https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Shlomo Bar zaczaruje nas swoimi bębnami

Joanna Weryńska
W PRL-owskich klubach gazety wisiały na specjalnych wieszakach
W PRL-owskich klubach gazety wisiały na specjalnych wieszakach fot. archiwum Empik
Koncerty, spektakle teatralne, wystawy, warsztaty i wiele interesujących imprez towarzyszących. Powitaniem szabatu w synagodze Tempel na krakowskim Kazimierzu rozpocznie się jutro kolejna, 18. już, edycja Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie, jednego z najbardziej rozpoznawalnych i kojarzonych z Polską wydarzeń kulturalnych o światowej randze.

Przez dziewięć dni synagogi, kluby i place Kazimierza rozbrzmiewać będą muzyką klezmerską, chasydzkimi śpiewami i koncertami wybitnych muzyków. Każdego wieczoru czeka nas nocne muzykowanie w Alchemii w ramach Jazz Klez Session. W kultowym klubie jedyny koncert podczas tego festiwalu zagra również Shlomo Bar, genialny izraelski bębniarz, który wystąpi wraz z zespołem Habrera Hativeet.

Oy Division, jedyna w Izraelu grupa klezmerska, wystąpi z kolei w synagodze Tempel. Tam też zaśpiewa Jasmin Levy, artystka, która swym głębokim i uduchowionym głosem od lat uwodzi publiczność największych scen na obu półkulach.

Ci, którzy udadzą się do synagogi, będą mogli także posłuchać unikalnego śpiewu Davida D?Or, jednego z nielicznych kontratenorów, który zrezygnował z kariery operowej, by poszukiwać swych kulturowych korzeni. O tym, czy je odnalazł, przekonamy się już niebawem podczas jego koncertu.

Nazwiska artystów, którzy zjadą pod Wawel specjalnie na festiwal, wymieniać można by jeszcze długo. Zresztą trudno się dziwić, że program imprezy jest tak bogaty. Wszak to jej wyjątkowa edycja.

- Mija dokładnie 20 lat od czasu, kiedy z Krzysztofem Gieratem wpadliśmy na pomysł, żeby zorganizować w Krakowie tego typu wydarzenie. Nie spodziewaliśmy się wtedy, że festiwal aż tak się rozrośnie. Tak naprawdę niewiele się jednak od tamtej pory zmieniło, poza tym że zmienił się sam Kazimierz. Teraz w piątki zamiast świateł szabatowych płoną światła w licznych knajpach. Tym bardziej więc zależy nam na tym,żeby przez kultywowanie pamięci przywrócić ten niepowtarzalny klimat, jaki swoją kulturą przez lata tworzyli tu Żydzi. Równocześnie staramy się, żeby festiwal żył, był zwierciadłem tego, co aktualnie dzieje się w kulturze żydowskiej - mówi Janusz Makuch, dyrektor imprezy.

- Jednym z kluczy do rozumienia tej kultury jest pluralizm, znajdujący odzwiercied- lenie w programie festiwalu. W tym roku bawić się będziemy zarówno przy muzyce żydowskiej, jak i cygańskiej
czy arabskiej - dodaje Makuch.

Festiwal to nie tylko seria koncertów muzycznych. To także spektakle, wystawy i spotkania autorskie. Już w najbliższą sobotę czeka nas na przykład popołudnie z Awrahamem B. Jehoszuą, jednym
z najbardziej poczytnych pisarzy izraelskich. Twórca zaprezentuje w synagodze Kupa "Pana Mani"
- swoją drugą napisaną po polsku powieść.

Wśród dwunastu prezentowanych spektakli na pewno nie można ominąć przedstawienia "Chi Chi Bunichi" granego w synagodze Poppera.

- Znalezienie przez Daphne Attias, brytyjską reżyserkę, domowych nagrań tej samej piosenki śpiewanej w odstępie wielu lat przez jej babcię, a później przez jej ojca w języku latino zmotywowało ją do przetworzenia starego utworu na współczesny język. W ten sposób powstało piękne przedstawienie, w którym krzyżują się z sobą różne gatunki sztuki - od teatru przez taniec
aż po muzykę - wyjaśnia Janusz Makuch.

Na dziedzińcu synagogi Poppera przygotowano coś dla dzieciaków. Będzie to "Sen Menaszego"
- spektakl na podstawie jednego z opowiadań Isaaca Bashevisa Singera, laureata Literackiej Nagrody Nobla, zrealizowany w Teatrze Ludowym przez Adama Srokę. Co ciekawe, maluchy same będą mogły w nim zagrać, a nawet go współtworzyć.

W przerwach pomiędzy przedstawieniami i koncertami organizatorzy proponują udział w warsztatach, poczynając od warsztatów bębniarskich, prowadzonych przez samego Shlomo Bara i członków jego zespołu Habrera Hativeet, przez naukę śpiewu i tańca chasydzkiego, aż po zgłębianie tajników kuchni żydowskiej.

Jeśli po takiej dawce muzyki i nauki nieco zgłodniejemy, wystarczy zajrzeć na skwer
przy ul. Ciemnej. Tam bowiem ze swoim pustynnym namiotem rozłożą się najprawdziwsze w świecie Druzyjki, które każdego festiwalowego dnia wypiekać będą pitę - typowy izraelski przysmak (warto dać się skusić).

Gwoli corocznej tradycji, festiwal zakończy się wielkim sobotni koncertem plenerowym
na ul. Szerokiej.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska