Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądecczyzna: biznesmen porwany, a sprawa umorzona

Krzysztof Sakowski
ANDRZEJ BANAŚ
Czwartkowy poranek 5 listopada 2009 roku śni się po nocach Markowi Gawronowi, właścicielowi firmy budowlanej z Krużlowej Wyżnej, do dziś.

- Jechałem około godziny siódmej rano samochodem do Urzędu Miasta w Bobowej. Zatrzymało mnie trzech mężczyzn. Poprosili o podwiezienie. Zgodziłem się - opowiada Gawron. Autostopowicze wsiedli do samochodu. - Zdążyłem przejechać może jakieś pół kilometra. Co było dalej, nie wiem - rozkłada ręce Gawron. Twierdzi, że odzyskał świadomość o północy, uświadamiając sobie, że został porwany.

- Ocknąłem się na tylnym siedzeniu swojego samochodu. Byłem rozebrany do pasa - komentuje Gawron.
Opowiada, że gdy trochę ochłonął, pojechał w kierunku komisariatu policji w Bobowej, ale zastał zamknięte drzwi. Spróbował zatem zgłosić zdarzenie policjantom z Korzennej, lecz tutaj również pocałował klamkę komisariatu.

Wrócił do domu. Po dotarciu na miejsce zaczął słabnąć. - Wezwaliśmy karetkę i powiadomiłem telefonicznie policję o tym, co się stało - opowiada pan Marek. Pogotowie zabrało go do szpitala w Nowym Sączu. Przeprowadzono ogólne badania oraz pobrano mocz, aby sprawdzić, czy w organizmie Marka Gawrona nie ma śladu po narkotykach. Test wypadł negatywnie. Żadnych środków odurzających nie wykryto, a pacjenta wypisano do domu.

Mężczyzna czuł się jednak coraz gorzej. Lekarz rodzinny skierował go do szpitala w Gorlicach. - Był bardzo zdziwiony, że w nowosądeckim szpitalu nie przeprowadzono mi badań na zawartość toksyn w organizmie - mówi mężczyzna.

W gorlickiej lecznicy przebywał sześć dni. Sprawą zajęła się prokuratura. - Rzeczywiście prowadzaliśmy śledztwo, ale zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców - przyznaje Tadeusz Cebo z Prokuratury Rejonowej w Gorlicach. - W tej sprawie było bardzo wiele znaków zapytania - mówi, ale nie chce się wdawać w szczegóły.

Firma Marka Gawrona popadła w finansowe tarapaty, a jej właściciel ma spore długi. - Przeszło mi przez myśl, że ktoś próbował mnie w ten sposób zastraszyć - spekuluje Gawron. Policjanci sprawdzali również wątek, czy to sam Gawron nie upozorował napadu i porwania. - Jaki miałbym w tym interes? Żaden. Moim zdaniem, podczas śledztwa doszło do zaniedbań - twierdzi Gawron. - Przede wszystkim od początku próbowano ustawić mnie na pozycji krętacza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska