie sto osób, w większości wybitnych i zasiadających na najwyższych piętrach władzy, otrzymuje cios prawie wojenny.

Pamięć o tym, że sprawnie otrząsnęliśmy się z szoku, że obyło się bez walki o władzę i obezwładnienia państwa, też nie odpowiada na żadne z pytań. Podziwiam tych, którzy uważają, że wiedzą wszystko i nie targają nimi wątpliwości: z jednej strony posła Macierewicza i jego profesorów, z drugiej bezkrytycznych zwolenników wyjaśnień zaprezentowanych przez komisję Jerzego Millera. No i oczywiście Jarosława Kaczyńskiego, który twierdzi, że obecną Polskę ufundowano na kłamstwie smoleńskim, tak jak PRL na kłamstwie katyńskim. Bo o raporcie generaliny Anodiny, zrzucającej winę na stronę polską, nie warto wspominać. Ruska prawda - jak powiada pewien mój znajomy pochodzenia kresowego.

Bowiem strona rządowa od początku postępowała tak, jakby sama chciała te wątpliwości sprowokować. Przede wszystkim po co kłamano o rzekomo dobrej współpracy ze stroną rosyjską, o udziale polskich lekarzy w identyfikacji zwłok, a polskich prokuratorów w czynnościach śledczych. Potem zarówno premier Tusk, jak i ówczesna minister zdrowia, a obecna marszałek Sejmu, powinni czerwienić się ze wstydu, gdy trzeba było zamieniać miejscami nieboszczyków w grobach, gdy okazało się, że polscy prokuratorzy przystąpili do dokładnego badania sławetnej brzozy prawie trzy lata po katastrofie.

O pomniejszych wpadkach nie wspomnę. Ale słowo "przepraszam" nigdy nie padło, nikt się nie czerwienił, nikomu nie wyrósł nos Pinokia. To kłamstwo smoleńskie, obciążające osoby pełniące dzisiaj najwyższe funkcje w państwie, wystarczyło, aby podważyć zaufanie do wszystkiego, co potem twierdziła strona rządowa.

To prawda, że strona PiS-owska opowiadała od początku bzdury, np. o wybuchu na pokładzie, strzelaninie w miejscu katastrofy, o rozpylonym helu - tyle warte co domniemania o UFO, ale opozycji więcej wolno. O tym powinna wiedzieć strona rządowa w demokratycznym państwie i być przygotowana na ataki. Ale komisję Millera rozwiązano, śledztwo prokuratorskie z natury rzeczy otoczone jest tajemnicą, nie ma komu odpowiadać na zarzuty i spiskowe teorie. Kłamstwo smoleńskie płynie więc dziś z obu stron, nic nie stawia mu tamy, w odwrocie jest tylko rozum, który domaga się wyjaśnień udokumentowanych.

To prawda, że nie ma podstawy prawnej do umiędzynarodowienia śledztwa, ale Polska mogła na własną rękę powołać zespół uznanych w świecie ekspertów, którzy w sposób naukowy i jawny zbadaliby hipotezy, wyprowadziliby wnioski z układu szczątków samolotu. Dziś bowiem nie ma komu odpowiadać na teorie profesora prowincjonalnego uniwersyteciku w Ohio, który nie ma dość odwagi, by spotkać się z polskimi prokuratorami nawet w towarzystwie amerykańskiego konsula, a swoje domniemania prezentuje tylko na politycznych wiecach. A jak powiadał Goebbels - mentor wszystkich oszustów - kłamstwo powtarzane wiele razy stopniowo staje się prawdą.

Abym uwierzył w hipotezę o zamachu, Macierewicz i jego eksperci muszą odpowiedzieć na jedno pytanie: dlaczego samolot tuż przed domniemanym wybuchem znalazł się tak nisko przy tak fatalnej pogodzie? Co sprawiło, że piloci podjęli ryzyko, graniczące z samobójstwem? Bo twierdzenie, że sprowadziła ich tam strona rosyjska, jest bzdurą: jeśli ktoś radzi żebyś wsadził rękę do rozpalonego pieca, nie zrobisz tego, bo z doświadczenia wiesz co się stanie. Piloci wiedzieli, jaka jest pogoda, jak fatalne jest wyposażenie lotniska i jak marna może być jego obsługa. A więc dlaczego?

W sprawie smoleńskiej - tak jak w wielu innych sprawach bez zadowalającej odpowiedzi - rozum z trudem płynie w oceanie zaniechań, bałaganu i kłamstwa, więc zazwyczaj tonie.

Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska