Zespół jest w okresie roztrenowania. Nie ma jednak mowy o jakimś przysłowiowym trzęsieniu ziemi, czy masowych dymisjach, a co być może dla niektórych wydawało się oczywiste wobec braku awansu, bo przecież działacze stworzyli drużynie optymalne warunki do walki o najwyższe cele.
– W całym sezonie przegraliśmy tylko trzy spotkania – wspomina Rafał Legień, trener andrychowskich siatkarzy. – Okazało się, że w naszym przypadku ponieśliśmy o jedną porażkę za dużo. W dodatku w najbardziej nieodpowiednim momencie. Jednak nie zamierzamy się tym w nieskończoność zadręczać. Sport dlatego jest taki piękny, bo nie można w nim niczego zaplanować. Z przeszłości trzeba wyciągnąć wnioski.
Szkoleniowiec koncentruje się na budowie nowej drużyny, w której dojdzie do pewnych korekt, ale głównie ze względu na zmiany planów zawodowych niektórych zawodników. Wiadomo już, że z gry w Andrychowie zrezygnował doświadczony rozgrywający Dariusz Syguła. Coraz trudniej mu było pogodzić pracę z grą w siatkówkę. Dojazdy z Będzina do Andrychowa zabierały mu sporo czasu, a zawodnicy nie chcą sobie pozwolić na fuszerkę.
– Lukę po nim powinien wypełnić nasz wychowanek Mateusz Jarzynka, który w ostatnich dwóch sezonach, w związku ze studiami, bronił barw Bochni, a potem Sandecji – wspomina trener Legień. – Już pod koniec sezonu rozmawialiśmy z zawodnikiem o jego powrocie do macierzy.
W związku z przyjściem Jarzynki andrychowscy działacze dadzą wolną rękę drugiemu rozgrywającemu, Wojciechowi Gandykowi, który był wypożyczony z Kęczanina, a kęcki klub awansował do II ligi, więc w swoich stronach mógłby zdobywać seniorskie szlify.
Swojej przyszłości w Andrychowie nie określił jeszcze przyjmujący Marcin Kantor. On też poza siatkówką ma sporo na głowie.
– Nie brakuje chętnych do gry w Andrychowie, bo MKS jest postrzegany jako stabilny klub – podkreśla Legień. – Myślę, że na początku czerwca wszystkie sprawy personalne powinny być wyjaśnione.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska