Na trop Marcina S. z Zakopanego strażnicy graniczni wpadli podsłuchując inne osoby. Z informacji wynikało, że 28-latek ma dostęp do broni, kupuje ją prawdopodobnie na Słowacji.
Strażnicy graniczni w 2009 r. przygotowali operację specjalną o kryptonimie „Snajper”. Podali się za biznesmenów, którzy szukają działki na Podhalu. Wspomnieli, że mają problem z dłużnikiem i potrzebują „klamki”, czyli broni palnej. Marcin S. podchwycił temat i sprzedał im kilka sztuk broni z amunicją. Zaopatrywał się w nią u znajomego Słowaka.
O podejrzanych kontaktach Marcina S. dowiedzieli się też policjanci z CentralnegoBiura Śledczego. I podjęli wobec niego równoczesną operację specjalną zakupu broni i narkotyków o kryptonimie „Bursztyn”.
Prowadzono ją m.in. w Zakopanem i Mikołajkach na północy Polski. Z Marcinem S. spotkali się tam gangsterzy z Litwy o ps. „Andriej”, „Adrian” i „Witia”. Faktycznie byli to polscy i litewscy policjanci działający pod przykryciem.
W sumie w zdobyciu dowodów przeciwko handlarzowi bronią było zaangażowanych 10 takich tajnych agentów. Marcin S. ufał im na tyle, że sprzedawał im też narkotyki: amfetaminę i tabletki ekstasy. Otworzył agencję towarzyską w Zakopanem i chciał sprowadzić tam kilka kobiet zza wschodniej granicy.
Oferował po 400 euro za import każdej z pań. Rzekomi gangsterzy, w tym „Witia”, pojawili się z dwiema kobietami. To też oczywiście były litewskie policjantki, biorące udział w tajnej operacji. Wcześniej Marcin S. ze wspólnikami dostał ich fotografie, na których funkcjonariuszki były przedstawione jako prostytutki. Nabywcy z Polski wyrażali uznanie na temat urody kobiet.
Policjanci i strażnicy graniczni jednego dnia, 1 lutego 2010 r., zakończyli obie operacje specjalne. W hotelu „Nosalowy Dwór” zatrzymano podejrzanych. W sumie ujęto tego dnia 10 osób, przejęto kilkanaście sztuk broni, w tym karabiny CZ skorpion, amunicję.
Marcin S. przyznał się do nielegalnego handlu bronią i narkotykami, ale nie do kierowania gangiem, bo i taki zarzut mu postawiono. Za broń i narkotyki został prawomocnie skazany na 20 miesięcy więzienia. Sąd nie przyjął, by wraz z innymi mężczyznami tworzył zorganizowaną grupę przestępczą.
Po uchyleniu części wyroku sądecki sąd zajmował się wątkiem handlu kobietami przez oskarżonych Marcina S., Bartłomieja K. i Stanisława K. oraz kupnem narkotyków przez Roberta M. Wszyscy mężczyźni zostali uniewinnieni od tych zarzutów.
Sąd stanął na stanowisku, że wobec tych oskarżonych nie jest możliwe wykorzystanie dowodów uzyskanych w ramach tajnej operacji w zakresie handlu ludźmi, gdyż nie zachowano niezbędnych warunków dopuszczalności takiej akcji. Ten błąd funkcjonariuszy uniemożliwia wykorzystanie w procesie zdobytych materiałów.
- Nie jest możliwe zaakceptowanie stanu, w którym funkcjonariusze państwa, a więc władzy publicznej, mogliby gromadzić materiał dowodowy wbrew obowiązującemu prawu. A na podstawie tego materiału obywatele mogliby ponosić odpowiedzialność karną - zauważył sąd.
Podkreślał, że bezprawnie policjanci rozszerzyli zakres tajnej operacji. Mieli sygnały o nielegalnych transakcjach bronią i narkotykami, ale już nie o handlu kobietami.
Zdaniem sądu, warunkiem istotnym zarządzenia tajnej operacji wobec oskarżonych było posiadanie przez policję wiarygodnej informacji o takim przestępstwie przez nich już dokonanym, a nie dopiero rozważanym. Tego warunku nie spełniono, bo nie było dowodów na to, że Marcin S. i jego kompani już wcześniej handlowali kobietami.