Była ciepła noc , gdy 18-letnia dziewczyna 27 maja 2017 r. wracała do domu. Zaczepił ją nieznajomy i zapytał, czy poczęstuje go papierosem. Gdy odmówiła stał się agresywny - uderzył ją pięścią w twarz. Zaczęła w nerwach przetrząsać torebkę, a wtedy uderzył dziewczynę jeszcze dwa razy.
- Szukaj szybciej - pospieszał ją. Wysypała wszystko z torebki na chodnik, a wtedy napastnik ukradł jej telefon i elektrycznego papierosa. Uciekła do sąsiedniego bloku, gdzie mieszkała jej znajoma. Następnie trafiła do szpitala, gdzie udzielono jej pomocy, bo miała złamany nos z przemieszczeniem kości.
Molestował i okradł
Tydzień później 6 czerwca zaatakował ponownie na przystanku przy ul. Okulickiego. Podszedł do kobiety i zaczął dotykać ją po piersiach. Wyrwała się i zatrzymała jadący samochód. Jeden z kierowców pomógł ofierze. Jego reakcja uratowała 47-latkę przed brutalnym pobiciem.
Pięć dni potem był kolejny napad. Pokrzywdzona to 51-letnia kobieta, która wracała samotnie do domu. Nagle podbiegł napastnik i bez ostrzeżenia uderzył w twarz. Gdy upadła na ziemię, sprawca kontynuował atak, później zabrał jej torebkę i spokojnie odszedł. Dopiero wtedy ktoś z kryminalnych przypomniał sobie, że przed laty był przestępca, który właśnie w ten sposób atakował panie.
Szybko ustalono, że chodzi o 48-letniego Marcina D. Faktycznie był już na wolności od marca 2016 r. Mieszkał z rodzicami i tam w kuchni pod szafką za zlewem odkryto tekturowe pudełko z „trofeami”.
Były tam telefony, kominiarka i spodnie ze śladami krwi. Okazało się, że to dżinsy i krew jednej z ofiar.
Podczas przeszukania w zamkniętej na dwie kłódki szafce w miejscu pracy mężczyzny na ul. Ujastek odkryto więcej cudzych rzeczy m.in. 9 par majtek damskich, 7 portfeli, pęki kluczy i dokumenty. Po tym znalezisku podjęto 11 umorzonych postępowań dotyczących napadów i kradzieży na szkodę 9 kobiet.
- Kradłem te przedmioty z mieszkań na parterze wykorzystując moment nieuwagi domowników. Niektóre rzeczy znajdowałem porzucone na ulicy lub ławce - tłumaczył Marcin D. Okazało się, że wobec trzech kobiet dopuścił się molestowania. Jego ofiarami, w tym rozbojów i kradzieży, była uczennica, studentka, nauczycielka i emerytka. Częściowo przyznał się do winy, ale nie potwierdzał, że używał przemocy lub molestował ofiary. Twierdził za to, że jest nałogowym podglądaczem. Biegli stwierdzili, że był poczytalny, ale wymaga zastosowania tzw. środków zabezpieczających, czyli np. specjalistycznej terapii.
Ostrzegli, że Marcin D. ma liczne zaburzenia preferencji seksualnych w postaci fetyszyzmu i raptofilii, czyli gwałcicielstwa. W jego przypadku jest wysokie prawdopodobieństwo kolejnych ataków i czynów przeciwko wolności seksualnej. To może oznaczać, że powinien być umieszczony w ośrodku w Gostyninie, gdzie zamknięci są seryjni gwałciciele i zabójcy na tle seksualnym.
Marcin D. nie kryje, że jego defekty psychiki mogą być związane z zawodem miłosnym, który przeżył dawno temu. Narzeczona przyznała mu się, że go zdradziła z innym.
Z zemsty zaczął napadać z nożem na kobiety w celach rabunkowych i seksualnych. Po raz pierwszy w 1996 r. sąd skazał go za to na trzy i pół roku pozbawienia wolności.
Po odbyciu kary Marcin D. nie podjął leczenia i dokonał kilku gwałtów. Sąd wymierzył mu za to 11 lat więzienia. Odsiedział je i teraz znowu dał o sobie znać.
Wyrok w jego sprawie nie jest prawomocny.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
WIDEO: Krótki wywiad: Otwieram flipery, dlatego że kocham te maszyny i mam nostalgię
