https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Grzegorza Tabasza. Wymarły wróbel domowy

Grzegorz Tabasz
Częściej je słyszę niż widuje. Jeśli tylko przyświeci mocniej słoneczko, to ćwierkają głośno nawet w listopadowy dzień. Skąd? Z tujowych i ligustrowych żywopłotów, ze ściany domu gęsto porośniętej bluszczem.

Mówię o wróblu. Kiedy ostatni raz widzieliście wróbla domowego? Zwyczajnego, pospolitego szarego ptaszka wielkości zaciśniętej pięści? Pilnie potrzebowałem fotografii i ruszyłem w miasto. Zadanie wydawało się być łatwe. Ogólnodostępny karmnik w miejskim parku okupowały synogarlice, gołębie i zięby.

Przebiegłem przez osiedle jednorodzinnych domów, gdzie małe ogródki otaczały gęste, ligustrowe żywopłoty. Kilka lat temu był tam prawdziwy matecznik. Nigdzie ani żywego ducha. Koniec końcem zdjęcie dostałem od znajomego ornitologa. I lokalizację dwóch kolonii w okolicy. Wróble domowe nikną w oczach. Nikt im specjalnej krzywdy nie czyni, ale wystarczy starannie pielęgnować trawniki. Nisko koszone rośliny nie wydają nasion, kiedyś znaczącego źródła pokarmu. Ktoś mi pewnie powie, że chwasty są brzydkie a kwitnące trawy sypią alergicznym pyłkiem.

Można założyć kwietne łąki koszone raz góra dwa razy w roku. Ocieplone strychy zabrały miejsca na gniazda i przytulne zimowiska. Niedobitki wróbli giną w szponach pustułek i krogulców, które po dekadach nieobecności wróciły do miast. Jeszcze tylko chwila, a najpospolitszy, upierzony mieszczuch przejdzie do historii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska