Wielka szkoda, że w czasie tych wielomiesięcznych debat nie zdołano ukazać tego, co na dziś jest dla Polski istotne i na czym wszyscy powinniśmy się skupić, by to osiągnąć, nawet gdyby nas to wiele kosztowało. To jest klasyczne patrzenie na dobro państwa, które jest dobrem wspólnym i dla którego pomnożenia powinniśmy wszyscy pracować, nawet z uszczupleniem osobistych korzyści, bo tylko w ten sposób, pozornie tracąc, w rzeczywistości wszyscy zyskujemy. Ta walka o władzę nie skończyła się z rozstrzygniętymi wyborami, ona trwa nadal, ale na jakiś czas przekazała w ręce tych, którzy wygrali, możliwości sterowania państwem i jego wielorakimi politykami, według pomysłów zwycięzców.
Zostawmy jednak tę ważną, ale jednak nie najważniejszą perspektywę życia, nie tylko dla Polaków, ale też dla każdego człowieka, by przybliżyć sobie i przemyśleć ten jego aspekt, który wykracza poza miary ocen ludzkich, jest niezależny od demokratycznych wyborów, a dotyczy jedynie naszego rozliczenia z Bogiem, w tym tego za kogo się mamy, co robimy i do jakich zdążamy celów.
Jasne, że wchodzę tutaj na ścieżkę, która wymaga wiary w istnienie życia wiecznego, że życie ludzkie na tej ziemi jest tylko częścią ludzkiej egzystencji, a śmierć fizyczna nie jest całkowitym unicestwieniem osoby ludzkiej. Taką perspektywę daje nam wiara w zmartwychwstanie człowieka, wysłużone przez przyjście na świat Chrystusa, przyjęcie przez Niego naszego człowieczeństwa po to, by jako prawdziwy Bóg, ale i prawdziwy człowiek mógł spłacić Ojcu dług za grzechy ludzkie i dać każdemu człowiekowi, który w Niego wierzy, nadzieję osiągnięcia życia wiecznego.
W najbliższych dniach udajemy się na cmentarze, by spotkać się w inny sposób niż dotąd z naszymi zmarłymi, krewnymi, znajomymi. To wyraz pamięci i tęsknoty za brakiem ich obecności wśród nas, ale także nowy sposób obcowania z nimi, który ma sens tylko wtedy, gdy wierzymy, że mówimy z kimś kto żyje, na pewno nie tak jak wówczas, kiedy spotykaliśmy się tutaj na ziemi, ale nawiązując z nimi duchową łączność, wspólnotę innego rodzaju, która pozwala nam w modlitwie szukać z nimi właściwych i skutecznych kanałów łączności. Gdybyśmy tak nie myśleli, wszelka łączność z nimi byłaby bałamutnym udawaniem.
Śmierć jest urzeczywistnieniem takiej sytuacji, z którą żyjąc na ziemi spotykamy się na co dzień, ale nie zawsze potrafimy ją właściwie rozeznać i wykorzystać. Myśląc o sobie, o sensie życia, naszego istnienia, odczuwamy coś, czego nie potrafimy zdefiniować, bliżej określić, a zaledwie możemy mgliście opisać. Ogarnia nas zarówno bojaźń i niemoc wobec tego, co znajduje się wokół nas, wobec potęgi Natury i wszechświata w stosunku do naszej kruchości i małości. Z drugiej strony, jesteśmy zafascynowani tym ogromem, który nas wciąga, budzi podziw i ciekawość, pragnienie szczęścia i wielkości.
Człowiek religijny widzi w tych dwóch przeżyciach Boga Stwórcę i Zbawcę człowieka, który daje mu się odczuć jako podwójne Mysterium: tremendum i fascinosum. Kto jednak kocha Boga, swojego Ojca, nie ma powodu, by się Go bać!