O tym wspomnę na zakończenie, wpierw kilka słów o mechanizmie powstawania klejnotu. Powstanie legendy o czarodziejskim kwiecie paproci zawdzięczamy pewnemu chrząszczykowi o bardzo niepozornym, wręcz nędznym wyglądzie.
Nie dziwota, że został przezwany robaczkiem, choć to owad. Ma jedną zaletę: świeci w nocy. Najliczniej w okolicach Świętego Jana. Proszę sobie wyobrazić czasy bez elektryczności. Ciemność rozjaśniają nikłe płomyczki olejowych lampek. W głębokim mroku byle iskierka przyciąga wzrok z magiczną siłą. Choćby nasz świetlik. Wydziela zielonkawe, migotliwe światełko, które służy jako narzędzie komunikacji a szczególnie do odnajdywania samic. Bywa, że grupa samców przysiądzie razem na liściu czy trawie obok samiczki. Wyglądają niczym bezcenny klejnot.
Dodajemy szczyptę magii najkrótszej nocy roku, zagubionego w ciemnościach człowieka, który pospiesznie pakuje do kieszeni błyszczące znalezisko i uradowany biegnie do domu. Tam cudo zmienia się w garść robactwa, bo … zapomniał właściwego zaklęcia. Po co o tym opowiadam: świetliki już latają. Parę tygodni wcześniej niż zwykle. Czas najwyższy wypatrywać kwiatu paproci…
Kosmiczny poziom matur rozszerzonych - uczniowie załamani
