Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Niemiec: Niech pije, byle grał?

Ryszard Niemiec
Pić albo nie pić? - oto jest pytanie iście hamletowskie, a piłkarska Polska próbuje znaleźć na nie racjonalną odpowiedź… Problem pojawił się zgoła niespodziewanie, nazajutrz po październikowej sesji występów narodowej reprezentacji. Reporterzy „Przeglądu Sportowego”, w ramach poczynań dziennikarstwa śledczego, dotarli do informacji o enklawie Sodomy i Gomory w drużynie Nawałki.

Nieliczna, alkoholowa frakcja, złożona ponoć z bramkarza i napastnika, świętującego debiut w kadrze, mocno dała w szyję, a że głowy nie zdzierżyły, sprzątaczki w warszawskim hotelu nie mogły odczyścić perskiego dywanu z Dzierżoniowa. Ratujący się przed finalnym skutkiem drastycznego odpływu czytelników „PS”, wykazał się należną desperacją i ujawnił poważne naruszenie regulaminu hotelowego (zakłócanie nocnej ciszy) i odstępstwa od etycznego kodeksu, obowiązującego reprezentantów.

O złamaniu zaleceń szefostwa kadry co do diety oraz sztywnej listy przyjmowanych napojów nie ma sensu w tym miejscu wspominać, bo to oczywista oczywistość. Za informacyjną przysługę koledzy z „PS” wystawili Nawałce rachunek moralny i oczekują publicznie ogłoszonej satysfakcji. Nasz selekcjoner wzorując się na postawie Nixona, który nie podziękował reporterom Washington Post, Bernsteinowi i Woodwardowi, za aferę Watergate, uznał, że korzyści z publikacji wyniósł jedynie dziennik.

Zawodników uderzył mocno po kieszeni, czym wywołał święte oburzenie w niektórych kręgach o pryncypialnym nastawieniu. Zwolennicy twardej pedagogiki, wyznający konieczność surowej penalizacji autorów drinkowania, pochopnie przyjęli za pewnik tezę o niepijącej kadrze, jako o najwyższym stopniu profesjonalizmu i higieny życia sportowego. Zmyliła ich 8-letnia prohibicja, jaką zaliczyli kadrowicze od czasu hotelowych ekscesów we Lwowie, jeszcze za kadencji „Siwego Tulipana” Leo Beenhakkera… Tymczasem znawcy futbolowej obyczajowości, wychodząc z założenia o ludycznym, czyli zabawowym charakterze wyczynu sportowego, trafnie zauważają, że także piłkarzom trudno niekiedy przejść od meczowej fazy obciążenia psychicznego do pomeczowego luziku bez odpowiedniego wspomagania.

Jest nim niekiedy alkohol. Etos polskiego futbolu oparty, między innymi, na zbiorowej pamięci takich piłkarzy jak Wilimowski, Pohl, Kohut i Monica, nie wyklucza możliwości łączenia artyzmu i ciągu na bramkę a pociągiem do flaszki. Nawet jeśli znane powiedzenie, opisujące kunszt i charakter słynnego reprezentanta z Górnika: ”Ernest pije, ale gra!”, idzie w zapomnienie, to o jego przetrwanie postarała się, modna ostatnio, piłkarska proza pijacko-biograficzna.

Jej autorzy, sięgając pełną garścią po tworzywo dokumentacyjne, jakim są życiorysy znanych piłkarzy, ukazują losy ich zmagań z alkoholem, których niektóre fragmenty ocierają się o specyficzny heroizm i mącą w głowach młodych czytelników. Z tej taniej, podrzędnej literatury wynika, niestety, przesłanie z gruntu fałszywe: o wielkiej piłce, której zwykle towarzyszy gorzała!

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ryszard Niemiec: Niech pije, byle grał? - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska