29-letni kucharz jest najstarszym uczestnikiem programu. W jego drużynie znajdzie się jeszcze sześciu innych kucharzy. Męska drużyna będzie miała sporą konkurencję, bo ekipa „czerwonych” to siedem kobiet – kucharek, którym nie brakuje zdolności.
Sebastian póki co nie może zdradzać szczegółów programu – taką podpisał umowę. Zachęca jednak do oglądania programu, bo jak twierdzi – emocje już w pierwszym odcinku osiągną temperaturę wrzenia.
– To dla mnie przygoda życia, która zmieniła mnie jako kucharza, a przede wszystkim jako człowieka – mówi.
14 uczestników wybranych zostało w drodze castingu. Podczas programu czekają na nich wyzwania (np. wyjmowanie produktów z pojemników pełnych ruszających się robaków), nagrody i kary. Przez 10 tygodni przejdą prawdziwą szkołę życia, będą chwile triumfu, ale jeszcze więcej potu i łez. Na początek, będą musieli zachwycić szefa Wojciecha Modesta Amaro (jedyny kucharz w Polsce, którego restauracja ma gwiazdkę Michelin) swoim daniem popisowym.
Z poprzednich dwóch edycji programu można wnioskować, że wiele z tych dań wyląduje w... koszu na śmieci. Po degustacji specjałów, uczestnicy otrzymają niebieskie i czerwony bluzy i tak podzieleni będą ze sobą konkurować. Żeby wygrać, muszą mieć naprawdę mocne nerwy, bo przed nimi stres, walka i emocje, które często są efektem presji czasu. Wytrzymałość psychiczna, predyspozycje do pracy z perfekcyjnym i wyjątkowo wymagającym szefem oraz przygotowanie na falę miażdżącej krytyki to cechy zwycięzcy tego programu.
Szef Amaro słynie z tego, że ostro ocenia poczynania uczestników i w bezpardonowy sposób, często wręcz wulgarny komentuje ich umiejętności. A wymagania ma spore: będzie oceniał nie tylko smak, ale też styl, wygląd serwowanych potraw oraz umiejętności techniczne i pracę zespołową.
W poprzednim finale o główną nagrodę walczył Piotr Ogiński, który obecnie pracuje w restauracji Molo w Osieku.