Maria Świder, beskidzka przewodniczka, która na co dzień oprowadza kuracjuszy po beskidzkim zdroju, ze śmiechem komentuje, że pierwsze pytanie, które teraz słyszy brzmi: są rydze?
- W poszukiwaniu przysmaku potrafią pójść w las i nie zważają na nic – że zimno, że błoto – opowiada. - Ci, którym zdarzyło się przyjechać na turnus bez górskich butów, jadą do Uścia Gorlickiego i kupują po prostu kalosze. Bez nich nie ma się co wybierać, bo lekkie buty można co najwyżej zgubić – dodaje.
Rydzom potrzebne są trzy okoliczności
Najbardziej zatwardziałych w leśno-grzybowych bojach wysyła więc na poszukiwania do Bielicznej, Huty Wysowskiej, w okolice Blechnarki. Wracają później z pełnymi koszami, torbami i wszystkim, w co da się upchnąć rydzowe zdobycze. Parcie jest tak duże, że jedno z sanatorium udostępniło nawet kuracjuszom pomieszczenie, w którym mogą wstępnie oczyścić grzyby.
- Rydzom do rośnięcia potrzebne są trzy okoliczności: wilgoć, zimno i ciemno. Jesienna aura, zwłaszcza w ostatnich dniach, doskonale się na to wszystko składa – dodaje.
I podpowiada: najlepiej szukać w leśnych zagłębieniach, jarach.
- Jak jeszcze popada i temperatura spadnie, to wysyp powinien być – dodaje Maria Świder.

Rudo będzie jeszcze przez kilka dni
Grzybowe prognozy potwierdza Eugeniusz Liana. Właśnie był na Pustym Polu w Sękowej. Spędził tam niewiele ponad godzinę i nazbierał kosz rydzów.
-Prawdziwków już za bardzo nie uświadczy, ale rydzów to naprawdę dużo jest. Młode, zdrowie, chrupiące. Idealne do słoika. Do tego marynatka i na przekąskę będą idealne – komentuje.
Gdzie oprócz Sękowej szukać? Proponuje Pętną. Wedle jego relacji, nawet nie trzeba się zapuszczać w głęboki las, wystarczą krzaki na jego brzegu.
- Wysyp potrwa jeszcze przez parę dni – ocenia.
Zbierają i zarabiają. Ale trzeba się postarać
Rydzowych maniaków niczym magnes, przyciągają lasy wokół Zdyni, Uścia Gorlickiego i Kwiatonia. Monika Wąsacz, mieszkanka Zdyni, grzybiarka mówi: szaleńczy wysyp.
- Z tego co mi opowiadają, to niektórzy potrafią wynieść po kilkanaście kilogramów dziennie – relacjonuje. - I całkiem nieźle na tym zarabiają – dodaje.
Rzeczywiście, cena w skupie to 10 złotych za kilogram z zastrzeżeniem, że grzyby nie mogą być bardzo mokre.