FLESZ - Wybory prezydenckie, Brexit czy Euro - sprawdź, co nas czeka w 2020 roku!
Nie udało się ustalić kto był inicjatorem przestępstwa na szkodę firmy spedycyjnej spod Wadowic. Wiadomo, że Marcin T. był tam kierowcą i on 3 stycznia 2013 r. usiadł za kierownicą ciężarówki. Pojechał do Kęt skąd zabrał 23 tony aluminium. Towar miał trafić do fabryki samochodów w Poznaniu. Marcin T. już wcześniej 20 razy pokonywał tę trasę z podobnym ładunkiem. Jednak tamtego dnia zjechał z wytyczonej drogi i zatrzymał się na parkingu koło cmentarza w Pludrach, wsi między Częstochową i Opolem. Po chwili zjawił się tam jego wspólnik Krzysztof Z. I znajomy Artur S. Przyjechali inną ciężarówką, przepięli do niej naczepę i odjechali pod Chrzanów, gdzie mieszkał Krzysztof Z. Naczepa i ładunek aluminium przepadły bez śladu, nie udało się ich odzyskać.
Tymczasem Marcin T. noc spędził w swojej ciężarówce na parkingu w Pludrach. Krzykiem zaczepił przechodzącą kobietę, by wezwała policję i podał, że padł ofiarą napadu. Gdy funkcjonariusze zjawili się na miejscu pomagali mu jeszcze rozcinać skrępowane taśmą klejącą ręce i nogi. Mężczyzna twierdził, że gdy wieczorem wysiadł z auta, by poprawić plandekę na naczepie ktoś uderzył go w głowę, skrępował i porzucił w kabinie ciężarówki. Napastników nie potrafił opisać.
O zaginięciu kierowcy i towaru, który nie dotarł do Poznania, w wadowickiej komendzie policji, zgłosiła też właścicielka firmy spedycyjnej. Szybko się dowiedziała, gdzie jest jej ciężarówka i jaki był los Marcina T. Swój pojazd odebrała, ale bez naczepy o wartości 35 tys. zł. Ubezpieczyciel odmówił jej wypłaty odszkodowania na straconą naczepę
Marcin T. podczas kolejnego przesłuchania zaczął twierdzić, że jeszcze przed świętami w grudniu 2012 r. dzwonił do niego z zastrzeżonego numeru nieznany mu mężczyzna i mówił, że „ma zniknąć naczepa” wtedy nikomu nic się nie stanie wtedy. Rozmówca znał zwyczaje i wiedział co robi i gdzie pracuje żona Marcina T., orientował się też, kto odprowadza jego syna do szkoły. Z obawy o los rodziny Marcin T. zdecydował się na sfingowanie napadu. Już jechał ciężarówką, gdy ktoś kazał mu przejść na inny kanał w CB radio i stanąć w Pludrach. Tam otrzymał cios w głowę pałką, a potem już kłamał policji o okolicznościach napadu. Z czasem przyznał się do winy.
Polica zatrzymała też Krzysztofa Z., który zaprzeczał, by brał udział w przestępstwie. Winą obarczał znajomego Artura S., a potem wymyślił, że działali na zlecenie tajemniczego obywatela Turcji. Na procesie zmienił wyjaśnienia i przyznał się do winy.
Sąd Okręgowy w Krakowie Marcina T. skazał na 2 lata więzienia za przywłaszczenie powierzonej mu naczepy i towaru. Dostał wyrok za zgłoszenie o przestępstwie, którego nie było.
Z kolei Krzysztof Z. usłyszał wyrok, ale za kradzież. Dostał dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata. Obaj oskarżeni muszę też wyrównać finansowe szkody w kwocie 180 tys. zł i tę kwotę zwrócić ubezpieczycielowi, który ją wypłacił za skradziony ładunek aluminium.
