Aparat głupiał w gąszczu gałązek i ustawienie przyzwoitej ostrości było niemożliwe. Zostało mi tylko słuchanie. Szkoda, gdyż ptaki słyną z kolorystyki.
Pan gil ma elegancki cynobrowoczerwony fraczek dobrze kontrastujący z czarną czapeczką i takimi samymi skrzydełkami. Pani gilowa, jak przystało na skromną gospodynię, gustuje w beżach i wszystkie szaro czarne aplikacje stroju ma bardzo stonowane. Twarzowemu ubarwieniu dorównuje zgrabna figura. Na lekko spłaszczonej głowie umieszczony mają krótki i gruby, ale proporcjonalny dziób.
Dzięki temu, że są wagi wróbla z łatwością żerują na czubkach drzew. Rzeczywiście są bardzo mało płochliwe. Ze stoickim spokojem znoszą natrętne spojrzenia człowieka, które przepędziłoby inne ptaki. Jest jeszcze coś. Dwa wieki temu gile mieszkały u nas tylko w górach. Tam zakładały gniazda i nawet dzioba nie wystawiały poza leśne ostępy. Na początku XX wieku z niewiadomych powodów zaczęły ekspansję na północ i wschód. Ostatnimi czasy wprowadziły się na stałe do parków i ogrodów. Miło mieć ładnego ptaka blisko domu.
