W Skale mieszkały steki Żydów. Przed wojną prowadzili sklepy, zakłady usługowe. Mieli tu swoją gminę, zajmującą się propagowaniem żydowskiej kultury i edukacją. A rabinem był Icek Natan Sztark.
- Spis z okresu międzywojennego wskazuje, że w 1921 roku w Skale Żydzi stanowili 16,8 procent społeczności - mówi Piotr Trzcionka, miejscowy historyk. Wszystkich mieszkańców było ok. 3,5 tysiąca.
Piotr Trzcionka pisze nową książkę o dziejach Skały. Wertuje świeżo zapisane stronice m.in. z informacjami o miejscowych Żydach.
- W rynku było wiele ich zakładów i punktów handlowych. Prowadzili pracownię bieliźniarską, zakłady kamasznicze, w których obuwie wytwarzali zakłady krawieckie, handlowali bydłem, zbożem, żelazem. Mieli sklep z galanterią, pieczywem. Żydzi prowadzili też sklepy spożywcze, cukiernię, piwiarnię, restaurację - mówi Trzcionka i wymienia nazwiska Żydów świadczących te usługi: Rubinsztain, Szorer, Kołatacz, Zweigenbau, Bomba, Szulman, Fraifeld...
Po pierwszej wojnie w Skale rodziło się co roku po kilkanaścioro dzieci żydowskich, ale tuż przed drugą wojną liczba urodzeń drastycznie spadała. Dziś nie ma rodzin żydowskich. Wszystko zmieniła wojna.
W 1941 roku na wiosnę utworzono w Skale getto. - Wydzielono obszar, który stanowił rodzaj dzielnicy żydowskiej, otwartego getta - mówi historyk. Istniało nieco ponad rok. Od 26 sierpnia 1942 r. zaczęto likwidować je. Niemcy i tzw. granatowi policjanci (podporządkowani lokalnym komendantom niemieckim) spędzali żydowską ludność na rynek, gdzie był punkt zbiorczy do deportacji. Kto nie chciał wychodzić był rozstrzeliwany w domu.
Gdy w Skale likwidowano getto mieszkało tu kilkuset Żydów. Wywieziono ich do Słomnik, potem do obozu zagłady w Bełżcu. Jedni mieszkańcy byli zmuszani do podwodu, czyli podstawienie wozu z koniem, do wywózki Żydów, a inni w tym czasie ukrywali całe rodziny żydowskie.
Tuż po 75. rocznicy likwidacji żydowskiego getta w Skale opowiadał mieszkańcom te dzieje dr Adam Cyra, pracownik naukowy Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Nam wskazuje fragmenty relacji swojego ojca Józefa Cyry, członka Armii Krajowej, który w czasie okupacji hitlerowskiej mieszkał w Przybysławicach niedaleko Skały.
Tak wspominał likwidację getta.: „ Pamiętam, że 26 sierpnia 1942 roku Niemcy wysiedlili większość Żydów ze Skały, a chorych i niedołężnych rozstrzeliwali w ich domach. Stojąc obok rodzinnego domu w Przybysławicach widziałem jak na pięćdziesięciu dwóch furmankach, które osobiście policzyłem, wieziono wysiedlonych Żydów w kierunku Słomnik. Część Żydów zdołała się jednak schronić u rodzin polskich zamieszkałych w Skale a kilka rodzin żydowskich w okolicznych wsiach u znajomych rolników.”
Z relacji Cyry wynika, że potem w Skale nieco się uspokoiło. Ukrywający się Żydzi zaczęli wracać do domów. Ale 10 listopada znów zaczęła się akcja wyniszczania ich. W Skale otoczonej przez Niemców, junaków i granatową policję spędzano Żydów na rynek. Wielu rozstrzelano. Pozostałych wywieziono najpierw do Wolbromia, a po dwóch tygodniach transportowano dalej.
Józef Cyra następnego dnia 11 listopada był świadkiem kolejnej tragedii. Przyjechał do gminy w sprawie dostawy obowiązkowych kontyngentów. I relacjonował to, co zobaczył: „Widziałem jak wójta gminy żydowskiej wraz z paroma schwytanymi Żydami, których dotychczas nie zdołano ująć, zawieziono na miejscowy żydowski cmentarz, gdzie zostali przez Niemców rozstrzelani.”
Nie tylko Żydzi ginęli w więzieniach i obozach, skalanie też byli mordowani, więzieni i wywożeni do obozów. Spisy podają kilkadziesiąt nazwisk tutejszych mieszkańców, którzy nie uchronili się przed zagładą. Byli i tacy, co narażali się, ryzykowali życiem swoim i dzieci, żeby ukryć całe rodziny żydowskie. Jedni udzielali im schronienia na kilka dni, inni na lata.
Mieszkańcy znają wiele przykładów. Adam Cyra wskazuje brata swojego ojca Tadeusza Cerę (któremu w dokumentach zmieniono jedną literę w nazwisku), obrońcę Żydów.
Józef Cyra w swoich wspomnieniach zaznaczał, że jego brat Tadeusz przyjaźnił się z Meitelesami prowadzącymi sklep w Skale. Im sprzedawał zboże i nabiał ze swojego gospodarstwa.
Choć jemu, jego żonie i czwórce dzieci groziła kara śmierci chronił rodzinę Meitelesów. Ojcu, matce, córce i synowej tej rodziny znalazł miejsce w gospodarstwie Feliksa Hanarza w Minodze, a w swoim gospodarstwie w Zamłyniu ukrywał dwóch braci z tej rodziny. Dzięki kryjówce w jego stodole przeżyli. Jeden Henoch po wojnie wyjechał do Monachium w Niemczech, drugi Josef do Nowego Jorku w USA. Schronienia Żydom udzieliło też wielu innych mieszkańców z okolicznych wiosek.
- Nawet ks. Julian Mazurek ze Skały ukrywał Żyda Efraima Zylbeslega. Szczęśliwie przeżył i po wojnie wyjechał do Holandii. Po pewnym czasie przyjechał do księdza w odwiedziny. Wdzięczność swoją okazał przywożąc figurkę Matki Bożej z brązu, która wcześniej należała do cyrulików z Rotterdamu - wspomina Piotr Trzcionka.
Po latach, gdy miejscowi porządkowali cmentarz żydowski, do prac włączył się inny skalski kapłan. Kirkut żydowski jest do dziś w zagajniku, wśród modrzewi. Podczas II wojny światowej były tam zbiorowe mogiły Żydów rozstrzelanych przez niemieckich nazistów.
Jednak żadne groby, macewy nie zachowały się. Jest tylko jeden pomnik powstały w 1988 roku, stylizowany na macewę z gwiazdą Dawida i napisem w dwóch językach: hebrajskim i polskim „Pamięci Żydów, mieszkańców Skały. Rada Miasta i Gminy”.
Choć nie ma dziś w mieście żadnej rodziny żydowskiej, przed kilku laty pojawiła się tu młodzież z Izraela. Nawiązali kontakt z miejscowym Zespołem Szkół i Placówek Oświatowych. Poszli na kirkut oddać cześć i zmówić modlitwy.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
WIDEO: Poważny program - odc. 6: Mieszkańcy walczą o zapomniany park
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto