Wybieram się. Dzisiaj. Wbrew jednak sztuce skutecznej autoprezentacji idę w stanie surowym, niepodrasowany botoksem, farbą na włosach, bielonym zębem i gangiem od Versace. Idę, wierząc,
że nie spotka się ze sobą dwudziestu kilku aktorów i aktorek, odgrywających przed sobą role z fikcyjnego życia.
"Przyjechałem tramwajem, bo porsche oddałem do przeglądu, SUV-a wzięła żona, a limuzyna nie zmieściłaby się na parkingu przed pubem".
"Mój dziesięcioletni syn jest matematycznym geniuszem i właśnie robi doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim, a pięcioletnia córka skomponowała już dwie symfonie oraz operę".
"Przedwczoraj grałam w tenisa z Radwańską. I wygrałam".
"Przepraszam was na moment, dzwoni TVN".
"Zamieniłem właśnie jacht na katamaran. Teraz z Jawy na Bali płynę tylko półtorej godziny".
"To właśnie do mnie Lech Kaczyński powiedział: - Spieprzaj dziadu".
Co u mnie? Dzięki, jakoś leci. Przez te kilkanaście lat dużo się zmieniło, ale nadal śmieję się z naszych licealnych dowcipów. Tak jak z tego, gdy polonistka nie mogła sobie przypomnieć, jak nazywały się ułańskie czapki, więc nieproszony podpowiedziałem: berety. Tak jak z tego, gdy malując drzwi do klasy, pomalowaliśmy też całego kolegę M. (wyemigrował, choć nie z tego powodu). Tak jak...
Nie chciałbym mieć znów osiemnastu lat, ale chciałbym poczuć dawną chemię łączącą mnie z ludźmi,
z którymi często zwiewałem z lekcji. Co jednak istotne, chciałbym ją poczuć nie tylko dzięki trzeciej setce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?