https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sezon ogórkowo-parawanowy

Przemysław Franczak
Media, pewnie nie tylko polskie, ale to nieistotne, mają to do siebie, że potrafią zajeździć dowolny temat jak łysą kobyłę.

Oczywiście taki, który żre i zasysa, wywołując wulkaniczne erupcje klików i komentarzy. Gra się nim do znudzenia, wykręca jak mokrą szmatę do ostatniej kropli, potem jeszcze raz ją moczy, i tak w koło Macieju, aż umrze śmiercią naturalną (temat, nie Maciej). Nie musi to być wcale historia głośna ani kontrowersyjna, gwałt ni zbrodnia, czasem wystarczą dwa zdjęcia znad Bałtyku i pół Polski zaangażowane jest w dyskusję o parawanach.

Tak właśnie, dwie, no, może trzy krążące po internecie fotki pogrodzonych kolorowymi płachtami plaż wywołały wielkie zamieszanie. Zjawisku - przecież wcale nie nowemu - poświęcono dziesiątki obszernych i setki krótszych publikacji, a nawet satyryczne rysunki. Pochylić się z troską nad narodem zdążyli socjologowie i psychologowie, a z przeprowadzonej przezeń wiwisekcji wyłonił się ponury obraz nieufnego społeczeństwa. Doprawdy, odkrywcze wnioski. Ani chybi zaowocuje to inicjatywą na Facebooku w rodzaju "Na plażę chodzę bez parawanu", bo pal sześć bałtyckie wiatry, które nawet w lecie potrafią wyziębić człowieka do szpiku kości, parawan, który przed nimi chroni, to dziś obciach nad obciachami.

Znów więc, w ramach typowej dla nas zbiorowej antyterapii, uznaliśmy się za najbardziej porąbaną nację w Europie. Tragedii bym z tego jednak nie robił, bo raczej nie wpływa to na naszą samoocenę. I tak każdy Polak myśli: to nie ja, to inni. Czuć jednak w tym wszystkim jakiś masochistyczny pęd, któremu jednak nie mogę ulec, może dlatego, że widziałem, co na wakacjach wyprawiają Anglicy, Szwedzi, Norwegowie, Niemcy i Rosjanie.

Dla tych, którzy tak jak ja Bałtyk uwielbiają, ale nie przepadają za ofertą krajowych kurortów, nie odpowiada im ich głośna i czasem specyficzna klientela ani bombastyczna propozycja rozrywkowa, rada jest prosta: linia brzegowa Bałtyku ma 770 kilometrów, można znaleźć mnóstwo miejsc, gdzie nie trzeba o piątej rano biec z parawanem i rezerwować kawałka plaży. Bo, pardon, ale jak ktoś jedzie do Łeby i Mielna, to czego się spodziewa? Dziewiczych przestrzeni? To tak, jakby wybrać się na Ibizę (sex, drugs i niemieckie disco-polo), a potem dziwić się, że to nie Santiago de Compostela.

W sumie więc dobrze, że kończą się wakacje, razem z nimi znikną absurdalne rozważania. Teraz trzeba czekać już na zimę. O, już to widzę: zdjęcie Polaka-narciarza, jadącego solo na poczwórnej kanapie, myśl przewodnią podrzucam: "Polacy jeżdżący n

Wybrane dla Ciebie

Dzień Dziecka przy Tauron Arenie. Nie wszystko poszło, jak należy

Dzień Dziecka przy Tauron Arenie. Nie wszystko poszło, jak należy

Wisła Kraków nie obroniła tytułu. „Biała Gwiazda” druga w Lidze Mistrzów

Wisła Kraków nie obroniła tytułu. „Biała Gwiazda” druga w Lidze Mistrzów

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska