Schron od kilku lat jest pod opieką Stowarzyszenia Pro Fortalicjum z Bytomia. Jest to jedyny obiekt w Małopolsce będący pod opieką śląskiego stowarzyszenia, zajmującego się ratowaniem zabytków militarnych, głównie schronów przeciwlotniczych. Na Śląsku stowarzyszenie ma pod swoją opieką kilkadziesiąt obiektów.
Schron ma związek z jednym z podobozów KL Auschwitz. 19 lipca 1944 zostało oddane do użytku jedno skrzydło tego obiektu, a pić dni później – drugie.
- Za symboliczną datę otwarcia naszego minimuzeum przyjęliśmy 19 lipca – wyjawia Łukasz Szymański. - Oczywiście na razie powstanie część wystawy, w głównym korytarzy. Eksponaty będą związane z drugą wojną światową. Wokół schronu pojawi się wystawa polowa. Uroczyście zasadzimy dąb, który będzie przypominał o otwarciu muzeum.

Łukasz Szymański przypomina, że w czasach drugiej wojny światowej hitlerowcy mieli kult dębu, ale posadzenie drzewa nie ma żadnego związku z okupantem Polski, ale – po prostu – przy schronie rosną już dęby, więc pojawi się inna jego odmiana. Pozostał na ziemi oświęcimskiej obiekt historyczny, który zostanie ocalony od popadania w ruinę.
Z czasem w skrzydłach bocznych schronu pojawią się dwie ekspozycje. Zapewne minie trochę czasu, zanim wnętrze zostanie odnowione, ale miłośnicy historii nie chcieli odkładać otwarcia, starając się wykorzystać okrągłą rocznicę.
- W jednym skrzydle przedstawimy historię schronu oraz historię podobozów Auschwitz i nalotów na Oświęcim z lat 1944 i 1945 – wyjawia Łukasz Szymański. - W drugim skrzydle chcę pokazać historię osiedla Chemików, bo ten temat jest dla mnie zapomniany, począwszy od najstarszych lat, czyli postawienia przez Niemców pierwszych budynków, związanych z działalnością zakładów IG Farben. Potem pokażemy rozbudowę osiedla. Miejsca pojawienia się w nim pierwszych sklepów, czy restauracji.
Po otwarciu wystawy, będzie można zobaczyć puste korytarze schronu, bo nie wszystkie są jeszcze odnowione żeby mieć wyobrażenie jego wyglądu i poczuć klimat budowli. To zapewne będzie ciekawe nie tylko dla dzieci.
Przed laty schron potocznie nazywano „bombą”
- To wszystko w związku z lejami po bombach, powstałych po nalotach na Oświęcim – tłumaczy Łukasz Szymański. - Były one tak duże, że jak wylewał pobliski potok, leje napełniały się wodą, do której ówcześnie mieszkańcy nie bali się skakać. Teraz już nie ma po nich śladu.

Łukasz Szymański, wraz z kilkoma osobami, po pracy zawodowej samodzielnie wykonują wszystkie prace w schronie i wokół niego, aby przygotować go dla odwiedzających. Nie brakuje też młodzieży, czy dzieci, wykonujących prace porządkowe. Każda para rąk do pracy jest bezcenna.
- Fajne jest to, że młodzi ludzie interesują się historią. Potrafią przy schronie spędzić większość swojego wolnego czasu – podkreśla Łukasz Szymański.

Bądź na bieżąco i obserwuj
- Najtańsze domy w Oświęcimiu i okolicy. Zobaczcie oferty
- Piękna Zuzanna Balonek z Laskowej III Wicemiss Polski 2024!
- Zaskakujące wyniki matur w pow. oświęcimskim. Są szkoły, gdzie większość oblała!
- Nowy komendant PSP w Oświęcimiu oficjalnie przejął obowiązki
- Wkrótce zamknięcie bezpłatnego parkingu przy Bulwarach w Oświęcimiu. WIDEO
- Wsiąść do pociągu, ale nie byle jakiego, lecz do Kołobrzegu na stacji Oświęcim. WIDEO