Czyli ćwierkać, bo specjalnych zdolności wołanych nie posiadają. W każdym miejscu było po kilka ptaków, ale były to nowe, nieznane mi kolonie. Mówiło się, pospolity jak wróbel! To już przeszłość.
Proszę rozejrzeć się dookoła: ani śladu po najczęściej widywanym w miastach ptaku. Jeszcze pół wieku temu uważany był za szkodnika dojrzewających zbóż. Wróble nikną w oczach. W miastach zaszkodziły im remonty budynków i ocieplenia. Bez śladu znikły szczeliny i zakamarki w murach, gdzie zakładały gniazda. Dostęp do ciepłego komina na strychu to już rzadkość.
Liczymy każdą kalorię, a w tym samym czasie wróble masowo giną w mroźne zimy. Nie ma już konnych zaprzęgów i poniewierających się po bruku ziaren owsa. Koniec z darmowymi i łatwymi posiłkami. Dokładne koszenie trawników odebrały im nasiona chwastów i traw. Spadała ilość owadów, które były częścią menu wróbla. Śmietniki zostały pozamykane na cztery spusty. Od czasu, gdy rachunki za wywóz odpadów poszybowały w górę, nikt nie toleruje stert zmieszanych odpadów. Jak to mówią, siła złego na jednego małego wróbelka.
