Władysława Pasiut z Trzetrzewiny od roku nie była w lesie, choć ma do niego dwa kroki i uwielbia zbierać na grzyby. Boi się watahy psów, która się tam zadomowiła. Jesienią ubiegłego roku poważnie ją wystraszyły.
- Plewiłam grządki na działce pod lasem, gdy nagle za moimi plecami wyrosła zgraja psów. Gdyby nie mój pies Kropek, który zaczął szczekać, nie zdążyłabym wstać z ziemi - opowiada pani Władysława. Motyką przegoniła rozszczekaną watahę.
Od tego czasu bardzo często obserwuje dzikie psy przy swoim domu. Wychodzą z lasu nocą i żerują w śmieciach. Niedaleko jest ubojnia. - Może ściąga ich tutaj zapach z tego zakładu? - zastanawia się Maria Olesiak. Gdy pani Maria przyjeżdża w nocy z pracy pod swój dom boi się wysiąść z samochodu.
- Ostatnio okrążyło mnie kilkanaście rozszczekanych psów - mówi. Ma wrażenie, że dzikich czworonogów ostatnio znacznie przybyło.
- Ja naliczyłem ich szesnaście sztuk - mówi Jan Lorek. Mieszkańcy boją się o swoje dzieci. Niejedno musiało przejść serię zastrzyków przeciw wściekliźnie, po tym jak zostało pogryzione przez dzikiego psa.
- Robi się coraz bardziej niebezpiecznie. Nasz błąd, że nie zgłaszaliśmy tego problemu gminie - przyznaje pani Maria.
Za to od wiosny problem zgłaszają mieszkańcy sąsiednich Klęczan. Wataha przechodzi często przez las do ich wioski.
- Czy musi dojść do nieszczęścia, by naszą sprawę w końcu poważnie potraktowano? - pyta pan Stanisław Brdej z Klęczan. Wspólnie z Mariuszem Smajdorem zaczęli dokarmiać sforę. Tak poradziło im Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami z Nowego Sącza. Nawet dostarczyli karmę.
- To dzikie psy, nieufne i sprytne. Trudne do wyłapania - przyznaje prezes TOZ Agnieszka Szłapka. Dokarmianie ich służy oswajaniu, by łatwiej było je schwytać.
- Niestety odpowiedzialne za to osoby nie kwapią się do tego - narzeka Smajdor. Dodaje, że gmina ma pretensje, że watahę się dokarmia. Tymczasem mieszkańcy Klęczan mają poczucie, że chronią resztę ludzi przed psami, które wygłodniałe są bardziej agresywne.
- Tylko chęć wyłapania psów usprawiedliwia takie działanie - mówi powiatowy lekarz weterynarii w Nowym Sączu Mariusz Stein. Przestrzega jednak przed dokarmianiem zwierząt.
- Każdy przypadek bezdomnych czworonogów należy zgłosić gminie. Najlepiej pisemnie, bo tylko nadając moc urzędową skardze jest szansa na niezwłoczną reakcję - dodaje.
Jakub Potoczek, odpowiedzialny za wyłapywanie bezdomnych psów w gminie Chełmiec obiecuje, że jeszcze w tym tygodniu zastawi sieci na watahę w Klęczanach.