Im więcej światła, tym liczniejsze kwiaty. Mój bluszcz opanował kolczastego rokitnika. Sąsiedzi zrzucali liście i roślina stanęła w pełnym słońcu. Kwitnie, jak oszalały. Ponoć kwiaty bluszczu wydzielają zapach padliny czego absolutnie nie potwierdzam. Dla mnie są bezwonne i mimo to wabia owady. Oczywiście były tam pszczoły, ostanie żywe osy i chmara much. Towarzystwo raczyło się do syta pyłkiem i nektarem, którego bluszcz im nie żałuje. Nektar składa się w połowie z cukru, co jest rzadkością w świecie roślin, które oszczędnie rozdają wyprodukowaną w trudzie słodycz. Za to pyłku nikomu nie żałują, gdyż rozrzutność tylko zwiększa szanse zapylenia kwiatów. Wracając do miodu, to w cieplejszych regionach Europy, gdzie bluszcze kwitną regularnie w początkach jesieni, pszczelarze zbierają miód bluszczowy. Ma być ciemny i smakowity.
Póki co, żaden ze znajomych bartników takiego rarytasu nigdy z ula nie wybrał, więc musze dać wiarę opisom. Na pocieszenie dostałem miód zebrany z kwiatów pomarańczy i migdałów.
