Nieprzedawnianie dotyczy również sprawców zbrodni popełnianych obecnie przez Rosjan na Ukrainie. Tam, gdzie mówimy o zbrodniach ludobójstwa z czasów drugiej wojny światowej - niemieckich, sowieckich, o zbrodniach OUN-UPA – biologia powoduje, że praktycznie nie żyją już niemal wszyscy uczestnicy i sprawcy tych zbrodni. A więc Ci, których prawo międzynarodowe powinno ścigać i wymuszać pociąganie do odpowiedzialności. Różnie z tym bywało. M.in. sowieccy oprawcy do końca mieli zapewnioną ochronę ze strony Moskwy.
Jednak pozostaje ważne wyzwanie edukacyjne. Związane już nie tylko z rozliczeniem przeszłości. Wyzwaniem tym jest solidna pamięć o ofiarach, nazywanie po imieniu i piętnowanie sprawców zbrodni. Konwencja stwierdza, że „skuteczne karanie zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości stanowi ważny czynnik w zapobieganiu takim zbrodniom, ochronie praw człowieka i podstawowych swobód, zwiększaniu zaufania, rozwoju współpracy między narodami i popieraniu międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa”. Pamięć i prawda spełniają podobne funkcje.
Dzisiaj niekiedy słychać głosy, że nie jest dobry czas o tym, żeby przypominać o ludobójstwie z Wołynia i Galicji Wschodniej. Argument? Skorzysta z tego propaganda Putina. To katastrofalny błąd w myśleniu. Rosja skorzysta tylko i wyłącznie wtedy, kiedy okazałoby się, że jesteśmy tacy jak ona w manipulacji faktami. Jeśli byśmy stosowali praktykę potępiania jednych ludobójstw, przy jednoczesnym przemilczaniu innych – bylibyśmy jak propaganda rosyjska, która takie „obrabianie historii” uczyniła flagowym narzędziem uzasadniania bieżącej polityki.
Polska ma moralny i prawny obowiązek kultywowania pamięci o wszystkich obywatelach II Rzeczypospolitej, którzy stali się ofiarami zbrodni. I obowiązek nazywania po imieniu sprawców. To także obowiązek piętnowania jakichkolwiek form gloryfikacji zbrodniarzy czy w kraju czy za granicą. Bez dzielenia na „wygodne” i „niewygodne”. Również dlatego, że to „stanowi ważny czynnik w zapobieganiu takim zbrodniom, ochronie praw człowieka”.
Takie podejście nas różni od Kremla.
