https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Siatkarz Marcin Janusz nie wierzy w klątwę olimpijską. "Nie jedziemy do Paryża na wycieczkę, tylko grać o jak najwyższe cele"

Artur Bogacki
Marcin Janusz (w środku) i jego koledzy z siatkarskiej reprezentacji Polski liczą na dobry występ na igrzyskach w Paryżu
Marcin Janusz (w środku) i jego koledzy z siatkarskiej reprezentacji Polski liczą na dobry występ na igrzyskach w Paryżu Wojciech Matusik
Rozgrywający siatkarskiej reprezentacji Polski Marcin Janusz opowiada o nadziejach związanych z olimpijskim startem w Paryżu. Dla pochodzącego z Nowego Sącza 30-letniego zawodnika będzie to debiut na igrzyskach.

Olimpijski występ to dla siatkarza spełnienie marzeń

W Krakowie graliście w Memoriale Wagnera. Jak pan odbiera taki turniej, w którym wynik niekoniecznie ma znaczenie, ale kibiców jest kilkanaście tysięcy każdego dnia. Taka atmosfera pewnie przydałaby się wam na igrzyskach w Paryżu.
Tak, życzylibyśmy sobie, żeby na każdych zawodach za granicą tak to wyglądało, jak u nas nawet na turniejach towarzyskich. Oczywiście wynik w Memoriale jest, można powiedzieć, sprawą drugorzędną, co nie zmienia faktu, że my chcemy zagrać jak najlepiej i wygrać (Polska, z kompletem zwycięstw, zajęła 1. miejsce - przyp.). Tak podchodzimy do każdego treningu, meczu kontrolnego. To sprawia, że później nic się nie zmieni w spotkaniach o dużą stawkę. To jest czas, który musi nas przygotować do tego, co będzie się działo w Paryżu. Im więcej sami nałożymy sobie presji właśnie na takich turniejach, im więcej będziemy od siebie wymagać, tym lepiej to zaprocentuje na igrzyskach.

Wcześniejsi trenerzy reprezentacji czasami robili tak, że podczas Memoriału Wagnera była ostatnia selekcja na największą imprezę sezonu. Trener Nikola Grbić to zmienił, wcześniej ogłasza kadrę. Chyba to lepiej dla was?
Tak, zresztą to chyba już był czas, żeby dokonać tej ostatecznej selekcji. Oczywiście bardzo żal tych chłopaków, którzy odpadli i nie polecą z nami do Paryża, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę, ile każdy poświęcił, żeby w ogóle móc mieć szansę zostać olimpijczykiem i walczyć o medal. Z drugiej strony, wcześniejsza decyzja jest dobra dla nas jako grupy, bo teraz każdy z czystą głową podchodzi do przygotowań, już bez tego myślenia o selekcji. Pewnie każdy mówił, że stara się nie myśleć o tym, ale nie da się od tego uciec, przecież igrzyska to bardzo ważna rzecz w życiu każdego sportowca. Teraz każdy z nas może się po prostu skupić na pracy, na siatkówce.

Jako młody siatkarz pewnie pan marzył o takim olimpijskim występie.

Tak, to był jedno z pierwszych sportowych marzeń. Oczywiście później one ewoluowały w to, żeby zdobyć zdobyć medal. Bo nie jedziemy do Paryża na wycieczkę, tylko grać o jak najwyższe cele. Teraz to jest tak naprawdę celem, a nie sam występ olimpijski.

Wspomina pan o medalu, ale o jego kolorze już nie...
Myślę, że my tak mówimy, jadąc na każdy turniej, powtarzamy, że jesteśmy w grupie zespołów, które mają prawo myśleć o tym, aby bić się o najwyższe cele. Tak było w zeszłym roku przed mistrzostwami Europy i przed Ligą Narodów, które potem zakończyliśmy ze złotem. To jednak nie zmienia naszego podejścia. Nie możemy powiedzieć o sobie, że jedziemy w roli pewniaka do jakiegokolwiek medalu. Wiemy, że będziemy musieli go wyszarpać, wygrać z zespołami, którzy są na mniej więcej naszym poziomie. Z takim nastawieniem podejdziemy do igrzysk. Zdajemy sobie też sprawę, jak dobrze potrafimy grać w siatkówkę. Tak naprawdę wszystko zależy od nas.

Mecz z mocnymi drużynami siatkarskimi procentują na igrzyskach w Paryżu

W kilku poprzednich turniejach na igrzyskach polska drużyna była kandydatem do medalu, ale kończyła poza podium, co było zawodem. Mówi się nawet o "klątwie olimpijskiej". Wy się nad tym zastanawiacie?
Nie, w klątwy nie wierzymy. Czy to były mecze ze Słowenią (ten rywal kilka razy z rzędu eliminował Polskę z ME - przyp.), czy coś innego. Myślę, że to może być dla nas nawet taka dodatkowa motywacja, aby to przełamać i żebyśmy wszyscy przestali o tym mówić. Ja nie wierzę, że w sporcie są klątwy, sądzę, że inni w drużynie też nie. Oczywiście liczy się to, co pokażemy na boisku, jaki poziom zaprezentujemy. Jeśli będzie on wystarczająco dobry, żeby zdobyć medal, nawet złoty, to będziemy się cieszyć.

Co, pana zdaniem, będzie kluczowe w tej walce o medale na igrzyskach olimpijskich?
Żeby trzymać równy, dobry poziom przez długi czas. Bo czy to w grupie, czy później w fazie pucharowej, jeśli uda nam się awansować do niej, czekają nas mecze ze świetnymi zespołami. I to niezależnie od tego, na kogo trafimy. Dlatego niesamowicie ważne będzie utrzymywanie formy i niepozwolenie sobie na jakiś słabszy mecz, w którym przeciwnik nas przełamie. Tak naprawdę tych spotkań nie będzie dużo, w optymistycznym przypadku sześć - trzy w grupie i trzy łącznie z finałem (po zmianie formuły IO w grupie są tylko trzy spotkania, wcześniej było 5 - przyp.). Trzeba dać z siebie wszystko, potrzebna jest równa, dobra gra.

To, że macie w grupie bardzo mocnych rywali, czyli Brazylię i Włochy, to dobrze dla was czy źle?
Nie wiem, nie myślę o tym. Oczywiście w grupie będzie bardzo ciężko. Czekają nas na pewno co najmniej dwa niesamowicie trudne mecze (rywalem jest też dużo niżej notowany Egipt, z którym Polska na Memoriale Wagnera pewnie wygrała 3:0 - przyp.). Trener nam powtarza, że to może zaprocentować później, dobrze jest rozegrać i wygrać takie mecze ze świetnym zespołami. Przed losowanie grup zdawaliśmy sobie sprawę, że jakkolwiek ono się potoczy, to i tak będzie bardzo ciężko. Wśród drużyn, które zakwalifikowały się na igrzyska olimpijskie, naprawdę ciężko znaleźć jakiś słabszy zespół. Oczywiście ktoś powie, że taki jest Egipt (pierwszy rywal Polski w fazie grupowej - przyp.). Oni są niesprawdzeni na tym najwyższym poziomie, ale nie można ich skreślać. Jest dużo innych mocnych zespołów, choćby Kanada (rewelacja tegorocznej Ligi Narodów - przyp.), Słowenia. Na igrzyskach będzie dużo drużyn, które grają naprawdę świetną siatkówkę. Jeśli komuś wyjdzie mecz, to jest w stanie wygrać z każdym. Tego się spodziewamy - ciężkiego, dobrego grania. Pewnie takie będzie, a my zrobimy wszystko, żeby tej walki wyjść zwycięsko.

Presja olimpijska na siatkarzach nie robi wrażenia

Kibice i obserwatorzy tradycyjnie liczą na walkę o medal, najlepiej złoty. Ta presja, która na reprezentacji siatkarzy jest od wielu lat, w ogóle jeszcze robi na was jakieś wrażenie?
To dla nas jest już trochę naturalne. Zaczynając każdy turniej, zdajemy sobie sprawę, że wszyscy oczekują od nas co najmniej medalu, a najlepiej, gdybyśmy zwyciężyli. Tak naprawdę to sami sobie to zrobiliśmy, wygrywając przez ostatnie lata wiele turniejów, przywożąc z każdego jakiś medal. Tak to wygląda, że jeśli osiąga się sukcesy, jeśli jest się zespołem, który potrafi grać na najwyższym światowym poziomie, to są bardzo wysokie oczekiwania i tego już nie zmienimy. Po prostu musimy z tym sobie poradzić.

Wspomniałem o presji także dlatego, że jest pan rozgrywającym, a na tej pozycji jest ona chyba szczególna. Jak reżyserowi gry nie idzie, to jest problem.
(śmiech) Myślę, że na każdej pozycji tak to wygląda. Tak jak mówię, dla mnie nic się nie zmienia. Gram po prostu to, co potrafię, daję z siebie jak najwięcej. Tak samo jest z Grześkiem (Łomaczem, innym rozgrywającym z kadry na Paryż - przyp.). I tyle.

Trener Nikola Grbić ustalał, kto jest pierwszym, a kto drugim rozgrywającym, żeby był spokój w szatni? Bo częściej to pan wychodził w pierwszej szóstce.
Trochę ciężko mi o tym mówić, ale myślę, że patrząc na składy meczowe, jest to oczywiste. Co nie zmienia faktu, że my bardzo dużo rotujemy, i to na wszystkich pozycjach. Każdy jest gotowy, zdolny do tego, by w meczu przeciwko najlepszym drużynom na świecie wejść i zagrać dobrze. Oczywiście zarys pierwszej szóstki mamy, ale myślę, że nikt nie jest "niezmienialny" i pozostanie na boisku bez względu na to, co się na nim dzieje. Mamy świadomość, że zawsze za nami jest ktoś, kto w razie problemów może wejść do gry, na każdej pozycji.

Nie tylko Janusz. Nowy Sącz ma więcej olimpijczyków

Nie wiem, czy ma pan wie, że Nowy Sącz, z którego pan pochodzi, będzie miał więcej olimpijczyków w Paryżu - w kajakarstwie górskim wystąpią Grzegorz Hedwig i Klaudia Zwolińska.
No proszę. Przyznaję, że nie śledzę innych dyscyplin, ledwo za siatkówką nadążam (śmiech). Oczywiście cieszę się, że ktoś jeszcze z mojego miasta jedzie na igrzyska. Mam nadzieję, że się spotkamy w wiosce olimpijskiej, przywitamy i mam nadzieję, że osiągną dobry wynik.

Najlepiej, gdyby udało się wam zrobić później wspólne zdjęcie z medalami olimpijski, bo oni szanse na podium też mają duże.

Oby. Takie "problemy" zostawiam na po turnieju. Najpierw trzeba wykonać swoją robotę i ten medal zdobyć.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska