To pierwsze, raczej ciche i delikatne trele przypominające śpiew kanarka. Tyle tylko, że monotonnie długie. Autorem jest lub są turkucie podjadki. Oczywiście samce, wabiące samice. Drogi rodzaj ćwierkania jest głośniejszy, trwający kilkanaście sekund i do złudzenia przypomina głosy wydawane przez śródziemnomorskie cykady. To świerszcze, które dzięki ocieleniu klimatu stały się żagle owadami pospolitymi.
Obydwa źrodła dźwięku wyraźnie zmieniają położenie, gdy śpiewające owady zmieniają położenie. Z góry uprzedzam, że próby znalezienia w trawie turkuci czy świerszczy skazane są na niepowodzenie. Obydwa gatunki doskonale wyczuwają drgania podłoża i nawet najdelikatniejsze kroki człowieka spowodują, że wpierw zamilkną, a potem zaszyją się w gęstwinie traw. Lub znikną w norkach.
Nawiasem mówiąc i turkuć, i świerszcz polny nie są urodziwe. Tyle, że śpiewają.
Można próbować zwabić je do pułapki. To zwyczajny szklany słoik o większej pojemności czy plastikowe pudełko zakopane w ziemi. Otwór musi być równo z powierzchnią ziemi, zaś do środka na przynętę trzeba włożyć skórki z zielonych ogórków lub świeżych jabłek czy też sałata. Jest jeden problem: przyjęta wabi również ślimaki, które nadciągną po ostatnich deszczach.
